​1. Czy mogę jeszcze powiedzieć, że uprawiam "biały wywiad"?

REKLAMA

Biały wywiad polega na gromadzeniu informacji pochodzących z ogólnie dostępnych źródeł. Tak też niniejszym czynię. Korzystam z portali internetowych, które każdy może sobie poczytać. Jednak, moim skromnym zdaniem, nie każda lektura zasługuje na to miano. Nie wystarczy bowiem pochłaniać różne treści, trzeba je jeszcze przetrawić.

"‘Biała Europa’: 60 000 nacjonalistów maszeruje w dniu niepodległości Polski" - takim zakłamanym tytułem lewicowo-liberalny "Guardian" obwieścił warszawskie uroczystości naszego narodowego Święta Niepodległości. Czytam, że obecne podczas obchodów ksenofobiczne zwroty i skrajnie prawicowe symbole są znakiem wydarzenia opisywanego przez antyfaszystów jako magnes dla skrajnie prawicowych grup z Polski i zza granicy. Pod zdjęciem ilustrującym marsz widnieje podpis: "Polscy nacjonaliści zapalają flary". Co widzimy na fotografii? Tłum polskich patriotów niosących transparent z napisem "Armia Krajowa". Matthiew Taylor, dezinformator z brytyjskiej gazety, nie wie (albo "nie wie"), że AK to jedna z największych podziemnych formacji zbrojnych w Europie walczących z prawdziwymi nazistami, czyli głównie Niemcami i Austriakami. Oczywiście nieważne, że większość uczestników manifestacji na ulicach Warszawy świętowała 11 listopada właśnie w zgodzie z tą narodową a nie nacjonalistyczną (czytaj: "nazistowską") tradycją. "Guardian" dominantą demonstracji uczynił hasła, symbole i okrzyki skrajnego marginesu, łaskawie zauważając: "Liczebność w tym roku wydaje się większa i choć nie wszyscy w marszu są działaczami skrajnie prawicowymi lub faszystowskimi, to niewątpliwie stają się coraz ważniejsi i działają jak magnes dla skrajnie prawicowych grup na całym świecie." Właściwie w każdym niemal zdaniu tego artykułu zawarta jest antypolska manipulacja. "Policja szacuje, że w sobotnim wydarzeniu wzięło udział 60 000 osób, co zdaniem ekspertów było jednym z największych zgromadzeń skrajnie prawicowych działaczy w Europie w ostatnich latach." Brytyjski dziennikarz podkreśla, że wśród owych "skrajnie prawicowych liderów" biorących udział w marszu, obecny był były przywódca Angielskiej Ligi Obrony Stephen Lennon, lepiej znany jako Tommy Robinson. Może należałoby się samemu uderzyć w piersi, panie Matthiew Taylorze! Czy to nie jest wasz "problem" Wyspiarze, że na waszym terytorium działa English Defence League, organizacja uznawana za skrajnie prawicową? Nie będę cytował naszego powiedzenia, że pańska logika, panie dziennikarzu z "Guardiana" przypomina mi nasze znane hasło: "a u was w Polsce biją Murzynów". Albowiem, zgodnie z szalejącą polityczną poprawnością, nie można już bezkarnie używać słowa "Murzyn" (pochodzącego od wyrazu Maur). Czytam, że English Defence League zajmuje się organizowaniem ulicznych protestów przeciwko islamowi, prawu szariatu oraz ekstremizmowi islamskiemu. Czy obecność takich grup nie jest aby reakcją na idiotyczną politykę imigracyjną? Czy zamachy i demonstracje organizowane przez islamistów (także zwolenników proirańskiego Hezbollahu na ulicach Londynu z hasłami wzywającymi do totalnego zniszczenia Izraela) nie wywołują po prostu równiej ostrej reakcji ze strony "białych ekstremistów"? ("Białych", tak "białych"! Tak się ich określa także w lewackiej prasie.) Wrzucę jeszcze jeden kamyczek do ogródka pana Matthiew Taylora. Pisze pan o 60 000 nacjonalistów w Warszawie, mimo że prawdziwi zwolennicy nacjonalizmu stanowili tu mniejszość. To trochę tak, jakbym z faktu, że skrajnie prawicowa Angielska Liga Obrony mająca w swoich szeregach sekcje gejowską i żydowską, była organizacją gejów i Żydów. Nie sądzę, że jest pan tak mało inteligentny, żeby nie rozumiał pan absurdalności takiego dowodzenia. Dlatego wyciągam wniosek, że celowo pan manipuluje opinią publiczną. Warto więc dokładniej przyjrzeć się na przykładzie naszego Święta Niepodległości na czym polegają kłamstwa sączone od dwóch dni przez Media Głównego Nurtu - MainStream Media (MSM).

