Jarosław Kaczyński nigdy się nie zmieni. Jarosław Kaczyński tylko udaje, że się zmienił. Jarosław Kaczyński nie wytrzyma i pokaże, że zmienił się tylko dla kampanii wyborczej. A jeśli już nawet Jarosław Kaczyński by się zmienił, to wtedy... po co na niego głosować? No właśnie, po co?
Jarosław Kaczyński jest w III Rzeczpospolitej wcieleniem absolutnego zła. Od blisko 20 lat, a już szczególnie od wyborów 2005 roku, dla obiektywnych dziennikarzy (nie prawicowych), uosabia on wszystko co najgorsze nie tylko w polityce, ale także handlu detalicznym i meteorologii. Sympatia owych dziennikarzy wobec polityków jest wprost proporcjonalna do ich "odległości" od Jarosława Kaczyńskiego. Niemal każdy, kto się z prezesem PiS pokłócił natychmiast stawał się lepszym człowiekiem (są oczywiście wyjątki, typu... Ludwik Dorn). Przez okres rządów PiS nieco korzystał na tym nawet prezydent, bo Lech Kaczyński, nie był jednak Jarosławem. Po przegranych w 2007 roku wyborach Jarosław, zapewne chcąc pomóc swojemu bratu, usunął się nieco w cień. To jednak przyniosło skutki odwrotne do zamierzonych. Lech, bardziej widoczny z Kaczyńskich, stał się głównym celem nieustannych ataków zwycięskiej Platformy Obywatelskiej i zgromadzonego wokół niej pospolitego ruszenia. Aż do 10 kwietnia.
Po tragedii w Smoleńsku Jarosław Kaczyński szybko wrócił na "należne" mu, centralne miejsce na tarczy strzelniczej. Irytujące stało się nawet to, czego nie mówił i nie robił. Atakowano go już za to, że milczał, że nie ściskał się z Putinem w Smoleńsku, że nie powstrzymał ludzi od wypowiadania niesłusznych, jątrzących opinii i nie prowadząc kampanii w praktyce wykorzystywał tragedię do celów wyborczych. Jarosław Kaczyński jest zły, ma złe intencje, źle mu z oczu patrzy i w ogóle jest... bardzo zły. Nawet ta "ocieplająca" maska jest... źle dopasowana.
Nikt już nawet nie pyta, co takiego zrobił Jarosław Kaczyński, by zasłużyć sobie na stałą nienawiść środowisk, które chętnie wybaczają Jaruzelskiemu stan wojenny. Co je tak zabolało? Lustracja? WSI? CBA? Bo chyba jednak nie "łże-elity". Przecież teraz zachwycają się "barwnym" językiem swoich zwolenników. A może warto zadać sobie pytanie, dlaczego dorobiono "totalitarną gębę" politykowi, który... oddał władzę w przedterminowych wyborach, gdy tylko wyczerpały się możliwości rządzenia w ówczesnym składzie Sejmu. Jeśli rządy PiS to największy totalitaryzm, jaki nam grozi, to chyba możemy spać spokojnie. Przynajmniej ta część z nas, która nigdy nie budziła się zlana potem ze strachu przed poranną wizytą CBA, ABW, czy innego CBŚ. No dobrze, przepraszam, można kpić z bezsensownych obaw ludzi przed obcym mocarstwem, nie można żartować z uzasadnionego lęku obywateli przez IV Rzeczpospolitą.
Zdaniem PO, Jarosław Kaczyński powinien pozostać w "czarnej dziurze" polskiej polityki. Tak, by do wyborców nie mogła dotrzeć z jego strony żadna konstruktywna myśl, żadne pozytywne słowo. Platformie Obywatelskiej jest tam potrzebny tak bardzo, że wszyscy, wspólnymi siłami powinniśmy go tam trzymać. "Gazeta Wyborcza", nieoceniona w tłumaczeniu rzeczywistości tym, których uważa za głupszych od siebie, podpowiada, że wyborcy PiS powinni się dobrze zastanowić, po co głosować na odmienionego Kaczyńskiego, który "kilkoma ostatnio wypowiedzianymi słowami wykonał spektakularne seppuku i unieważnił cały swój polityczny dorobek". Czyżby?