Uśmiech może skłonić nas do zakupów. To oczywiste. Nie chodzi jednak o uśmiech sprzedawcy, ale nasz własny. I do tego... udawany. Czasopismo "New Scientist" opisuje na swoich stronach internetowych najnowszy pomysł japońskich naukowców. Pomysł, jak oszukać nas przy okazji poprawiając nam nastrój.
Emotion Evoking System opracowany przez Shigeo Yoshidę i jego kolegów z Uniwersytetu w Tokio to jakby unowocześniona wersja słynnych luster wyszczuplających, które podobno wieszają w przymierzalniach niektóre sklepy. Japończycy proponują zamiast nich ekrany komputerowe, które pokazują obraz kamer. Ten obraz też miałby być delikatnie modyfikowany, ale nie w biodrach, tylko na twarzy.
Badania prowadzone w Japonii z udziałem 21 ochotników pokazały, że jeśli widzimy swoje uśmiechnięte oblicze, poprawia nam się nastrój i jesteśmy skłonni lepiej oceniać to, co przymierzamy. Z drugiej strony, nasza własna ponura mina potrafi obrzydzić to, co mamy na sobie. Nie musimy się jednak naprawdę uśmiechać, czy smucić. Mamy przecież programy graficzne. Już drobna komputerowa korekta obrazu naszej twarzy, ułożenia ust i kącików oczu może zdziałać cuda.
Nie ma oczywiście gwarancji, że wyniki obserwowane w warunkach laboratoryjnych uda się powtórzyć w naturalnym otoczeniu. Nasze miny wyrażają różne emocje i trudno przewidzieć, czy udałoby się dodać nam uśmiech dostatecznie wiarygodnie. Poza tym, do luster mamy wciąż jeszcze więcej zaufania, niż do kamer i ekranów komputerowych. Nie jest jasne, czy klienci, a zwłaszcza klientki byliby skłonni zaakceptować za kotarą przymierzalni tak daleko posuniętą inwigilację. Nie znaczy to jednak, że takie próby nie będą podejmowane, jeśli tylko okażą się skuteczne.