„Pocieszam się, że to już niedługo. Mając 90 lat wiadomo, że horyzont jest już bardzo nieodległy. Średnia wieku mężczyzny w Polsce to sześćdziesiąt kilka lat, ja już ją przekroczyłem znacznie. Mam taką hipotekę, że kilka życiorysów można z niej zbudować. Syberia, praca w tajdze młodego chłopaka, potem front, zwiadowca na pierwszej linii, ranny; potem jeszcze te wszystkie wydarzenia... Uważam, że należy mi się nie tylko odpoczynek od sądu, ale w ogóle wieczny odpoczynek. Myślę o tym zupełnie spokojnie, bez żadnych emocji. Wszystko ma swój kres...” - powiedział generał Wojciech Jaruzelski w rozmowie z "Super Expressem".
Każdy broni swojego życiorysu tak, jak potrafi. Zastanawia mnie jedynie, że sowiecki namiestnik w Polsce przywołuje zesłanie na Syberię, pracę w tamtejszej tajdze, epizod żołnierski, a całą resztę biografii kwituje słowami: "potem jeszcze te wszystkie wydarzenia". Wierna służba Moskwie w szeregach Ludowego Wojska Polskiego, prowadzenie w nim czystek antysemickich, łamanie sumień poborowych i oficerów przy pomocy komunistycznej ideologii, posłanie go do Czechosłowacji w 1968 roku i przeciw robotnikom Wybrzeża dwa lata później, wreszcie stan wojenny - to wszystko są jakieś bliżej niesprecyzowane "wydarzenia".
Nawet stojąc u progu śmierci, Jaruzelski nie widzi potrzeby w miarę obiektywnego rozliczenia się ze swoją przeszłością. Wręcz przeciwnie, wyraźnie daje do zrozumienia, że należy mu się "odpoczynek od sądu", czyli nie czuje się odpowiedzialny, ani winny za żadne dawne czyny.
Nie tak dawno napisałem tutaj poświęcony mu felieton pt. "Dziwne poczucie honoru". Swoją wypowiedzią dla "Super Expressu" gen. Wojciech Jaruzelski kolejny raz potwierdził, że moja opinia o nim ma mocne podstawy.