2. Gdy nieważne są fakty, rodzą się ich upiory

Słynny francuski pisarz Vladimir Volkoff, który szeroko opisał mechanizmy dezinformowania, bardzo klarownie je tłumaczy. Volkoff podaje prosty przykład z kroniki kryminalnej: "Pan Dupont pobił panią Dupont." Co z tym faktem może uczynić agent wpływu, którego zadaniem jest obrona wizerunku pana Duponta? Jest co najmniej kilka możliwości zmanipulowania relacji i opinii o tym zdarzeniu.

· Negacja faktów

Jeżeli odbiorcy nie są w stanie sprawdzić, co się rzeczywiście wydarzyło, najłatwiej po prostu bezczelnie skłamać: "Pan Dupont nie pobił pani Dupont". W przypadku Matthiew Taylora z brytyjskiego "Guardiana" niemożliwy był tak prymitywny fałsz. Cały świat widział przecież tłumy Polaków w Święto Niepodległości czczące pamięć o zmartwychwstaniu Ojczyzny po latach rozbiorów. Dziennikarz nie mógł też całkiem zbagatelizować zdarzenia, np. zaniżając liczbę jego uczestników. Pozostały mu więc inne metody, bardziej skomplikowane, wymagające większej przemyślności.

· Odwrócenie faktów

Agent wpływu może stwierdzić: "To pani Dupont pobiła pana Dupont". Sympatia opinii publicznej, która uwielbia ofiary i nienawidzi winowajców, natychmiast się odwróci. Pan Dupont, już nie jako kat a "prześladowany, zostanie oczyszczony z winy. To pani Dupont będzie oskarżana o najgorsze rzeczy. Właśnie tę metodę dezinformacji zastosowano ilustrując artykuł Matthiew Taylora (i dowodząc "prawdziwości" fałszywej tezy o 60 000 nacjonalistów) fotografią polskich patriotów niosących transparent z napisem "Armia Krajowa". To nie AK walczyła z Niemcami ("nazistami"), to AK stała się symbolem "nazizmu". Właśnie obrazy działają na podświadomość odbiorcy, utrwalając subtelne komunikaty. Dlatego tak szybko odezwał się rezonator, były współpracownik lewaczki Hillary Clinton - niejaki Jessy Lehrich - który nie napisał już o 60 000 nacjonalistów, o nie! To za słabe! Poszedł dalej! Zamieścił tweeta o następującej treści : "60 000 nazistów maszerowało dziś na ulicach Warszawy".

Czy spotka go jakaś kara? Śmiem wątpić. Niech mi zatem wolno napisać, że ów (((eksdoradca))) Hillary Clinton jest po prostu polonofobem i sieje po całym świecie ohydną antypolską propagandę.

Owe propagandowe gierki łatwo jest ukazać i przeanalizować. Bardzo są prymitywne, choć skuteczne.

· Mieszanina prawdy i kłamstwa

Metodę tę zawodowi kłamcy stosują wtedy, kiedy opinia publiczna już wie o tym, co się stało, lecz nie jest świadoma szczegółów. Agent wpływu przyznaje wówczas ,że faktycznie pan Dupont pobił panią Dupont, lecz tak naprawdę to ona zainicjowała scysję. Podobnie w przypadku Marszu Niepodległości. Wprawdzie Prawo i Sprawiedliwość nie rozpowszechnia haseł antysemickich i antyfaszystowskich, ale to ono "zaczęło", to PiS wezwał do marszu, więc to tak ... jakby ta właśnie nienacjonalistyczna partia patriotów wznosiła rasistowskie hasła, partia, która oddaje tego dnia hołd Józefowi Piłsudskiemu, przyjacielowi Żydów. Absurd goni absurd? Tak myślałby ktoś, kto nie rozumie jak działają podobne mechanizmy. Takie fałszywe komunikaty słane są tysiącami w świat - w prasie, w telewizji, w radiu oraz w mediach społecznościowych. Aby wyrwać się hipnozie trzeba wiedzieć jak.

