Nowa Huta to moje "miasteczko" pełne wielkich polskich postaci. Ja - skromny nowohucki wyrobnik pióra, prosty robotnik mikrofonu - natrafiam na historie wielu tutejszych ludzi, którzy zasługują na park pomników. Niestety, jeśli już, to mają skromne tabliczki, tablice. Cicho o nich, a często milcząco. Głośno za to o wielkich idolach, bałwanach zbrodniarza Lenina, bolszewickiego Baala, bożka z czasów komuny. Raz po raz w czyjejś głowie jak mięsożerny kwiat rodzi się pomysł uczczenia nowohuckiego pasożyta, hodowanego na kwietnej pożywce w Alei Róż.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Ale ja nie o Leninie. Przywołam polskich bohaterów, wybitne postacie, ludzi światowego formatu, którzy żyli w niewielkich mieszkaniach w jednym budynku w Nowej Hucie. Adres? Osiedle Słoneczne 2. Bije od nich prawdziwy blask.
Miałem to szczęście, że temat ich niezwykłych biografii pojawił mi się sam, bez moich starań, jak łut szczęścia. Skontaktował się ze mną Maciej Skuratowicz, aktor filmowy i teatralny, obecnie mieszkający i pracujący w Warszawie, ale z urodzenia nowohucianin. Podsunął mi pomysł audycji na temat sławnych mieszkańców budynku nieopodal Parku Ratuszowego. Zasugerował też kompetentną rozmówczynię - swoją babcię Krystynę, sąsiadkę owych znaczących postaci. Nagrałem z panem Maciejem wywiad przez komunikator, po czym zgłosił się do mnie ojciec aktora - pan Waldemar Skuratowicz - opozycjonista w PRL, podróżnik, poeta, okazjonalny malarz i rzeźbiarz - amator. I tak miałem już żywych świadków i szereg cennych materiałów.
Waldemar Skuratowicz zrelacjonował mi przebieg uroczystości w Nowej Hucie, która odbyła się 1 marca 2020 roku. Opisał też genezę idei upamiętnienia na tablicy umieszczonej na ścianie domu na osiedlu Słonecznym trojga profesorów: Krystyny Pisarkowej -językoznawcy, Walerego Pisarka - językoznawcy i medioznawcy, więźnia systemu komunistycznego oraz Władysława Dobruckiego - projektanta i konstruktora maszyn walcowniczych, więźnia niemieckich obozów zagłady.
Skuratowicz napisał poruszające słowa na temat profesora Pisarka i okoliczności jego nagłej i niespodziewanej śmierci. Dzień wcześniej rozmawialiśmy przez telefon, umawiając się na spotkanie. Wspominał wtedy o podróży, która go czekała nazajutrz. Kiedy uczony wyruszył w ostatnią drogę na miejsce wiecznego spoczynku na krakowskim Cmentarzu Rakowickim w Alei Zasłużonych, w głowie jego byłego sąsiada pojawił się pomysł szczególnego oddania hołdu niezwykłemu człowiekowi. Te myśli zrodziły we mnie projekt upamiętnienia osoby Profesora za pomocą tablicy.
Jak czytamy we wspomnieniu Waldemara Skuratowicza, od razu podjął on starania o realizację szlachetnego zamierzenia. Czas ucieka, pamięć czeka.
Już w dniu pogrzebu, po Mszy świętej, w autokarze zapoznał z tą ideą Euzebiusza Wolańskiego - reprezentanta Zarządu Wspólnoty Mieszkaniowej budynku, w którym mieszkał profesor Pisarek. Sprawa potoczyła się bardzo szybko.
Mieszkańcy bydynku na osiedlu Słonecznym 2 przez aklamację przyjęli uchwałę o realizacji tablicy pamiątkowej. Zapadła decyzja o przeznaczeniu odpowiedniej sumy na ten cel, a do relizacji zadania wyznaczono jego pomysłodawcę - Waldemara Skuratowicza. Zacytuję fragment wspomnieniowego tekstu mojego rozmówcy.
(...) Rozpoczęły się działania, konsultacje i rozmowy prowadzące do realizacji tablicy, zarówno z rodziną zmarłego, jak i środowiskiem naukowym oraz z osobami, które miały fizycznie zaprojektować i wykonać tablicę. Rozmowy dotyczyły miejsca umieszczenia na elewacji budynku oraz tekstu, który miałby się pojawić na tablicy. Właśnie ze strony rodziny i środowiska naukowego przyszła propozycja, aby na tablicy uwiecznić również wybitną uczoną, którą była żona śp. Profesora Walerego Pisarka. Śp. Pani Profesor Krystyna Pisarkowa zmarła 27 lutego 2010 roku. Ta propozycja otworzyła w nas wizję tablicy wspomnień o Pani profesor Krystynie, ale również zrodziła refleksję, czy żył w naszym budynku jeszcze ktoś równie wybitny jak Państwo Pisarkowie, aby go uwiecznić dla przyszłych pokoleń. W ten sposób przypomnieliśmy sobie o profesorze Władysławie Dobruckim, wybitnym naukowcu o niezłomnym charakterze i wyjątkowej osobowości. Ta wiadomość dotarła do rodziny prof. Dobruckiego, powodując wzruszenie i wdzięczność najbliższych wobec Wspólnoty za pamięć o ich Ojcu. (...)
