…….. ………. . …….. …. …

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Prof. Lars Chittka, czuły przyjaciel pszczół - rozmowa Bogdana Zalewskiego

1. Profesor Lars Chittka, gość Copernicus Festival 2024 w Krakowie, jest wielkim znawcą pszczelego kosmosu.

2. Szczegółami z życia tych stworzeń sypie jak z rękawa.

3. Zastanawiam się, jak można tak zespolić w sobie umysł i uczucie, rozum i emocje, Mickiewiczowskie "szkiełko i oko" z "miej serce i patrz w serce".

4. Czułość to dość już zgrany, abstrakcyjny rzeczownik, po wystąpieniu naszej literackiej Noblistki - Olgi Tokarczuk.

5. Zastosowałem go jednak w tytule, bo najbardziej mi pasował, tak żeby się wszystko zgadzało, z matematyczną precyzją, niemal jak w ulu.

6. Emocje także dla mnie są bardzo ważne, nie udaję tu obiektywnego dziennikarza, nie tylko dlatego, że uprawiam publicystykę w blogu na internetowej stronie.

7. Lepiej mówić prawdę, nie tylko w serwisie informacyjnym, w którym królują fakty.

8. Inną, ale równie prawdziwą dziennikarską robotą, jest twórczość blogera.

9. Miałem zaszczyt i przyjemność rozmawiać z urodzonym w Niemczech profesorem przez komunikator ZOOM.

10. Ale nie wykorzystałem obrazu, ponieważ obraz naukowca na ekranie był mocno psychodeliczny.

11. Kolory były niemal takie, jak na filmie kręconym w podczerwieni.

12. Rozmazywał się widok głowy okolonej srebrnymi włosami.

13. Obroty szyi powodowały, że fryzura pozostawiała za sobą wielobarwne aureole i szerokie smugi.

14. Światło wywoływało efekt jak na blueboxie, bo sylwetka prof. Chittki odcinała się ostro od tła, a czasem znikały kończyny.

15. Widok mnie trochę rozpraszał, zwłaszcza że musiałem skupiać się na poprawności swojej angielszczyzny.

16. Ikoniczność zaczęła dominować w moim umyśle.

17. Asocjacje wywoływały we mnie dodatkowy - mentalny - film

18. Trochę tak, jakbym zamienił się w pszczołę i uczonego widział jej oczyma.

19. Wyobraźnia mnie ponosiła, więc musiałem ograniczyć jej wodze.

20. Streszczam jednak to moje wrażenie, bo ta sytuacja ma również metaforyczny sens.

21. Oczy człowieka nie są w stanie, bez aparatury, oglądać dookolnego świata z pszczelej perspektywy.

22. Człowiek jest gorszy w percepcji wzrokowej, ma mniejsze możliwości.

23. Ekran przez moment zgasł, na ułamek sekundy znikł mi obraz niemieckiego uczonego.

24. Wyobraźmy sobie, że nagle znika światło: siedzimy w ciemnicy, przerażeni, bo nie wiemy, co się czai za rogiem, kto może na nas czyhać.

25. Czar życia pryska, gdy umknęło nam światło.

26. Ewentualnie możemy zaświecić latarkę, jeśli ją mamy przy sobie, zapalić zapałkę, pstryknąć zapalniczką.

27. Małe pszczoły tego nie mogą, nie mają sztucznego światła.

28. Ekran im jednak nie gaśnie, bo doskonale widzą po ciemku.

29. Groza ich nie ogarnia, bo widzą pomimo mroku.

30. Orientują się w przestrzeni, wykonując znaczące tańce, ruchy pełne słów, a nie snów jak nasze w nocy.

31. Okaleczy je ktoś okrutny, pozbawi skrzydełek?

32. Komunikują się za pomocą feromonów, też nie trzeba do tego słonecznych promieni.

33. Ach, zostać przez chwilę prawdziwą pszczołą, a nie tylko mieć ersatz ich widzenia na ekranie peceta, podczas rozmowy z ich przyjacielem z Niemiec!

