W tak gorące dni, przy tak rekordowej temperaturze jak dziś, nie wypada pisać o globalnym ociepleniu. Choćby dlatego, że sam temat jest gorący, towarzyszące mu spory jeszcze bardziej. Ochłody to więc nie przyniesie. Nie wypada też pisać o najnowszych działaniach Rzecznika Praw Obywatelskich w sprawie pewnego podejrzanego o morderstwo. Bo to też sprawa sporna, a opinie na ten temat formułują ostatnio same najgorętsze głowy. Ryzykowne byłoby też komentowanie decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie drukarza z Łodzi, bo przecież od razu awantura gotowa. No to może o urlopach? Lepiej nie, bo ktoś znowu coś wspomni o 500+ i plażach. Don't even get me started...
Zaskakująco skurczył nam się zakres spraw, o których możemy w miarę na chłodno mówić, co do których możemy się spierać, wyrażać sprzeczne opinie, nie skacząc sobie jeszcze do gardeł. Owszem, wiele współczesnych dylematów ma globalną wagę, świat się nam informacyjnie skurczył, każde najdrobniejsze wydarzenie na drugim końcu świata wydaje nam się istotne dla naszego tu i teraz, ale przecież w rzeczywistości tak jeszcze nie jest. W naszych tożsamościowych sporach martwimy się o to, co zostanie nam bezpowrotnie zabrane, albo o to, czego nie zdołamy jak najszybciej wywalczyć, coraz mniej zajmujemy się tym, co przez jakiś przynajmniej czas było być może naszym największym atutem, umiejętność rozmowy.
Wakacje mogłyby być taką okazją, by się świadomie, polemicznie wyciszyć, by równocześnie zadać sobie trud wyjrzenia choć na chwilę ze swojej bańki i popatrzenia na argumenty drugiej strony. Nie po to jednak, by z nimi od razu walczyć, albo się zgodzić, ale po to, by się nad nimi choć przez chwilę zastanowić. Mam coraz silniejsze wrażenie, że nam się polityczna, światopoglądowa, społeczna naparzanka przejada. Sam coraz bardziej czuję się zmęczony ciągle napierającym na nas ze wszystkich stron wykręcaniem kota ogonem, wszechobecnym "spinem", moralnością Kalego. A gdyby tak przez czas urlopu, a może nawet całych wakacji, spróbować nikogo do niczego nie przekonywać, spróbować pomyśleć o naszej rzeczywistości niekonfrontacyjnie? Zdecydowana większość z nas nie musi na co dzień się w te konflikty wpisywać, może sobie pozwolić na luksus nie wyrażania opinii, przynajmniej do czasu spotkania z ankieterem, czy... kolejnych wyborów. Może warto z tej okazji skorzystać?
No dobrze, czy jednak można o którymkolwiek z wspomnianych na wstępie tematów mówić na spokojnie? Czy jeszcze można? Czy można pisać w dziale "Opinie" i nikomu nie rzucać się do gardła? Powiedzmy, że spróbuję. Właśnie na przykładzie decyzji Trybunału Konstytucyjnego. TK orzekł, większością głosów przy głosach odrębnych, że "przepis Kodeksu wykroczeń przewidujący karanie za umyślną, bez uzasadnionej przyczyny, odmowę świadczenia usług, jest niekonstytucyjny". W ten sposób opowiedział się po stronie drukarza, który w 2015 roku odmówił Fundacji LGBT Business Forum wykonania materiałów promocyjnych w formie roll-up’u.
Czy rację ma minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który tę sprawę do Trybunału skierował i teraz uznaje wyrok za "święto wolności", podkreślając, że "wolność należy się wszystkim i nikt nie powinien pod hasłami tolerancji używać aparatu państwa, by zmuszać innych do pogwałcenia ich własnej wolności"? Czy przekonuje nas argument ministra, że drukarz "nie uzależniał swojej decyzji od orientacji seksualnej i tym bardziej nie odmówił wykonania usługi z uwagi na orientację homoseksualną klientów"? Czy może prawdę pisze Kampania Przeciw Homofobii twierdząc, że "Trybunał Konstytucyjny otworzył dzisiaj furtkę do dyskryminacji w dostępie do usług. Ofiarami tej decyzji padną nie tylko osoby LGBT, ale również osoby z niepełnosprawnościami czy kobiety"? Czy uzasadnione jest twierdzenie Pawła Knuta z KPH, że "dzisiejszy wyrok TK zapisze się jako czarny epizod na kartach historii walki o prawa człowieka w Polsce. Orzeczenie zapamiętamy jako arbitralne działanie, w którym w celu osiągnięcia bieżących interesów poświęca się prawa i wolności człowieka"?
Nikogo z państwa nie zaskoczę moją opinią. Moim zdaniem rację ma Zbigniew Ziobro. Wszyscy mamy prawo do swoich głębokich przekonań i powinniśmy mieć prawo do tego, by nie być zmuszani do postępowania wbrew tym przekonaniom. Nigdy nie poparłbym osoby, która odmawia usługi dlatego, że ktoś jest gejem. Ale to nie to samo, co odmowa drukowania materiałów promujących idee LGBT, niezależnie od tego, kto składa zamówienie. Moim zdaniem 26 czerwca nie jest czarnym dniem dla praw człowieka w Polsce. Wręcz przeciwnie. Potwierdził bowiem, że dyskryminacja ze względu na to, kim się jest, jest niedopuszczalna. A jeśli osoby spod znaku LGBT czują w związku z tym dyskomfort, to uspokajam. Proszę sobie wyobrazić, że wiele osób "nie spod znaku LGBT" może zacząć się obawiać, że wkrótce wszystkie te firmy oznaczone w tym miesiącu na tęczowo zaczną właśnie je dyskryminować. Choćby przy zawieraniu kontraktów. Niemożliwe?
Jeśli więc mamy jakieś obawy, to coraz częściej te obawy obecne są po obu stronach. Kiedyś definicja wolności wyznaczała granicę tam, gdzie zaczynała się wolność drugiej osoby. Czy to dalej obowiązuje, czy już może nie? Nie pytam, żeby się kłócić. Szczerze mówiąc trochę już nuży mnie przypominanie newtonowskiej III zasady dynamiki. Tej o akcji i reakcji. Ona najwyraźniej obowiązuje nie tylko w mechanice. W życiu publicznym też. Może w tej sprawie, jak i innych, umiarkowanie w "akcji" przyniesie też umiarkowanie w "reakcji" i wszystkim nam będzie się żyło spokojniej. Tego sobie i nam wszystkim życzę. Nie tylko dlatego, że wakacje. I upał...