Gianni Infantino kojarzony był do tej pory przede wszystkim z prowadzenia ceremonii losowania w europejskich rozgrywkach. Od teraz będzie rozdawał karty w światowym futbolu.
Nie powinno się chwalić dnia przed zachodem słońca, ale wybór Infantino wydaje się dobrą wiadomością. Szwajcar ma opinię wiarygodnego, znakomitego menedżera, który potrafi dogadać się z każdym działaczem, politykiem i dziennikarzem. Sprzyja temu znajomość języków - podczas swojego piętnastominutowego wystąpienia na kongresie FIFA Infantino mówił biegle w języku angielskim, niemieckim, włoskim, francuskim, hiszpańskim i portugalskim.
Jestem dumny z powierzonej mi misji. Chcę podziękować każdemu z delegatów. Chcę być prezydentem każdej z federacji i pracować z wami wspólnie. Otwórzmy nową erę dla FIFA i światowego futbolu - powiedział krótko po wyborze nowy prezydent FIFA.
W pierwszej kolejności Infantino musi poprawić wizerunek FIFA i odzyskać zaufanie po skompromitowanej odchodzącej ekipie. Wydaje mi się, że nie powinien mieć z tym większego problemu. W UEFA, gdzie pełnił funkcję sekretarza generalnego i był prawą ręką zamieszanego w aferę korupcyjną Michela Platiniego, w sposób wzorowy wypromował europejskie rozgrywki.
W swoim programie Infantino zapowiedział, że jego kadencja będzie się opierała przede wszystkim na reformach. W jego programie wyborczym znalazł się między innymi postulat o ograniczeniu kadencji na najważniejszych stanowiskach w strukturach FIFA do najwyżej 12 lat.
Szwajcar chce zwiększyć liczbę drużyn w finałach mistrzostw świata z 32 do 40, ale to, mówiąc delikatnie, nie jest dobrym pomysłem. Mundial trwałby wtedy bardzo długo, a w pierwszych rundach rywalizowałyby ze sobą drużyny, które nie porwałyby tłumów.
Warto przy tym zaznaczyć, że FIFA ma pod swoimi skrzydłami również mistrzostwa świata kobiet, juniorów, juniorek... a to imprezy deficytowe i na nich Infantino powinien się skupić.
Komentatorzy zwracają uwagę również na to, że centrala światowego futbolu pozostanie w Europie. Dziennikarz brytyjskiego "Guardiana" David Conn powiedział, że ewentualne zwycięstwo największego rywala Infantino - szejka Salmana Bin Ebrahima Al-Khalify - miałoby wymiar symboliczny. Pokazałoby, że władza w futbolu przenosi się z Zachodu na Bliski Wschód, a to właśnie w tamtych regionach piłka nożna desperacko szuka pieniędzy.
Dla naszego rodzimego futbolu wybór Infantino nie ma większego znaczenia, ale warto podkreślić, że Szwajcar jest w dobrych relacjach ze Zbigniewem Bońkiem, a prezes PZPN od samego początku wspierał jego kandydaturę. Sekretarz generalny Polskiego Związku Piłki Nożnej Maciej Sawicki przypomniał, że nowo wybrany prezydent FIFA jedną z pierwszych rekomendacji otrzymał właśnie z Polski.
Czeka nas wszystkich nowa era. Po osiemnastu latach rządów Seppa Blattera wszyscy oczekują, że w FIFA dojdzie do zmian personalnych i strukturalnych.
Pierwsza zmiana może jednak dotyczyć... pseudonimu Gianniego Infantino. Do tej pory polscy kibice nazywali Szwajcara "łysym z UEFA" - od teraz jest "łysym z FIFA"...