Psz­czoły po­sia­dają wszyst­kie tra­dy­cyjne ro­dzaje zmy­słów, któ­rymi dys­po­nuje czło­wiek (do­tyk, wzrok, słuch, węch, smak, czu­cie tem­pe­ra­tury), jak i te, o któ­rych zwy­kle nie my­ślimy w ka­te­go­riach zmy­sło­wych (ta­kie jak zmysł rów­no­wagi czy po­czu­cie upły­wu czasu). Psz­czoły mają rów­nież zmy­sły, któ­rych nam bra­kuje (w tym ma­gne­tycz­ny kom­pas). Ude­rza­jące jest jed­nak to, jak bar­dzo świat psz­czół różni się od na­szego w każ­dym moż­li­wym wy­mia­rze sen­so­rycz­nym. // Te­raz wiemy, że więk­szość zwie­rząt (i wszyst­kie psz­czoły) wi­dzi świa­tło ul­tra­fio­le­towe (UV) – my, lu­dzie (i więk­szość ssa­ków), je­ste­śmy pod tym wzglę­dem dość od­osob­nieni z na­szymi nie­czu­łymi na UV ocza­mi. // Żadne inne zwie­rzę nie uczy się ko­lo­rów tak szyb­ko. W ciągu dzie­się­cio­leci, które upły­nęły od tych prze­ło­mo­wych ba­dań na psz­czo­łach miod­nych, ucze­nie się ko­lo­rów zo­stało prze­te­sto­wane na znacz­nie więk­szej licz­bie zwie­rząt. W ana­li­zie po­rów­naw­czej szyb­ko­ści ucze­nia się ko­lo­rów u je­de­na­stu ga­tun­ków zwie­rząt psz­czoły miod­ne wy­pa­dły jako naj­szyb­sze, tuż przed ry­bami, a po­tem pta­kami – w ja­skra­wym kon­tra­ście do naj­wol­niej­szych, któ­rymi były ludz­kie nie­mow­lęta. // To dzię­ki pracy nad sys­te­mami zmy­sło­wymi owa­dów po raz pierw­szy zro­zu­mie­li­śmy, że świat, który po­strze­gamy, nie jest obiek­tywną, praw­dziwą re­pre­zen­ta­cją fi­zycz­nej rze­czy­wi­sto­ści. Jest to ra­czej ob­raz po­zorny, fil­tro­wany przez me­cha­ni­zmy sen­so­rycz­ne, które każdy ga­tu­nek zwie­rząt na­był pod­czas ewo­lu­cji. Te­raz, gdy już za­po­zna­li­śmy się z tym, jak za­ska­ku­jąco ina­czej psz­czoły po­strze­gają ko­lory, je­ste­śmy go­towi spo­tkać się z jesz­cze dziw­niej­szymi spo­so­bami „czu­cia” ota­cza­ją­cego nas i psz­czoły śro­do­wi­ska – w szcze­gól­no­ści z ta­kimi, które w nie­któ­rych przy­pad­kach nie mają od­po­wied­nika u lu­dzi. // Pod­czas gdy roz­dziel­czość prze­strzen­na wzro­ku owa­dów jest gor­sza niż na­sza (wi­dzą mniej „pik­seli”), mogą one wi­dzieć dużo szyb­ciej – zbie­ra­jąc wię­cej in­for­ma­cji w jed­no­stce czasu. Ty­powe oświe­tle­niowe li­stwy su­fi­towe za­si­lane prą­dem prze­mien­nym włą­czają się i wy­łą­czają 50 lub 60 razy na se­kundę – z czę­sto­tli­wo­ścią nie­wi­dzial­ną dla na­szych po­wol­nych oczu. Dla wielu owa­dów (w tym psz­czół) ta­kie świa­tło bę­dzie jed­nak ist­nym stro­bo­sko­pem bły­ska­ją­cym w sza­lo­nym tem­pie, wła­śnie dzię­ki owa­dziej szyb­ko­ści prze­twa­rza­nia sy­gna­łów wzro­ko­wych pię­cio­krot­nie więk­szej niż u lu­dzi. Lu­dzie czę­sto wy­ra­żają zdzi­wie­nie, że owady, przy sto­sun­kowo krót­kim ży­ciu, mogą mieć tak bo­gate ży­cie psy­chicz­ne. Ale ich ży­cie jest nie tylko krót­sze, lecz także „gęst­sze”: je­śli naj­mniej­sze po­strze­gane jed­nost­ki czasu są ogra­ni­czone szyb­ko­ścią wi­dze­nia, psz­czoły by­łyby w sta­niesta­nie za­re­je­stro­wać znacz­nie wię­cej zda­rzeń w ciągu go­dziny niż lu­dzie. // Na­rządy zmy­słów mogą znaj­do­wać się w dziw­nych miej­scach u róż­nych ro­dza­jów owa­dów. Na­rządy słu­chu mogą być umiesz­czone na klat­ce pier­sio­wej, brzu­chu, no­gach lub apa­ra­cie gę­bo­wym, a nie­które owady są cał­ko­wi­cie głu­che (jak po­dej­rze­wał John Lub­bock, gdy jego mrów­ki nie zdo­łały prze­ka­zać i ode­brać te­le­fo­nicz­nego