„Na pierwszy rzut oka Polacy nie są przychylni. Wcale to nie jest ani rasizm, ani ksenofobia, jak niektórzy mówią. To niskie kompetencje międzykulturowe wynikające z braku kontaktu z osobami, które pochodzą z innej kultury” – mówi gość programu „Danie do Myślenia” w RMF FM Classic pochodzący z Nigerii polski polityk, wykładowca i duchowny John Godson. Jego zdaniem strach przed przyjmowaniem uchodźców wynika z obawy, że „dojdzie do islamizacji Europy”. „W mojej sytuacji to bardzo istotny fakt, że jestem chrześcijaninem i trafiłem na wspólnotę, która pokazała mi serdeczność. Wpływało to na moją adaptację w Polsce” – komentuje Godson. „Ubolewam nad tym, że w obecnym kryzysie z uchodźcami politycy wykorzystują tą sytuację do wzbudzenia najgorszych lęków w nas” – mówi gość RMF Classic. Jego zdaniem Polacy muszą wykorzystać swoją otwartość i gościnność, a wtedy uchodźcy bez problemy będą się integrować.
Tomasz Skory, RMF FM: Nie będziemy rozmawiać o polityce, za to o problemie uchodźców. Jest pan trzecim w historii polskiego sejmu parlamentarzystą imigrantem. Rozmawiamy dzień po podjęciu wstępnej decyzji przez szefów MSW krajów Unii o podziale uchodźców. Do Polski ma trafić nieco ponad pięć tysięcy tych uchodźców z Afryki. Proszę powiedzieć, pan jest zawiedziony czy ucieszony? Powinniśmy przyjąć więcej, mniej?
John Godson: Uważam, że bardzo dobrze, że polski rząd zmienił swoje podejście w tej sprawie, gdyż właśnie w tych tematach, o których rozmawiamy, Polska powinna pokazać, że jest nadal krajem solidarności. Bardzo się cieszę, że to zostało przyjęte. Nie przymuszone, ale dobrowolnie przyjęte.
Łatwo idzie integrowanie się, adaptacja ze społeczeństwem polskim? Pytam pana jako człowieka doświadczonego po dwudziestu latach.
To jest trudne pytanie. W dużej mierze zależy to od tego, jaki to jest imigrant. Różne czynniki wpływają na to, czy ktoś się adaptuje, czy się nie adaptuje. Na przykład wykształcenie, kontakt z autochtonami...
Czyli nami, tubylcami.
Tak, Polakami. To są rzeczy, które wpływają. Zdolności uczenia się języka. Tych czynników jest mnóstwo.
Czynnik religijny?
Czynnik religijny też. W mojej sytuacji to bardzo istotny fakt, że jestem chrześcijaninem i że trafiłem na wspólnotę, osoby, które pokazały mi otwartość, serdeczność. To bardzo wpłynęło na moją adaptację w Polsce.
A potwierdzi pan to, co wynika z badań, że generalnie to Polacy jednak nie są wcale tacy przychylni?
Na pierwszy rzut oka tak. Tak to wygląda. Wcale to nie jest ani rasizm, ani ksenofobia, jak niektórzy mówią. To jest to, co nazywam - niskie kompetencje międzykulturowe wynikające z braku kontaktu z osobami, które pochodzą z innej kultury. Pamiętam, że Polska powojenna była bardzo homogeniczna...
Jednolita...
Potem mieliśmy okres komunizmu, gdzie, żeby wyjechać za granicę, potrzebne były pozwolenia. Dzisiaj Polska jest otwartym krajem, Polacy podróżują za granicę i coraz bardziej stają się otwarci.
Polacy stają się otwarci, ale jednak u siebie w kraju tacy otwarci nie są. Jesteśmy otwarci tam, gdzie my wyjeżdżamy.
Ubolewam nad tym, że w obecnym kryzysie z uchodźcami politycy wykorzystują tę sytuację do wzbudzenia w nas tych najgorszych, najgłębszych lęków. Uważam, że w tej sytuacji strach jest złym doradcą. Trzeba do tego podchodzić w sposób pragmatyczny. Nie mamy co się obawiać.
Jest pan pewien?
Czasami mam wątpliwości, ale uważam, że jeżeli daliśmy radę z ponad 80 tysiącami islamskich uchodźców z Czeczeni, to damy radę. Jeżeli taki kraj, jak Grecja, mając 10 milionów obywateli, dała radę z 40 tysiącami uchodźców z Polski, to naprawdę damy radę.
Pan w sejmowej debacie na temat uchodźców tydzień temu mówił posłom, cytując Angelę Merkel: "boicie się islamizacji, to zacznijcie chodzić do kościoła". Myśli pan, że te obawy naprawdę maja uzasadnienie religijne? Czy to są takie obawy wynikające z braku kompetencji kulturowych, tak jak pan to zauważył.
Ja uważam, że jest ten aspekt religijny, strach wynikający z obawy, że dojdzie do islamizacji Europy. Takie też obawy mam. Ale ja nie uważam, że to jest z tego powodu, że są uchodźcy. Że to jest ten powód, z którego dojdzie właśnie do islamizacji. Myślę, że raczej wynika to z tego, że my jako wierzący w Europie staliśmy się chłodni, letni. Nasze życie już nie jest takie, jak było...
Nie jest emocjonalne, serdeczne? O to chodzi?
Nie przeżywamy wiary, tak głębokiej...
Duchowej...
Pamiętamy, kilkadziesiąt lat temu Europa wysyłała misjonarzy do innych części świata, dzisiaj coraz mniej. Może Polska jeszcze jest czołowym krajem, jeżeli chodzi o wysyłanie katolickich misjonarzy. Ale wracając do sprawy uchodźców, uważam, że jeżeli my jako wierzący będziemy głęboko przeżywający naszą wiarę, raczej będzie odwrotnie, będą przyjeżdżać i będę się nawracać a nie nas islamizować.
Co powinniśmy zrobić, by imigranci adaptowali się do polskich warunków? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl