"To bycie narzędziem Rosji nam się opłaca" - powiedział dziś Ekspert. Wszystko jedno, który i gdzie. To bez znaczenia. Fakt, że takie zdanie mogło mu przejść przez usta, jest cytowane i - założę się - przez wielu traktowane poważnie, właściwie podsumowuje już wizytę prezydenta Rosji, Dmitrija Miedwiediewa, zanim jeszcze na dobre się zaczęła.
Podobnie, jak doniesienia o nadzwyczajnych środkach bezpieczeństwa, jakie towarzyszą tej wizycie, luksusowemu i nowoczesnemu samolotowi i pełnej mobilizacji służb bezbieczeństwa, w tym BOR-u. To zresztą całkowicie zrozumiałe, kiedy przybywa Głowa Państwa, a Polska jako gospodarz jest poważnym państwem.
Czym jednak była Polska 10 kwietnia, kiedy Prezydent RP leciał do Rosji przestarzałą maszyną, lotem, o którym nie wiadomo, czy był cywilny, czy wojskowy, a na płycie lotniska czekał na niego JEDEN przypadkowy BOR-owiec, kierowca ambasadora?