ko­mu­ni­katu alar­mo­wego mię­dzy mro­wi­skami). Nie­które samce mo­tyli mają re­cep­tory świa­tła w swo­ich ge­ni­ta­liach, po­ma­ga­jące im od­na­leźć cel pod­czas ko­pu­la­cji. Po sku­pie­niu się na czu­ciu ko­loru przez psz­czoły przyj­rzymy się te­raz in­nym „ob­cym” (dla nas) zdol­no­ściom sen­so­rycz­nym tych owa­dów. // W prze­ci­wień­stwie do pta­ków wę­drow­nych, psz­czoły za­zwy­czaj nie mają z na­tury pre­fe­ro­wa­nych kie­run­ków lotu w za­leż­no­ści od pory roku. Mu­szą na­uczyć się drogi do oraz z do­brego źró­dła po­ży­wie­nia, kie­ru­jąc się po­ło­że­niem słoń­ca, mimo że kąt mię­dzy sku­pi­skiem kwia­tów a azy­mu­tem słoń­ca zmie­nia się w za­leż­no­ści od pory dnia. Po­trze­bują one za­tem po­czu­cia czasu oraz po­śred­nich da­nych o tym, gdzie się znaj­dują na pla­ne­cie. // Nie wiem, czy kie­dy­kol­wiek pró­bo­wa­łeś orien­to­wać się w cał­ko­wi­tej ciem­no­ści (mam na my­śli nie tyle ciem­ną noc, ile ab­so­lutną ciem­ność, taką, jaką można zna­leźć na przy­kład w piw­nicy bez okien; re­stau­ra­cje ofe­ru­jące „ko­la­cje w ciem­no­ści”, które po­wsta­ły w wielu mia­stach, mogą być tu­taj przy­dat­nym do­świad­cze­niem). W ta­kich oko­licz­no­ściach je­steś cał­ko­wi­cie po­zba­wiony orien­ta­cji i bez­radny. Po­ru­szasz się z pręd­ko­ścią śli­maka, ma­ca­jąc rę­kami wzdłuż ścian i wciąż wpa­da­jąc na różne obiek­ty. Ale moje trzmie­le cho­dziły szyb­ko i były wy­raź­nie zo­rien­to­wane – oka­zało się, że po­dob­nie jak mrów­ki wy­zna­czały drogę śla­dami za­pa­cho­wymi. // Ale na­wet po cał­ko­wi­tym usu­nię­ciu śla­dów za­pa­cho­wych owady na­dal były zo­rien­to­wane we wła­ści­wym, zna­jo­mym kie­runku sta­cji do­kar­mia­nia. Jest praw­do­po­dobne, że trzmie­le rów­nież wy­ko­rzy­sty­wały ziem­skie pole ma­gne­tycz­ne do tego za­da­nia (cho­ciaż osta­tecz­ny do­wód czeka na eks­pe­ry­men­talną we­ry­fi­ka­cję, w któ­rej ma­ni­pu­la­cji podda się ziem­skie pole ma­gne­tycz­ne). // Być może naj­bar­dziej oso­bli­wymi na­rzą­dami zmy­słów psz­czoły są czuł­ki (ryc. 3.5). Wy­obraź so­bie, że masz dwa do­dat­kowe ra­miona (ale bez pal­ców) przy­mo­co­wane do głowy, lecz te ra­miona nie mają zdol­no­ści pod­no­sze­nia rze­czy. Za­miast tego ich je­dyną funk­cją jest zdo­by­wa­nie in­for­ma­cji sen­so­rycz­nych o twoim śro­do­wi­sku. Mogą wą­chać, sma­ko­wać, sły­szeć, wy­czu­wać tem­pe­ra­turę, wil­got­ność, prądy po­wie­trza, pole elek­trycz­ne oraz ana­li­zo­wać kształ­ty i tek­stury po­wierzch­ni. // My, lu­dzie, mamy na­sze zmy­sły wzro­ku, słu­chu, wę­chu i smaku sta­ran­nie upa­ko­wane w zu­peł­nie róż­nych na­rzą­dach zmy­słów (i nie mo­żemy na przy­kład do­dat­kowo sma­ko­wać sto­pami). U psz­czół jest zu­peł­nie ina­czej – ich czuł­ki są wie­lo­funk­cyjne jak szwaj­car­ski scy­zo­ryk! Opusz­ki na­szych pal­ców są pod tym wzglę­dem nieco po­dobne do czuł­ków: mo­żemy za ich po­mocą wy­czuć tek­sturę i kształt przed­miotu, a także zmie­rzyć jego tem­pe­ra­turę i wil­got­ność. Ale wy­obraź so­bie, że mo­żesz go także po­wą­chać, po­sma­ko­wać, usły­szeć i zmie­rzyć jego ła­du­nek elek­trycz­ny – wszyst­ko w tym sa­mym cza­sie i tymi sa­mymi opusz­kami pal­ców. Zmy­słowy świat owa­dów jest dziw­ny i bo­gaty. // Już Dar­win za­uwa­żył, że „zdol­ność psz­czoły do bu­do­wa­nia pla­strów” zo­stała „uzna­na przez przy­rod­ni­ków za naj­wspa­nial­szy ze wszyst­kich