Sprawa migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, którzy w ostatnim czasie zalewają państwa europejskie, jest przyczyną licznych podziałów, także w Kościele katolickim.
Z jednej strony mamy apel papieża Franciszka, wzywający każdą parafię i każdy klasztor do przejmowania migrantów (w tym też muzułmanów). Z drugiej jednak strony głosy krytyczne wobec takiego stanowiska. Przykładem tego jest niedawny wywiad, którego dla portalu Vatican Insider udzielił arcybiskup Hassaké-Nisibi Jacques Behnan Hindo z Syrii. Hierarcha ten wywodzi się z obrządku syryjskokatolickiego, który od XVIII wieku uznaje zwierzchnictwo Rzymu. Wierni tego obrządku byli prześladowani przez muzułmanów, a sto lat temu stali się, tak jak Ormianie, ofiarami ludobójstwa dokonanego przez rząd Turcji.
Arcybiskup stwierdził jednoznacznie, że apel papieża może stać się zachętą dla katolików do opuszczenia Syrii. Cytuję za Katolicką Agencją Informacyjną: "Moi wierni powiedzą mi teraz, że papież otworzył dla nich parafie i klasztory, więc na co czekać? Pomyślą nawet, że zostaną przyjęci jako pierwsi". Krytycznie wypowiedział się też o przywódcach niektórych krajów, wchodzących w skład Unii Europejskiej. Według niego z pozoru okazują oni nadzwyczajną gościnność, a w rzeczywistości wykorzystują sprawę migrantów do własnych celów politycznych. Wyraził też obawę, że takie postępowanie jest jedynie przykrywką do kolejnej interwencji zbrojnej w Syrii i do uderzenia w prezydenta Baszara Assada.
Podobnych głosów, choć nieoficjalnych, jest więcej. Media katolickie niechętnie je publikują i dlatego też krytyka przenosi się na portale internetowe, w tym zwłaszcza społecznościowe. Ostatnio na jednym z nich przeczytałem artykuł pewnego duchownego, który twierdzi, że papież Franciszek jako Argentyńczyk spraw Europy, a zwłaszcza obaw przed islamem, po prostu nie rozumie.
Podziały w Kościele zaognia także postawa samych migrantów. Przykładem jest choćby wydarzenie w Śremie, gdzie tamtejsza parafia zrobiła bardzo wiele, aby pomóc przybyszom z Syrii. Zapewniła im mieszkanie i wyżywanie oraz rozpoczęła poszukiwanie szkoły dla dzieci i pracy dla dorosłych. Pomimo tych starań przybysze wyjechali po kryjomu do Niemiec. Bez pożegnania i bez słowa: dziękuję.