· Modyfikacja motywu

To kolejny sposób na uśpienie naszej czujności i pokierowanie naszymi poglądami tam, gdzie sobie życzą lewaccy Władcy Marionetek, globaliści, którym zagraża polski patriotyzm, dlatego chcą go wszystkim obrzydzić i wyrugować z normalnych społecznych zachowań. Modyfikacja motywu polega na wykreowaniu takiej intencji , która nie byłaby hańbą dla pana Dupont. Manipulator zacznie rozpowszechniać wieści, że tak naprawdę pani Dupont jest masochistką i jej pobicie miało charakter aktu erotycznego. Jej mąż po prostu spełniał zachcianki swojej połowicy. Na tym właśnie polega modyfikacja motywu Marszu Niepodległości. Został on - według manipulatorów- zainicjowany nie z powodów patriotycznych, uczczenia 99 rocznicy odzyskania suwerenności przez Polskę zagrabionej przez ościenne państwa, a z przyczyn ideologicznych: rozpowszechniania założeń skrajnych, totalitarnych ugrupowań. Polska - świętująca swoją historię, w której najczęściej starała się wydobyć z roli ofiary agresorów- stała się agresywnym centrum ruchów groźnych dla cywilizowanego świata. To nie przypadek, a element szerszej strategii.

3. Dziel (się) i rządź

Cui bono? Komu to wszystko służy? Niemcy i Rosja, tak jak kiedyś dzielili się Polską, mogą tym razem podzielić się z nami swoją odpowiedzialnością za kolejne zbrodnicze zabory i wojny. Żydzi mogą uchodzić za jedyną ofiarę II wojny światowej, jakby oprócz straszliwego Holocaustu nie było innych zbrodni, w tym niemieckiej (nazistowskiej) i rosyjskiej (sowieckiej) hekatomby dokonanej na nas Polakach. Temu celowi służą światowe przekaźniki, w których swoje antypolskie strategie stosują z powodzeniem obcy agenci wpływu, oraz ich rezonatory i pożyteczni idioci w naszym kraju. Bardzo dobrze więc się stało, że prezes Prawa i Sprawiedliwości właśnie 11.11. podkreślił, że rząd nie zrezygnuje z reparacji od Niemiec za II wojnę światową: "Francuzom zapłacono, Żydom zapłacono, wielu innym narodom zapłacono za straty, które ponieśli w II wojnie światowej, Polakom nie i to przyjmowanie tego faktu jako oczywistego to jest element tej mikromanii narodowej, tego kompleksu, który nam wmawiano. Musimy to odrzucić, to jest część także tego samego wielkiego przedsięwzięcia, bo tu chodzi nie tylko o środki materialne, tu chodzi o nasz status, o nasz honor." Akcja dyfamacyjna, oszczercza propaganda, zniesławiająca fala antypolskiego hejtu, ma osłabić siłę naszej argumentacji.

4. Rodzi się w Polsce nazistowska kultura

"60 000 osób dołącza do skrajnie prawicowego marszu w Dzień Niepodległości Polski" - alarmuje tytuł w brytyjskim "The Telegraph". "Nacjonalistyczny marsz dominuje w dniu niepodległości Polski"- grzmi "The New York Times". "Dzień Niepodległości Polski oszpecony przez marsz skrajnej prawicy"- smuci się "Daily Mail". "60 000 osób dołącza do skrajnie prawicowego marszu w Polsce wołając ‘o białą Europę’". - ubolewa brytyjskie "Metro". I tak w kółko w tym stylu. Słowo refren to "naziści".