zna­nych in­stynk­tów”. Na pierw­szy rzut oka jest to cud zwie­rzę­cej ar­chi­tek­tury. Zręcz­ność wy­ma­gana od sze­ścio­noż­nego zwie­rzę­cia do wy­twa­rza­nia po­wta­rzal­nej struk­tury z taką re­gu­lar­no­ścią i pre­cy­zją musi być nie­zwy­kła. Po­wsta­ła kon­struk­cja jest rów­nież przy­kła­dem in­ży­nie­rii wy­soce zop­ty­ma­li­zo­wa­nej: sze­ścio­kątne ko­mórki są lep­sze niż okrą­głe ko­mórki trzmie­li, bo ten drugi układ mar­nuje dużo miej­sca po­mię­dzy ko­mór­kami. Kwa­dra­towe lub trój­kątne ko­mórki fak­tycz­nie mo­głyby się sty­kać bez mar­no­wa­nia miej­sca, ale po­nie­waż ro­snące w nich larwy nie są kwa­dra­towe ani trój­kątne, sporo prze­strze­ni mar­no­wa­łoby się z ko­lei we­wnątrz ko­mó­rek. Hek­sa­go­nalne ko­mórki są więc do­brym roz­wią­za­niem, wy­ko­rzy­sty­wa­nym nie tylko przez psz­czoły, lecz także nie­które ga­tunki os (choć te ostat­nie bu­dują je z pa­pieru, a nie z wo­sku). // Co istot­ne, ża­den inny ro­dzaj psz­czół, z wy­jąt­kiem psz­czoły miod­nej, nie bu­duje sze­ścio­kąt­nych pla­strów o kon­struk­cji dwu­stron­nej, co jest ko­lejną im­po­nu­jącą umie­jęt­no­ścią po­zwa­la­jącą za­osz­czę­dzić miej­sce. Dno każ­dej sze­ścio­kąt­nej ko­mórki ma kształt pi­ra­midy (znowu – jest to roz­wią­za­nie bar­dziej wy­dajne niż dno zu­peł­nie pła­skie),a dwie stro­ny grze­bie­nia do­sko­nale łą­czą się ze sobą dzię­ki pi­ra­mi­dal­nym pod­sta­wom ko­mó­rek. Taka dwu­stron­na kon­struk­cja nie by­łaby do­brym roz­wią­za­niem w przy­padku po­zio­mych pla­strów psz­czół bez­żą­dło­wych – gra­wi­ta­cja jest bez­li­to­sna, nie można więc ła­two prze­cho­wy­wać miodu w na­czy­niu, któ­rego otwór jest skie­ro­wany w dół. Psz­czoły miod­ne bu­dują za­tem swoją struk­turę pla­stra w pio­nie, a otwór każ­dej ko­mórki skie­ro­wany jest w bok. Gdyby jed­nak ko­mórki były usta­wione ide­al­nie pro­sto­pa­dle do kie­runku dzia­ła­nia gra­wi­ta­cji – na­dal trud­no by­łoby prze­cho­wy­wać w nich płyn­ną za­war­tość (co można szyb­ko zwe­ry­fi­ko­wać, trzy­ma­jąc otwar­ty słoik z płyn­nym mio­dem po­ziomo). Na­czy­nie musi być trzy­mane pod ką­tem, aby lep­kość miodu i jego przy­czep­ność do na­czy­nia za­trzy­mały go w środ­ku. I to wła­śnie ro­bią psz­czoły miod­ne: ko­mórki pla­stra są lekko po­chy­lone i skie­ro­wane swo­imi otwo­rami nie­znacz­nie w górę. Po­szcze­gólne pla­stry bu­do­wane są rów­no­le­gle, po­zo­sta­wia­jąc ro­bot­ni­com wy­star­cza­jąco dużo miej­sca do swo­bod­negopo­ru­sza­nia się. Wszyst­kie te re­guły są za­cho­wy­wane bar­dzo ści­śle, na­wet mimo nie­re­gu­lar­nego kształ­tu dziu­pli (mogą nimi być na przy­kład pu­ste w środ­ku pnie drzew), w któ­rych nie­które ga­tunki psz­czół miod­nych gnież­dżą się na­tu­ral­nie (w prze­ci­wień­stwie do pro­sto­pa­dło­ścien­nych skrzy­nek do­star­cza­nych im przez psz­cze­la­rzy). // Rój psz­czół po­dró­żo­wał kie­dyś na po­kła­dzie promu ko­smicz­nego Chal­len­ger, dwa lata przed jego ostat­nią, ska­zaną na nie­po­wo­dze­nie mi­sją w 1986 roku. Psz­czoły miod­ne spę­dziły cały ty­dzień w sta­nie ze­ro­wej gra­wi­ta­cji. Nie tylko na­uczy­ły się la­tać w ta­kich wa­run­kach,ale rów­nież zbu­do­wały tam pla­ster z ko­mó­rek o nor­mal­nych wy­mia­rach. Je­dyna róż­nica (w po­rów­na­niu z pla­strem zbu­do­wa­nym na Ziemi) po­le­gała na tym, że ko­mórki ko­smicz­nego pla­stra miodu nie były kon­se­kwent­nie