13 czerwca minęło równe 100 lat od jednej z najsławniejszych szarż polskiej kawalerii. Tego dnia 1915 roku 2. szwadron ułanów z II Brygady Legionów Polskich pod komendą rotmistrza Zbigniewa Dunin-Wąsowicza w szaleńczym galopie (porównywanym często do podobnego wyczynu naszych rodaków z 1. Pułku Szwoleżerów Gwardii Cesarskiej w wąwozie Somosierry) ruszył w kierunku czterech okopów rosyjskiej piechoty.

REKLAMA

Carscy żołnierze byli początkowo tak zaskoczeni i przerażeni jak Hiszpanie 30 listopada 1808 roku, ale potem ochłonęli i zdziesiątkowali atakujących ich jeźdźców w polskich barwach. Z 64 ułanów bez ran powróciło tylko 6, a krwawy wysiłek nie został właściwie wykorzystany.

Mój dziadek śp. Stanisław Bukowski był podkomendnym poległego w szarży rtm. Dunin-Wąsowicza. Nie brał udziału w legendarnej bitwie, ponieważ został wysłany na patrol bojowy w innym kierunku, ale często opowiadał mi o bohaterstwie swoich kolegów, których wielu tego dnia "na stos rzuciło swój życia los". Jako 5-letni malec chłonąłem każde słowo z jego barwnych opowieści; w dziecięcej wyobraźni zjawiały się pędzące przechodzącym w cwał galopem konie, a na nich dzielni kawalerzyści z uniesionymi w górę szablami, tratujący rosyjskie okopy.

Ojciec nauczył mnie wtedy wiersza, który już, niestety, zapomniałem, ale pamiętam słowa ostatniej zwrotki: "sześciu ich zostało na czwartym okopie". Ze wzruszeniem recytowałem go dziadkowi w rocznicę szarży, kiedy prowadził mnie na cmentarz Rakowicki, aby razem z legionowymi towarzyszami broni złożyć hołd poległym rokitniańczykom pod ich okazałym mauzoleum.

Moją uwagę zwracało, że posiwiali, starsi, ale wyprostowani i dumni starsi panowie używali wobec siebie tych stopni wojskowych, z jakimi opuszczali armię II Rzeczypospolitej, w której wielu z nich służyło. Wtedy dowiedziałem się, że dziadek odbył kampanię 1920 roku w barwach 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich, a potem przeszedł do rezerwy jako porucznik 8. Pułku Ułanów Księcia Józefa Poniatowskiego stacjonującego w Krakowie.

Dzisiaj nie ma już tych wspaniałych ludzi, ale na wsze czasy pozostał wyryty na miejscu wiecznego spoczynku ich kolegów napis, który uważam za najpiękniejszą inskrypcję nagrobną, jaką kiedykolwiek czytałem. Do dzisiaj umiem ją powtórzyć:

Błyskawice ich szabel były jutrzenką wolności / Widziały ich śnieżne szczyty Karpat / i srebrzyste wody Cisu / i bystre fale Czeremoszu / i lasy bukowiańskie ich widziały / i brzegi Prutu i błonia naddniestrzańskie / i besarabskie stepy i Dzikie Pola / Padli na polach Rokitny / Ad maximam Poloniae gloriam.

Więcej archiwalnych zdjęć znajdziecie na stronie Narodowego Archiwum Cyfrowego