Wszystko co w ostatnich dniach dzieje się w (na) polskiej siatce daje nam powody do satysfakcji. Nasze tenisistki i tenisiści dzielnie walczą na kortach Wimbledonu. Z kolei nasi siatkarze nie fetują już srebra Ligi Narodów, tylko szykują się do wyprawy po "złote runo" na Igrzyskach Olimpijskich - komentuje Janusz Uznański.
Nie zapominamy też o naszych dzielnych plażowiczach. Grzegorz Fijałek i Michał Bryl oraz Piotr Kantor i Bartosz Łosiak już są po zgrupowaniu w Stanach Zjednoczonych, jeszcze zagrają w World Tour i dołączą od olimpijskiej ekipy w Tokio. A już w stolicy Japonii też powalczą o podium.
Wracając do "siatki" i związanych z nią emocji. Owszem, odpadły już z londyńskiego turnieju Iga Świątek i Magdalena Linette, ale w grze pozostają Hubert Hurkacz i Łukasz Kubot w deblu. Już od wielu, wielu lat nie mieliśmy tylu pozytywnych przekazów z wielkoszlemowych kortów. I nieważne, jak to się skończy, ale ważne że mamy kolejną dyscyplinę, w której potrafimy zapewniać naszym rodakom pozytywne emocje.
Nasze tenisistki i tenisistów połączy jeszcze jedno - medalowe apetyty w turniejach olimpijskich. Oczekiwania, a nawet bardziej presja będą ogromne z każdą fazą rywalizacji. Dlatego (nie przesądzając o wynikach Hurkacza i Kubota, czy siatkarzy plażowych w Gstaad) może i dobrze, że drużyna Vitala Heynena nie wygrała Ligi Narodów, a Świątek, czy Linette Wimbledonu, bo w Tokio będą bardziej głodni sukcesów.