skie­ro­wane w dół – nie jest to za­ska­ku­jące, po­nie­waż w sta­nie ze­ro­wej gra­wi­ta­cji nie ma oczy­wi­stego „dołu”. Geo­me­tria pla­strów była jed­nak pra­wi­dłowa: kilka z nich miało ty­pową pro­stą, pła­ską struk­turę i było zbu­do­wa­nych mniej wię­cej rów­no­le­gle, przy cał­ko­wi­tym braku gra­wi­ta­cji. // Tak w skró­cie dzia­ła ję­zyk tańca. Zna­la­zł­szy ob­fite źró­dło po­ży­wie­nia, zbie­racz­ka po­ru­sza się, ma­cha­jąc od­wło­kiem na boki i po­su­wa­jąc się po li­nii pro­stej do przo­du. Na­stęp­nie za­kręca, za­ta­cza­jąc pół koła w lewo i wra­ca­jąc do punk­tu star­to­wego, po czym wy­ko­nuje ko­lejny fa­li­sty marsz po pro­stej, by wresz­cie skrę­cić w prawo, kre­śląc dru­gie pół­kole (ryc. 5.2). Sche­mat ten po­wta­rza się wie­lo­krot­nie i chęt­nie przy­glą­dają mu się bez­czyn­ne ro­bot­nice w ulu. Wkrót­ce po roz­po­czę­ciu ta­kich tań­ców dzie­siąt­ki nowo zwer­bo­wa­nych zbie­ra­czek przy­by­wają do re­kla­mo­wa­nego źró­dła po­ży­wie­nia. // Pa­mię­tajmy, że w ulu jest za­zwy­czaj ciem­no, więc inne psz­czoły nie mogą wi­zu­al­nie ob­ser­wo­wać tańca – mu­szą go roz­szy­fro­wać, po­dą­ża­jąc za tań­czącą psz­czołą i wy­czu­wa­jąc jej ru­chy, pod­czas gdy ta wy­ko­nuje ko­lejne ósem­ki. Ob­ser­wa­torki tańca mu­szą na­uczyć się wska­za­nych in­for­ma­cji o lo­ka­li­za­cji, roz­szy­fro­wać je, a na­stęp­nie za­sto­so­wać w póź­niej­szym cza­sie w zu­peł­nie in­nej prze­strze­ni niż miej­sce, w któ­rym zo­stały one po­zy­skane. Ża­den inny ga­tu­nek (oprócz lu­dzi) nie używa po­dob­nie sym­bo­licz­nej re­pre­zen­ta­cji do ko­mu­ni­ko­wa­nia się o lo­ka­li­za­cjach prze­strzen­nych w świe­cie rze­czy­wi­stym. // Wszyst­kie ga­tunki psz­czół miod­nych wy­ka­zy­wały to samo za­cho­wa­nie po­le­ga­jące na za­kre­śla­niu po­wta­rza­nych óse­mek (choć z nieco in­nymi „dia­lek­tami”, w różny spo­sób ko­du­ją­cymi kie­runki i od­le­gło­ści). U wszyst­kich ga­tun­ków kie­ru­nek do źró­dła po­ży­wie­nia jest oce­niany w od­nie­sie­niu do ak­tu­al­nej po­zy­cji słoń­ca. // Kiedy prze­pro­wa­dza się eks­pe­ry­menty do­ty­czące ucze­nia się psz­czół, czę­sto zda­rza się, że jedna lub dwie „ge­niusz­ki” roz­wią­zują pro­blem szyb­ciej niż wszyst­kie inne prze­ba­dane owady – albo w wy­jąt­kowo sku­tecz­ny spo­sób, albo sto­su­jąc po­dej­ście cał­ko­wi­cie nie­ocze­ki­wane przez eks­pe­ry­men­ta­to­rów. // Tak jak ist­nieją róż­nice w „oso­bo­wo­ści” mię­dzy po­szcze­gól­nymi psz­czo­łami, tak mogą one rów­nież ist­nieć mię­dzy ko­lo­niami owa­dów spo­łecz­nych. Psz­cze­la­rze do­brze wie­dzą na przy­kład, że nie­które ule są wy­jąt­kowo agre­sywne, pod­czas gdy inne mogą być szcze­gól­nie do­brymi pro­du­cen­tami miodu. // Ist­nieją ogrom­ne róż­nice w sys­te­mach sen­so­rycz­nych, za­cho­wa­niu i ucze­niu się mię­dzy po­szcze­gól­nymi psz­czo­łami i mię­dzy ich ko­lo­niami. Po­strze­ga­nie psz­czół jako istot o nie­po­wta­rzal­nych „oso­bo­wo­ściach”, po­sia­da­ją­cych in­dy­wi­du­alne pre­fe­ren­cje, zdol­no­ści zdo­by­wa­nia in­for­ma­cji i pa­mięć, rzuca rów­nież nowe świa­tło na po­trze­bę ich ochro­ny. W 2016 roku uru­cho­mi­li­śmy Lon­don Pol­li­na­tor Pro­ject – ini­cja­tywę ma­jącą na celu za­chę­ce­nie lon­dyń­czy­ków (a na­wet miesz­kań­ców in­nych miast) do sa­dze­nia kwia­tów bar­dziej przy­ja­znych owa­dom za­py­la­ją­cym, ta­kich jak la­wenda wą­sko­list­na (La­van­dula an­gu­sti­fo­lia), żmi­jo­wiec po­spo­lity (Echium vul­gare) czy prze­tacz­nik kło­sowy (Ve­ro­nica spi­cata). Sa­dze­nie ta­kich ro­ślin jest wy­jąt­kowo po­mocne w do­star­cza­niu dzi­kim za­py­la­czom po­ży­wie­nia, któ­rego bra­kuje w wy­niku roz­ra­sta­nia się miast, uprze­my­sło­wie­nia rol­nic­twa oraz faktu, że wielu ogrod­ni­ków sa­dzi spe­cjal­ne od­miany róż­nych ga­tun­ków,któ­rych kwia­ty są duże, efek­towne i przy­jemne dla ludz­kiego oka, ale cał­ko­wi­cie bez­u­ży­tecz­ne jako źró­dła po­ży­wie­nia dla psz­czół. // Jako sym­bo­licz­ne po­łą­cze­nie mię­dzy nami, na­ukow­cami, a spo­łe­czeń­stwem, ozna­czy­li­śmy in­dy­wi­du­al­nie po­nad 2000 psz­czół trzech ga­tun­ków dwu- i trzy­cy­fro­wymi nu­me­rami w wielu ko­lo­rach. Gniaz­da psz­czół zo­stały umiesz­czone na kam­pu­sie Uni­wer­sy­tetu Kró­lo­wej Ma­rii we wschod­nim Lon­dy­nie, a ozna­czone psz­czoły mo­gły swo­bod­nie zdo­by­wać po­karm w ogro­dach, par­kach i na bal­ko­nach w ca­łym mie­ście. W ten spo­sób lu­dzie mo­gli wie­lo­krot­nie wi­dzieć po­je­dyn­cze psz­czoły po­wra­ca­jące do po­szcze­gól­nych ogro­dów, a ob­ser­wa­cje ozna­ko­wa­nych owa­dów no­to­wano w miej­scach od­da­lo­nych na­wet o osiem ki­lo­me­trów od uli. Ideą tego pro­jektu było do­pro­wa­dze­nie do tego, żeby ob­ser­wa­cja psz­czół ozna­czo­nych nu­me­rami w ogro­dach i par­kach po­zwo­liła miesz­kań­com mia­sta do­ce­nić ich pracę – sple­cioną z ich uni­kal­nymi ży­cio­ry­sami i wspo­mnie­niami po­szcze­gól­nych miejsc bo­ga­tych w kwia­ty oraz z in­dy­wi­du­al­nymi pre­fe­ren­cjami do­ty­czą­cymi kwia­tów. Kiedy po­strze­gasz zwie­rzęta jako jed­nost­ki, a nie ano­ni­mowe byty, roz­wi­jasz więź z nimi i głęb­sze zro­zu­mie­nie tego, jak ważna jest po­moc za­gro­żo­nym i gi­ną­cym ga­tun­kom. // Wy­niki na­szego pro­jektu były za­chę­ca­jące. Od­bił się on sze­ro­kim echem w pra­sie, a na­sza in­te­rak­tywna stro­na in­ter­ne­towa od­no­to­wała wiele ko­men­ta­rzy od miesz­kań­ców Lon­dynu, wska­zu­ją­cych, że po­strze­gają oni owady za­py­la­jące nie tylko jako ano­ni­mowy „to­war”, który warto chro­nić, po­nie­waż po­trze­bu­jemy go do za­py­la­nia na­szych ro­ślin upraw­nych, lecz także jako in­dy­wi­du­alne isto­ty z wy­jąt­ko­wymi oso­bo­wo­ścia­mi. Wielu przy­zna­wało, że od­czu­wało żal, gdy zna­joma psz­czoła prze­sta­wała po­ja­wiać się w ich ogro­dzie pod ko­niec swo­jego sto­sun­kowo krót­kiego ży­cia. // Na­tu­ralną re­ak­cją więk­szo­ści zwie­rząt na atak du­żego dra­pież­nika jest uciecz­ka przed na­past­ni­kiem (i po­ten­cjal­nie nie­przy­jem­nym uczu­ciem by­cia zje­dzo­nym), ale je­śli je­steś też zmu­szony chro­nić swój dom, uciecz­ka zwy­czaj­nie nie wcho­dzi w grę – mu­sisz wal­czyć. Oczy­wi­ście psz­czoły miod­ne są do­brze przy­go­to­wane do prze­pro­wa­dze­nia kontr­ataku, bio­rąc pod uwagę ich tok­sycz­ny jad i wbu­do­waną strzy­kawkę do wstrzy­ki­wa­nia wy­wo­łu­ją­cej ból tru­ci­zny w ciało prze­ciw­nika. Psz­czoły miod­ne żą­dlą nie tylko wtedy, gdy czują się „oso­bi­ście” za­gro­żone przez po­ten­cjal­nie szko­dliwy bo­dziec (taki jak atak pa­jąka), ale rów­nież pod­czas gru­po­wego kontr­ataku ko­lek­tyw­nego, gdy za­gro­że­nie (po­wiedz­my, duży wy­ła­nia­jący się z lasu kształt przy­po­mi­na­jący niedź­wie­dzia) po­ja­wia się w po­bliżu wej­ścia do gniaz­da. W ta­kiej sy­tu­acji psz­czoły