Gościem Tomasza Skorego w "Daniu do Myślenia" był znany PR-owiec i doradca od wizerunku publicznego Piotr Tymochowicz. Tematem rozmowy były jego perypetie z przeszukiwaniami, które dość często w jego domu przeprowadzają na zlecenie prokuratury służby specjalne.
Tomasz Skory: Są sytuacje, których ludzie są ciekawi, ale nie bardzo chcą wiedzieć, jak to jest. Będziemy rozmawiać o wczesno-porannych wizytach uzbrojonych funkcjonariuszy służb, o nazwach zaklętych w trzech literkach, którzy przychodzą dokonać przesłuchania, przeszukania i innych czynności.
Piotr Tymochowicz: Myślałem, że przedstawicie mnie jako specjalistę - nie tylko od wizerunku, praktyki wywierania wpływu - ale od służb specjalnych. Jak mało kto mam bogate doświadczenie w tym względzie.
W tym roku odwiedzano pana 5 razy.
Nie było jeszcze u mnie służb Agencji Celnej i SKW.
Co niniejszym zgłaszamy. Rozumiem, że przywyka pan?
Można się w pewien sposób przyzwyczaić. Jakkolwiek groteskowo to brzmi - są elementy dramatyczne. Przeżyłem naloty, kiedy byłem w domu z małymi dziećmi. Przystawianie lufy karabinu do skroni i rzucanie na glebę nie należy do specjalnie przyjemnych.
A takie rzeczy się zdarzają?
Może przypomnę - nie wszyscy słuchacze śledzą losy Tymochowicza. Najpierw miałem wizytę w związku z rzekomymi, zboczonymi materiałami.
Pedofilskimi - w 2007 roku.
Nie tylko - szukali też zoofilii. To padło.
Zarzutów nie było.
Potem naloty w innej sprawie. Pomyśleli sobie, że może utrudniam śledztwo w Ministerstwie Rolnictwa - po śmierci Andrzeja Leppera. To też padło. Kolejna sprawa - pół roku temu. Dwa wysłania ABW o 6 rano - z związku z tym, czy jestem agentem Mosadu. Byłem przesłuchiwany dwa razy - po 6 godzin.
Otworzymy te rany... Jest pan agentem Mosadu?
Zna pan agenta Mosadu, który przyznałby się do tego w radiu?
Czyli może pan być? Pańskie doświadczenie jest ogromne.
Zgubiliśmy po drodze CBA. W ostatni piątek miałem wizytę CBA pod zarzutem... Nie zarzutem - ja nigdy nie mam zarzutów - zawsze jestem świadkiem. Dla ludzi jest to obojętne - czy jest się oskarżonym, podejrzanym czy świadkiem. Ludzie to traktują jednolicie. Prawda jest taka, że nigdy nie miałem zarzutów, nie byłem nawet podejrzanym - zawsze występuje jako świadek. Jest to dla mnie kłopotliwe. Miałem dwóch uczniów bardzo pojętnych - Zbyszka Stonogę i Marka Falentego. W związku z nimi byłem przesłuchiwany 13 razy, bo może coś wiem - jako świadek.
Jak to jest - kiedy przychodzą trzy literki z rana? Rzeczywiście o 6-7 rano?
Nie, godzina się opóźniła. Jeśli chodzi o CBA to jest 7 z minutami. ABW - 6 rano.
Dzwonią domofonem - grzecznie czekają na wpuszczenie?
ABW używa sygnału ciągłego - jak wcisną palec, nie mogą go wycisnąć. Chciałem uprzedzić, że gdybyście mieli taki nalot...W końcu każdy może być świadkiem w tym kraju.
Świadkiem każdy może być.
Wiele razy. Pamiętajcie, że agenci ABW - przepraszam, że to powiem - są dość tępi. Nie mają poczucia humoru. Szkoda czasu na żarty, dowcipy. Zadałem pytanie oficerowi ABW: "Gdybym był agentem - to co mi grozi? Bo nie mam adwokata przy sobie. Może najpierw mi pan powie, co mi grozi - a ja odpowiem na pytanie". Powiedział z bardzo poważną miną: "Panie Piotrze - jeszcze jedno tego typu pytanie, a następne zadam panu dopiero za 6 miesięcy".
Bardzo wyraźna sugestia tego, co może się wydarzyć.
Większe poczucie humoru mają ludzie z CBA. Zauważyłem też, że ładniejsze kobiety zatrudniają. Po agencie Tomku postawili na aspekt wizualny. Kobieta była bardzo ponętna ostatnio - sympatyczna, o słusznych kształtach, sportowej budowie ciała. Aż się chciało umówić...
Jak oni przychodzą rano - to się legitymują? Przedstawiają powody wizyty, postanowienia prokuratora, sądu? Można je spisać, zanotować?
Niekoniecznie - są umundurowani, więc dochodzą do wniosku, że sam mundur powinien działać. Agenci CBA trochę lepiej - po kolei wyjmują wszystkie legitymacje. Pozwalają przeczytać postanowienia prokuratora. Tylko nie do końca dobrze przeszkoleni są w przesłuchiwaniu - agenci CBA przechodzą zbyt szybko... Może krótkie szkolenie im zrobimy. Agenci CBA, słuchajcie - zanim przejdzie się do pytań szczegółowych, najpierw trzeba dać klientowi możliwość wypowiedzi swobodnej - może sam powie więcej.
Będzie go można złapać za słówko.
Dajcie 15 minut klientom, żeby mogli sami się wypowiedzieć. Potem przechodzimy do fazy pytań ogólnych - znowu jest nadzieja, że klient wyjawi więcej.
Dopiero potem szczegóły.
Dopiero na samym końcu - po 4-5 godzinach... Kiedy klient jest zmęczony - wtedy go męczymy. Bierzemy albo w krzyżowy ogień pytań, albo operujemy tzw. "pytaniami sprzecznymi". Dobrze jest, przypominać co dwie minuty, że za składanie fałszywych zeznań grozi teraz 8 lat.
Mimochodem wyszło nam szkolenie dla agentów - na dodatek darmowe. Wróćmy do tego, co dzieje się w domu, w którym doszło do najścia. Przeszukują drobiazgowo czy po łebkach? Poszukują rzeczy podklejonych pod szufladami, w przewodach wentylacyjnych, w spłuczce?
U mnie szukano umów ze spółkami Skarbu Państwa. Nawiasem mówiąc - nie miałem żadnych umów od 20 lat.
Dokładnie, precyzyjnie grzebali w książkach?
W zabawkach dzieci - co mnie zdziwiło - w lalkach mojej córki. Nie wiem, jak można byłoby upchać umowę w lalce. Byli na strychu - przy okazji wyczyścili mi strych, bo nie zaglądałem tam od 15 lat, więc było strasznie dużo kurzu. Tam tylko na kolanach można się poruszać - było tam chyba 5 agentów, więc mam czystą podłogę. Zapraszam częściej.
Patrzą domownikom na ręce? Idą z człowiekiem do łazienki?
Niestety mają podział płci. Do toalety wchodzą mężczyźni, a nie kobiety.