Czy jest już życie w postbolkowym świecie? Myślę, że nie tylko jest, ale będzie to życie lepsze, prowadzone na innych zasadach, niż dotychczas. Wiele osób, w tym sam Lech Wałęsa, nie chce się na nie zgodzić, ale myślę, że to nie będzie miało już większego znaczenia. Upór w nieprzyjmowaniu do wiadomości tego co oczywiste, upór w blokowaniu prób zrozumienia i diagnozy naszych najnowszych dziejów podkreśla tylko wagę dokonującego się przełomu. Nie sposób przy tym, nawet będąc zwolennikiem byłego prezydenta, dłużej nie zadawać sobie pytań, jak możliwe było tak długie utrzymywanie tego mitu i czemu dokładnie miało służyć. A już samo zadanie sobie tego pytania przenosi nas w postbolkową rzeczywistość.
Oczywiście nie mam tu na myśli osób, które ze względów, że tak powiem... służbowych, odpowiedzi na te pytania od dawna znają, mam na myśli zwykłych zwolenników Lecha Wałęsy, którzy po prostu nie lubią PiS-u, którym rozmontowywanie Okrągłego Stołu i szukanie niejawnych do tej pory uwarunkowań powstania III RP nie podoba się tak - powiedzmy - bezinteresownie, z przekonania. Mam wrażenie, że trudno im będzie nawet przed samymi sobą dalej go bronić, spodziewam się raczej milczenia. I liczę na refleksję. Szańce III RP przebiegają już gdzie indziej, linia obrony się załamuje, trzeba wycofywać się na niekoniecznie z góry upatrzone pozycje.
Sądzę też, choć oczywiście mogę się mylić, że Lech Wałęsa nie będzie mógł liczyć na szczególne wsparcie zagranicy. Ci, którzy nas tam lubią, wspomną i spróbują zrozumieć, ci którzy nas nie lubią, uznają ten przypadek za dobry pretekst, by w nas na nowy sposób uderzyć. "Popatrzcie, taki niby symbol polskiej wolności, a szpicel" - powiedzą. I owszem, na krótką metę będzie to miało dla nas negatywne skutki. Trudno. Tak jak wcześniej - moim zdaniem - przeciw Polsce Wałęsy broniono, teraz przeciw Polsce będzie się go atakować. Choćby przez jakiś czas. Jak się nie kręć...
Kiedy niespełna rok temu teczka TW "Bolka" wyjrzała z szafy Kiszczaka na światło dzienne miałem jeszcze nadzieję, że w obliczu faktów przynajmniej część bezinteresownych obrońców III RP zdecyduje się wyrwać z pętli konfliktu. Rok później wydaje się, że wciąż jeszcze było na to za wcześnie. Ale teraz proces przyspieszy.
Mówiąc o postbolkowym świecie mam na myśli świat w którym wprost można już ważyć racje obu stron, w którym pewne rozmowy są prowadzone na serio w oparciu o ogląd rzeczywistości, a nie narzucaną politpoprawnie ideologię. W przypadku Lecha Wałęsy oznacza to chłodną ocenę jego działalności, jako przywódcy Solidarności, prezydenta RP i "autorytetu". Myślę, że świadomość istnienia i zawartości teczki TW Bolka wielu myślącym ludziom powinna otworzyć oczy na pewne mechanizmy, uwarunkowania i zależności III RP, których wskazywanie było tak długo myślozbrodnią i oszołomstwem. Już nie jest. Próby odpowiedzi na pytania, kto i w czym miał interes, kto na czym skorzystał i jakie to miało konsekwencje, są w końcu jednymi z podstawowych sposobów docierania do prawdy. Dlaczego mielibyśmy z nich nadal rezygnować?
Termin postbolkowy świat można odnieść moim zdaniem także do wydarzeń, które nie muszą mieć z byłym prezydentem bezpośredniego związku. Możemy oto pytać dlaczego III RP konsekwentnie nie umiała i nie chciała upominać się o dobre imię naszych dziadków i ojców, dała sobie wciskać pedagogikę wstydu i nie dbała o to, by porządnie uczyć w szkołach o swojej własnej historii, dlaczego nie umiała stanowczo powiedzieć światu, a zwłaszcza sąsiadom zza Odry, że żadnych bzdur o "polskich obozach" tolerować nie zamierza.
Można też w zupełnie innej dziedzinie zadać pytanie o to, kogo i w czyim interesie tak bardzo uwiera program 500+. Można wierzyć, że faktycznie przyniesie poprawę dzietności lub nie (coś tu jakby trochę drgnęło), ale przecież nie sposób zaprzeczyć, że przyczynia się do poprawy warunków życia setek tysięcy dzieci, znaczną część z nich wręcz wyciągając z biedy. Jakim cudem to się komuś może nie podobać?
Podobnych pytań z różnych dziedzin, o różne niemożności, jest dużo więcej. W postbolkowym świecie ich zadawanie będzie już nie tylko dozwolone, ale wręcz obowiązkowe. Dlaczego tak i w czyim interesie tak? Od odpowiedzi na te pytania wiele będzie zależało.
W przeciwieństwie do tych, którzy uważają, że "Bolek" był tylko epizodem w biografii Lecha Wałęsy, ja uważam, że od lat 90-tych był już CAŁĄ jego biografią. I wraz z nim wielu innych. Były prezydent wciąż ma jednak szansę, by z "Bolkiem" zerwać. Jeśli w jakiejś sprawie faktycznie "nie chce, ale musi", to może właśnie w tej. Ale debolkizacja naszej rzeczywistości, która zaczęła się wbrew niemu, będzie przebiegać i bez jego współpracy. My, Naród wychodzimy z cienia Bolka. Mam nadzieję, że już na dobre.