straż­ni­cze przy wlo­cie do ko­lo­nii uwal­niają fe­ro­mon alar­mowy – za­pach, który wy­syła sy­gnał re­kru­tu­jący dużą licz­bę ro­bot­nic do ataku na na­past­nika. // Fe­ro­mon alar­mowy nie tylko po­bu­dza agre­syw­ność ro­bot­nic-straż­ni­czek; wy­daje się też, że czyni je nie­wraż­li­wymi na uszko­dze­nia ciała. A to może być nie­zbęd­ne do sku­tecz­nej obro­ny przed niedź­wie­dziem: ata­ku­jące psz­czoły miod­ne są w sta­nie po­świę­cić wła­sne ży­cie dla do­bra swo­jej ko­lo­nii. Ich apa­rat żą­dlący jest ar­cy­dzie­łem bio­in­ży­nie­rii: ma kolce, które spra­wiają, że broń wbija się i za­ha­cza w skó­rze in­truza – na­wet je­śli niedź­wie­dzio­wi uda się strą­cić ata­ku­jącą psz­czołę z fu­tra, żą­dło po­zo­staje w skó­rze. Ale to nie tylko sama „igła”: gru­czoł ja­dowy rów­nież po­zo­staje przy­cze­piony do żą­dła, po­dob­nie jak ośro­dek ner­wowy kon­tro­lu­jący jego skur­cze i spra­wia­jący, że gru­czoł wciąż pom­puje kok­tajl che­mi­ka­liów wy­wo­łu­ją­cych ból u na­past­nika. // Wy­rwa­nie tak du­żego na­rządu z od­włoka psz­czoły ozna­cza jej śmierć – po­prze­dzoną po­ten­cjal­nie wy­soce nie­przy­jem­nym bodź­cem, któ­rego więk­szość zwie­rząt sta­ra­łaby się unik­nąć. Wy­daje się jed­nak, że fe­ro­mon alar­mowy psz­czół miod­nych za­lewa ich or­ga­nizm en­do­gen­nym środ­kiem prze­ciw­bó­lo­wym, który spra­wia, iż psz­czoły stają się nie­świa­dome ob­ra­żeń bo­jo­wych. Ar­gen­tyń­ski na­uko­wiec zaj­mu­jący się psz­czo­łami Jo­sué Núñez i jego ze­spół wy­ka­zali, że im wię­cej w oto­cze­niu psz­czoły znaj­duje się głów­nego skład­nika fe­ro­monu – IPA – tym mniej re­agują one na po­ra­że­nie prą­dem, aż wresz­cie przy naj­wyż­szych daw­kach więk­szość psz­czół nie re­aguje wcale. Re­zul­tat jest taki, że IPA wy­daje się wy­ci­szać nor­malną re­ak­cję uciecz­ki i dą­że­nie do prze­trwa­nia, dzię­ki czemu psz­czoły straż­ni­cze stają się nie­ustra­szo­nymi wo­jow­nicz­kami sa­mo­bój­czy­niami. // Psz­czoły nie tylko do­sko­nale za­pa­mię­tują in­for­ma­cje. Wy­daje się wręcz, że dys­po­nują tak zwa­nym me­ta­po­zna­niem – zdol­no­ścią do po­zna­nia tego, co wie­dzą. Umie­jęt­ność taką można prze­te­sto­wać na zwie­rzę­tach, kon­fron­tu­jąc je z trud­nym za­da­niem roz­róż­nia­niawi­zu­al­nego (na przy­kład dwóch bar­dzo po­dob­nych ko­lo­rów lub wzo­rów) i da­jąc ba­da­nym nie tylko moż­li­wość wy­boru wła­ści­wego (na­gra­dza­ją­cego) lub nie­pra­wi­dło­wego (nie­na­gra­dza­ją­cego) celu, lecz także trze­cią moż­li­wość: re­zy­gna­cję z udzia­łu w za­da­niu w ogóle. Cwyn So­lvi, współ­pra­cu­jąc z pra­cu­ją­cym w Au­stra­lii bry­tyj­skim na­ukow­cem zaj­mu­ją­cym się owa­dami, An­drew Bar­ro­nem, od­krył, że w miarę jak za­da­nia sta­wały się co­raz trud­niej­sze, psz­czoły miod­ne z ro­snącą czę­sto­tli­wo­ścią wy­bie­rały tę trze­cią opcję, tak jakby były świa­dome wła­snej nie­pew­no­ści. // Być może psz­czoły do­świad­czają wy­jąt­ko­wych sta­nów emo­cjo­nal­nych, które to­wa­rzy­szą pod­eks­cy­to­wa­niu pod­czas rójki lub dresz­czy­kowi emo­cji zwią­za­nemu z od­kry­ciem i po­myśl­nym roz­pra­co­wa­niem szcze­gól­nie bo­ga­tego w nek­tar ro­dzaju kwia­tów, czy też wzo­rzy­stej plą­ta­ni­nie wie­lo­zmy­sło­wych do­świad­czeń wcho­dzą­cych w in­te­rak­cje z bo­gatą bi­blio­teką mul­ti­sen­so­rycz­nych wspo­mnień: dziw­nych ko­lo­rów, za­pa­chów, sy­gna­łów