Wstrzykiwanie substancji kosmetycznych w okolice czoła może być niebezpieczne i prowadzić nawet do utraty wzroku. Takie alarmujące doniesienia przynosi najnowszy raport, publikowany w czasopiśmie "JAMA Ophthalmology". Naukowcy z Los Angeles piszą w nim o przypadkach, gdy substancje stosowane dla poprawy wyglądu przypadkowo dostały się do naczyń krwionośnych odżywiających siatkówkę oka.

REKLAMA

Likwidacja zmarszczek przy pomocy tłuszczu, kolagenu czy kwasu hialuronowego, wstrzykiwanego pod skórę na czole czy wokół oczu stało się jednym z popularnych obecnie zabiegów kosmetycznych. Badacze z Retina Vitreous Associates Medical Group w Los Angeles zwracają jednak uwagę, że ponieważ tym rejonie twarzy mamy skomplikowaną siatkę tętniczek i żył, nie można do końca wykluczyć, że wstrzykiwany materiał dostanie się do krwiobiegu. Lekarze powinni mówić o tym ryzyku swoim pacjentom.

Autorzy pracy piszą głównie o sytuacji w USA. Amerykańska Federalna Komisja do Spraw Żywności i Leków dopuściła te preparaty do użytku tylko w środkowym rejonie twarzy, szczególnie wokół ust, gdzie nie mogą powodować tak poważnych skutków ubocznych, co najwyżej zasinienia, czy obrzęki. Podejmowanie na własną rękę przez lekarzy zabiegów iniekcji w rejonie czoła i oczu może mieć jednak dramatyczne i nieodwracalne konsekwencje.

Od razu trzeba zaznaczyć, że przypadki poważnych konsekwencji są rzadkie, były już jednak przypadku utraty wzroku, czy nawet udaru mózgu i śmierci. Autorzy opisują trzy przypadki, z którymi sami bezpośrednio się zetknęli. Kobieta w wieku ponad 40 lat straciła widzenie w prawym oku po zabiegu wstrzyknięcia w czoło kolagenu bydlęcego i preparatu Artefill. Mężczyzna ponad 30-letni po zastrzyku z kwasu hialuronowego utracił część widzenia w lewym oku. Potwierdzono, że preparat zablokował dopływ krwi do części siatkówki. Podobny przypadek zaobserwowano u ponad 60-letniej kobiety po serii zastrzyków z tkanki tłuszczowej w czoło. Pacjenci powinni być o tym ryzyku informowani.