Niezwykły dzień, niezwykły wieczór. Szczególne święto, budujące wspólnotę z tymi, którzy odeszli, ale też rodzaj wspólnoty miedzy nami, krzątającymi się po cmentarzach. Wspólnotowy charakter tego dnia uderzał szczególnie w czasach słusznie minionych, nawet jeśli oficjalnie towarzyszyła mu etykieta "Dnia zmarłych", uderza jednak i dziś, bo to tradycja, której nie zagubiliśmy. Wizyty na cmentarzach nie dzielą nas, ale wciąż łączą. I oby tak było nadal.

REKLAMA

No właśnie, czy jest szansa, że tak pozostanie? Chcę dziś wybiec nieco w przyszłość przy okazji pracy naukowej, która ukazała się właśnie w czasopiśmie "Scandinavian Journal of Public Health". Jej autorzy, Vegard Skirbekk i Megan Todd z Mailman School of Public Health przy Columbia University oraz Marcin Stonawski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, postanowili sprawdzić, jak zmienia się przynależność religijna współcześnie umierających i czego możemy się w tej sprawie przez następnych kilkadziesiąt lat spodziewać. Czy więc będziemy umierać religijni? Czy cmentarze, na których będziemy pochowani nadal będą tak licznie odwiedzane? Jeśli wierzyć autorom tych badań, to tak.

Przynależność religijna w tych ostatnich i ostatecznych chwilach naszego życia ma znaczenie nie tylko osobiste i w związku z tym jest oficjalnie rejestrowana. To od niej bowiem zależy, jakim zabiegom zostaniemy poddani, jaka pomoc zostanie nam udzielona, a po śmierci, w jakiej postaci i według jakiego obrządku zostaniemy pochowani. Owszem, często zależy to od rodziny, ale zwykle ma wiele wspólnego z tym, czego dana osoba za życia by sobie życzyła.

Badacze zebrali informacje z ponad 2500 baz danych, uwzględnili prognozy demograficzne i dla 198 krajów przedstawili przewidywania dotyczące zmian przynależności religijnej osób, które będą umierać do roku 2060. Uwzględnili przy tym wszystkie globalne religie, a także grupę tradycyjnych religii ludowych, czy wreszcie brak religijnej afiliacji. Ich zdaniem, w skali całego świata, w 2060 roku chrześcijaństwo wciąż będzie najbardziej powszechnie deklarowaną w chwili śmierci religią, choć jego udział spadnie z 37 proc. w 2010 roku do 31 procent. W tym samym czasie wzrośnie udział islamu, z 21 do 24 procent.

Proces laicyzacji w skali całego świata będzie postępował mniej więcej do 2035 roku, kiedy osiągnie maksymalny poziom około 17 procent. Potem jednak ma się lekko cofnąć. To odwrócenie trendu nie będzie jednak dotyczyło Europy i Stanów Zjednoczonych. Na naszym kontynencie udział osób deklarujących na wypadek śmierci brak przynależności religijnej będzie rósł od 14 procent w 2010 roku do 21 procent w roku 2060. W USA wzrost będzie jeszcze silniejszy, od 10 procent w 2010 roku, do 20 procent w 2060. W tym samym czasie udział chrześcijan w społeczeństwie USA spadnie z 85 do 74 procent, a udział muzułmanów wzrośnie z 0,4 do 1,6 procenta.

Pewien dodatkowy kontekst do tych danych daje praca opublikowana przed rokiem w czasopiśmie "Journals of Gerontology: Social Sciences". Zespół naukowców, z udziałem Vegarda Skirbekka i Marcina Stonawskiego, badał wtedy, jak zmienia się przeciętny wiek wyznawców poszczególnych religii, jak duża ich część wkracza w wiek starszy i jaki może to mieć wpływ na debaty w sprawach społecznych, w których religia ma istotne znaczenie. Okazało się, że o ile obecnie największy procent osób po 60-tce rejestruje się wśród wyznawców judaizmu (20 procent), do 2050 roku pałeczkę pierwszeństwa przejmą tu buddyści i... osoby bez przynależności religijnej (32 procent). Równocześnie społecznością względnie najmłodszą pozostaną muzułmanie. Udział osób po 60. roku życia wzrośnie w niej z obecnych 7 do 16 procent. Względnie powoli będą się też starzeć chrześcijanie (z 14 procent osób starszych obecnie do 21 procent w 2050 roku).

Zdaniem autorów pracy, zmiany tych proporcji mają znaczenie dla procesów społecznych, które w danych krajach się toczą. Jeśli grupy religijne są przeciętnie młodsze, traktują religię bardziej jako model życia, wskazówkę przy tworzeniu rodziny, wyborze kariery życiowej, są jednak bardziej skłonne do konfliktów. Jeśli wyznawcy danej religii są przeciętnie starsi, zwracają uwagę na podtrzymanie tradycji, współpracę miedzy pokoleniami, są bardziej uzależnieni od pomocy ze strony młodszych. Jak podkreśla Vegard Skirbekk dość gwałtowne starzenie się osób deklarujących brak religijnej przynależności, może sprawić, że grupa uchodząca kiedyś za symbol przyszłości, będzie w coraz większym stopniu reprezentować przeszłość.

Wszystko to zdaje się wskazywać, że za tych kilkanaście, kilkadziesiąt lat, kiedy nam - z obecnego średniego pokolenia - przyjdzie już... odejść, wciąż będziemy mieli szanse, że cmentarze na których spoczniemy, będą w to święto licznie odwiedzane i będą wyglądać wieczorem tak pięknie, jak... teraz. Nie wiem, jak dla Państwa, ale dla mnie to powód do optymizmu.

(ph)