elek­trycz­nych kwia­tów, spo­la­ry­zo­wa­nego świa­tła nieba – zle­wa­ją­cych się w jedno w cza­sie lotu nad pełną słod­kich na­gród i cza­ją­cych się za­gro­żeń łąką. Po­trzeb­ne są dal­sze prace, aby zba­dać te po­ten­cjal­ne stany umy­słu i od­po­wia­da­jące im stany fi­zjo­lo­gicz­ne oraz wy­ni­ka­jące z tego wszyst­kiego za­cho­wa­nia. // Je­śli cho­dzi o psz­czoły, od­por­ność wielu ich ga­tun­ków jest im­po­nu­jąca. Psz­czoły obce, wy­sy­łane na od­le­głe kon­ty­nenty w celu za­py­la­nia ro­ślin upra­wia­nych, szyb­ko uczą się wy­ko­rzy­sty­wać lo­kalne kwia­ty i czę­sto stają się in­wa­zyjne wła­śnie ze wzglę­du na swoją ela­stycz­ność. Cza­sami mogą rów­nież się­gnąć po cał­ko­wi­cie nie­na­tu­ralne źró­dła po­ży­wie­nia – na przy­kład za­spo­ka­ja­jąc swoje za­po­trze­bo­wa­nie na cu­kier po­przez spi­ja­nie go z wy­rzu­co­nych pu­szek po na­po­jach bez­al­ko­ho­lo­wych. Mau­rice Ma­eter­linck na­pi­sał w swej stu­let­niej książ­ce, że psz­czoły miod­ne z Bar­ba­dosu cał­ko­wi­cie zre­zy­gno­wały z od­wie­dza­nia kwia­tów i za­miast tego ży­wiły się cu­krem ze­bra­nym z roz­le­głych ra­fi­ne­rii trzci­ny cu­kro­wej na wy­spie. // Ze wzglę­du na brak do­stęp­nych na­tu­ral­nych miejsc lę­go­wych psz­czoły miod­ne gnież­dżą się w ko­mi­nach, a trzmie­le w pta­sich bud­kach lę­go­wych. Stwier­dzono, że nie­które psz­czoły sa­motne bu­dują gniaz­da w ca­ło­ści z pla­sti­ko­wych od­pa­dów rol­ni­czych, pod­czas gdy inne za­miesz­kują w po­li­sty­re­nie. Ist­nieją jed­nak gra­nice tego, w ja­kim stop­niu na­wet naj­bar­dziej in­te­li­gent­ne zwie­rzęta mogą po­ra­dzić so­bie z eks­tre­mal­nymi zmia­nami w swoim śro­do­wi­sku, gdy za­cho­dzą one zbyt szyb­ko i je­śli kon­ku­ren­cja mię­dzy zwie­rzę­tami staje się eks­tre­malna z po­wodu ma­so­wej utra­ty sie­dlisk i od­po­wied­nich za­so­bów. Rządy państw świa­ta mu­szą dzia­łać szyb­ko, aby za­ka­zać sto­so­wa­nia pe­sty­cy­dów, co do któ­rych udo­wod­niono, że mają szko­dliwy wpływ na wiele po­ży­tecz­nych owa­dów, w tym psz­czoły, oraz mu­szą pro­mo­wać więk­szą re­na­tu­ra­li­za­cję grun­tów rol­nych. // Choć psz­cze­lar­stwo to pięk­ne i po­ucza­jące hobby, nie przy­czy­nia się ono do ochro­ny przy­rody. Psz­czoła miod­na, o ile jest trzy­mana w ulach, po­zo­staje zwie­rzę­ciem udo­mo­wio­nym, które wbrew do­nie­sie­niom me­diów nie jest za­gro­żone. Ul za­wie­ra­jący 40 000 psz­czół wy­czer­pie za­soby kwia­towe, które w in­nym przy­padku mo­głyby wy­kar­mić 40 000 dzi­kich, sa­mot­nych za­py­la­czy, z któ­rych wielu jest za­gro­żo­nych wy­gi­nię­ciem. (Nie wspo­mi­na­jąc na­wet o tym, że psz­czoły miod­ne zbie­rają wię­cej nek­taru i pyłku niż więk­szość in­nych ga­tun­ków psz­czół ze wzglę­du na ich zwy­czaj prze­cho­wy­wa­nia du­żych ilo­ści po­ży­wie­nia.) A za­tem, jak we wszyst­kim, ważny jest umiar; kilka uli utrzy­my­wa­nych przez kilka osób jest w po­rząd­ku. Sta­ra­nia ce­le­bry­tów, by „po­móc za­py­la­czom” po­przez za­kła­da­nie du­żych ko­lo­nii psz­czół miod­nych na swo­ich po­sia­dło­ściach, lub wielu miast za­chę­ca­ją­cych do umiesz­cza­nia se­tek uli na da­chach bu­dyn­ków, są szko­dliwe dla rze­szy lo­kal­nych za­py­la­czy, na­wet je­śli stoją za nimi do­bre in­ten­cje.
Prof. Lars Chittka "Pszczoły. Krótki lot w głąb niezwykłych umysłów" - moje prywatne wypisy z lektury. Cytaty, które zapyliły moją wyobraźnię.