Siatkarze reprezentacji Polski rozpoczęli zgrupowanie przed mistrzostwami Europy. W Spale stawili się wszyscy olimpijczycy z Tokio wzmocnieni trójką kolegów, którzy towarzyszyli im niemal do końca olimpijskich przygotowań - pisze w komentarzu dla RMF24 Janusz Uznański, rzecznik Polskiego Związku Piłki Siatkowej.

REKLAMA

To cieszy, że ekipa z Tokio czuje odpowiedzialność za wynik, który uzyskała w turnieju olimpijskim. Złośliwi określiliby to raczej brakiem wyniku, ale przecież miejsca 5-8 to też wynik. Wynik daleki od ich marzeń, oczekiwań środowiska, a przede wszystkim wiary nieocenionych polskich kibiców. To fakt, że po turnieju olimpijskim wszyscy mamy "doła", ale taki stan nie może trwać wiecznie.

Polscy siatkarze mają to szczęście, że po raz pierwszy w historii międzynarodowej rywalizacja olimpijska poprzedza konkursy kontynentalne. Ten szczęśliwy zbieg okoliczności "zawdzięczamy" komplikacjom związanym z pandemią. Dla takich drużyn, jak nasza to niemal błyskawiczna okazja, by choć nieco ukoić ból po olimpijskiej porażce. Nie ma co jednak kryć - medal, a nawet złoto na kontynencie będzie tylko uświadamiać, że "wywróciliśmy" się na olimpijskiej ścieżce jeszcze przed wkroczeniem na medalowy trakt.

EuroVolley 2021 ma być jednak początkiem operacji Paryż 2024. Mistrzostwa Starego Kontynentu 2021, rozgrywane w czterech krajach, gdzie Polska jest organizacyjnym liderem, przed naszą wspaniałą publicznością, gotową wiele wybaczyć - nakłada na olimpijczyków szczególną odpowiedzialność. Kolejny zawód może być trudny do przełknięcia.

Dlatego ewentualny medal biało-czerwonych wywalczony 19 września w katowickim Spodku absolutnie nie może być pocieszeniem po Tokio 2020. Miejsce na podium w mistrzostwach Europy ma być traktowane jako inwestycja pod faktyczny sukces - sukces olimpijski i drobną rekompensatę dla najlepszych kibiców na świecie.