Nie można się dziwić, że po kompromitacji Państwowej Komisji Wyborczej narasta w Polsce gniew ludu. Wystrychnięci na dudka obywatele mają dość takiego państwa, które nie potrafi sprawnie przeprowadzić jednej z najważniejszych procedur demokratycznych, i zaczynają przyznawać rację szczeremu ponad miarę (aczkolwiek po alkoholu) byłemu ministrowi spraw wewnętrznych Bartłomiejowi Sienkiewiczowi, który dosadnie, ale adekwatnie, podsumował ten stan rzeczy w pewnej warszawskiej restauracji.
Wściekłość Polaków może w prosty sposób przełożyć się na wyniki drugiej tury wyborów prezydentów i burmistrzów miast, do której dostało się sporo kandydatów reprezentujących obecną koalicję rządową. Skoro ma się bowiem uzasadnione pretensje do państwa jako takiego, to nadarza się właśnie znakomita okazja do wyartykułowania ich w bardzo konkretnej, a zarazem w pełni cywilizowanej i demokratycznej formie.
Nie zdziwiłbym się więc, gdyby w przyszłą niedzielę ci, którzy zdecydują się pójść do lokali wyborczych (część elektoratu może być kompletnie niechęcona do udziału w czymś z pozoru ważnym, a w rezultacie mającym charakter farsy), zagłosowali właśnie z tej przyczyny przeciwko reprezentantom aktualnej władzy odpowiedzialnej za ciągle trwający skandal.
Oczywiście trudno sobie wyobrazić, aby tak zachowali się zdeklarowani zwolennicy Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego, ale spora część osób, które zastanawiały się wcześniej, czy nie poprzeć kandydatów reprezentujących którąś z tych partii, może dla zasady zagłosować na ich rywali.
Można protestować przeciw wyborczemu skandalowi organizując - i już to się dzieje - manifestacje uliczne, można wszczynać polityczny tumult, co zrobiły Prawo i Sprawiedliwość oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej, można też wyrazić swój gniew na wrzucanej do urny kartce, nawet jeżeli uważa się konkretnego kandydata z PO lub z PSL za merytorycznie lepszego od konkurenta.
Do kolejnych wyborów parlamentarnych, które mogą wyłonić nowy układ rządowy, jest jeszcze rok i w tym czasie wiele może się zdarzyć. Polacy mają zaś dosyć porywczą naturę i lubią reagować od razu, jeśli coś ich porządnie wkurzy. A z takim właśnie wyprowadzeniem z równowagi dużej części świadomego swych praw i obowiązków narodu mamy obecnie do czynienia.