Zacząłem odnosić wrażenie, że w Polsce panuje jakaś "kultura nazistowska"! Postanowiłem zagłębić się w jej mętne źródła, będąc ciekaw jak może się odzwierciedlać, skoro dla mainstreamowych mediów (MSM) na Zachodzie, sporej części dziennikarzy w Polsce oraz totalnej opozycji w naszym kraju, jest ona taka "modelowa". Sięgnąłem więc dzieła zatytułowanego wprost "The Nazi Kultur in Poland". Była to praca napisana w Warszawie, mieście Marszu Niepodległości, w 1941 roku podczas okupacji "nazistowskiej", czyli niemieckiej po prostu. W 1942 działacze polskiego podziemia wywieźli ją do Wielkiej Brytanii. Jak czytam w internetowej encyklopedii autorzy wówczas ukrywali swoją tożsamość. Dziś już wiadomo, że byli to specjaliści w różnych dziedzinach kultury: Stanisław Lorentz, Bogdan Suchodolski, Józef Grycz. Praca powstała pod redakcją profesora Wacława Borowego. Angielska edycja opatrzona była słowem wstępnym poety Johna Masefielda. Liczyła 21 rozdziałów.

Tłumaczę sobie jeden z nich, żeby uświadomić sobie, czy dziś faktycznie w Polsce, jak dowodzą znawcy, panuje kultura nazistowska. Czy Polacy faktycznie zwariowali i sami zafundowali dziś sobie nazizm w Warszawie?

Czytam w pracy "The Nazi Kultur in Poland", że w centrum każdego polskiego miasta niemieckie nazwy nadawane są powszechnie ulicom, miastom i wioskom. ‘Kto mówi po polsku jest naszym wrogiem’ - głosi niemiecka dyrektywa. Język polski jest zabroniony w biurach i sklepach Poznania, Pomorza i Śląska. I zajmuje drugie miejsce w Generalnym Gubernatorstwie. Tutaj także, choć jest to Heimstätte, wszystkie polskie godła państwowe są usuwane. Niemiecki orzeł i swastyka widnieją wszędzie, nawet na skrzynkach Polskiej Państwowej Fabryki Tytoniu. Jeszcze bardziej ‘genialne’ pomysły Niemcom przychodzą do głowy w ‘sympatycznej’ pracy upokarzania Polaków. W Poznaniu żaden Polak nie może wsiąść do tramwaju przed godziną 8.15, w którym to czasie praca już wre we wszystkich fabrykach i biurach. Rowery są zabronione (poza specjalnym zezwoleniem), podobnie jak taksówki. Polacy muszą korzystać z tylnych drzwi każdego urzędu, bowiem wyłącznie Niemcy korzystają z frontowych. Sklepy przy głównych ulicach są tylko dla Niemców. Lepsi fryzjerzy, kawiarnie i restauracje są "tylko dla Niemców" - do uroczej formuły dodaje się czasami komunikat ‘Brak wstępu dla psów i Polaków’. Na ulicach żaden Polak nie może nosić laski ani skórzanego etui. Nie może paradować w futrze ani filcowym kapeluszu. "Ulica należy do zwycięzców, a nie do zwyciężonych" - uważa rasa Panów. Polacy muszą usuwać się z drogi i kłaniać się, jeśli natkną się na umundurowanego Niemca. Nie mogą wejść do publicznych parków ani korzystać z ławek na publicznych placach. Żaden Polak nie może korzystać z budki telefonicznej ani wykonywać połączeń międzymiastowych. W pociągach i autobusach Polacy muszą podróżować w osobnych częściach i przedziałach. Tylko Niemcy mogą korzystać z szatni i poczekalni, tylko Niemcy mogą się wyprawiać do letnich kurortów lub brać udział w jakiejkolwiek zabawie i zabawie sportowej. Żaden Polak nie może zamówić złotych zębów od swojego dentysty, polskie dzieci na próżno proszą o świece na choince ... i tak dalej, bez końca. Dobry jest każdy sposób, który godzi w narodowość godność i może poniżać podbity lud. Dr Hans Frank, generalny gubernator okupowanych ziem Rzeczypospolitej, przed świętami Bożego Narodzenia 1940 r. podsumował tę nazistowską kulturę w naszym kraju w takich rozbrajająco szczerych słowach: "Państwo polskie powinno zniknąć. Im dłużej trwa, tym bardziej pewne będzie źródło trwałych niepokojów w Europie."

Podobieństwo uderzające.