Projekt tablicy powierzyłem artyście rzeźbiarzowi o światowej sławie, Stanisławowi Cukierowi z Zakopanego. Spotykaliśmy się kilkukrotnie w jego pracowni, aż powstała forma gotowa do odlewu. Zmiana koncepcji tablicy poszerzonej o nowe osoby wymusiła nowy kosztorys, znacznie wyższy od zabezpieczonych środków. Po zaakceptowaniu projektu przez Zarząd Wspólnoty został on przedstawiony instytucjom miasta Krakowa z prośbą o wyrażenie zgody na instalację tablicy pamiątkowej. Po otrzymaniu pozytywnej odpowiedzi zacząłem poszukiwać sponsorów lub instytucji, które pomogłyby nam sfinalizować przedsięwzięcie i tu przyszedł nam z pomocą Maciej Korkuć, naczelnik Oddziałowego Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa IPN w Krakowie, który po dokonaniu obowiązujących procedur, pozytywnie zaopiniował nasz wniosek. Po podpisaniu umowy IPN Oddział w Krakowie wziął na siebie lwią część kosztów wykonania tablicy.
(... ) Termin odsłonięcia tablicy wypadł w oktawie dziesiątej rocznicy śmierci Pani Profesor Krystyny Pisarkowej, czyli w pierwszą niedzielę następującą po 27 lutego 2020 roku. Tak się składa, że 1 marca od roku 2011 jest polskim świętem państwowym. Myślę, że ta data ucieszyłaby obu Panów, gdyż zarówno Profesor Walery Pisarek jak i Profesor Władysław Dobrucki darzyli żołnierzy niezłomnych dużym szacunkiem (profesor Walery uważał stwierdzenie wyklęci za nieodpowiednie, niestosowne i nietrafne). On sam doświadczył na własnej skórze katowni ubeckich i terroru stalinowskiego. Odpowiadając na moje pytanie: "Panie Profesorze, jacy to byli ludzie, których Pan spotkał w celach Zamku Lubelskiego i innych więzieniach?", opowiadał: "Niezwykli, dumni, wyjątkowi..." Dodawał przy tym, że "to były mroczne czasy", równocześnie przybliżając mi idoli swojej młodości w osobach "Zapory", "Uskoka" czy "Lalusia". Drugi z Profesorów opisywał w swojej książce pt. "Powszednie dni 1939-1989" w rozdziale VII na stronie 69. swoje refleksje nie tylko o "Ogniowcach", którzy wieczorną porą we wrześniu 1946 roku, w trakcie jego pierwszego urlopu z żoną Zofią w Krościenku nad Dunajcem wywołały odgłosy walki. " Sam byłem świadkiem bitwy Ognia z ubekami" - pisał, a w innym miejscu wspominał: "Na garbie idącym z Lubania do Krościenka toczono bitwę".
Waldemar Skuratowicz zawsze podkreśla, jaką gehennę przeżyli obaj nasi polscy, nowohuccy uczeni. Cierpienie to odmalował w poruszającej elegii poświęconej profesorowi Waleremu Pisarkowi. Znalazły się tam słowa:
(Kto) pójdzie pokornie do więzienia?
Torturowan będzie marzył o alianckiej panterce.
Osobiście dotknie bohaterów w Zamku Lubelskim,
objęty amnestią oprawców wyruszy w nieznane...
Żegnany gromadnie z ganku swego
myślami za Ojcem swym podąży.
Prochów jego na wschodzie
będzie szukał aż do śmierci swojej.
Ryngraf na pierś swą włoży,
a siepacze czerwoni wrzucą go w czeluście czarnego złota.
Nie złamią, zahartują mimo haniebnego towarzystwa.
Dlatego święto Żołnierzy Niezłomnych wymagało odpowiedniej oprawy.
(...) Czując wagę święta państwowego i osób, które mamy upamiętnić, zrozumiałem, że charakter tego wydarzenia musi być podniosły i zapadający na lata w pamięci tych, którzy będą brali w nim udział. Aby zrealizować ten plan, odkurzyłem znajomości z czasów Podziemia Solidarności, a nawet z dzieciństwa. Ludzie pojawiali się koło mnie jak na zawołanie, nieraz przypadkiem.
(...) Napisałem do Prezydenta RP, prosząc go flagę państwową, aby mogła powiewać nad tablicą, i... dostałem odpowiedź pozytywną. Ba! Do flagi dołączono list samego Prezydenta RP, skierowany do tych, którzy mają wziąć udział w tej uroczystości. Przy pomocy głównego specjalisty OBUWiM z IPN-u krakowskiego, Pani Marii Koniecznej, która od początku koordynowała naszą współpracę, została zagwarantowana na naszej uroczystości asysta Wojska Polskiego z 6 Batalionu Logistycznego należącego do 6 Brygady Powietrznodesantowej im. gen. S. Sosabowskiego.
(...) Sama tablica została wykonana z brązu antycznego. W górnej jej części znajduje się kontur Polski w obecnych jej granicach. Na nim widnieje książka lub - jak kto woli - flaga, z niej wyłania się twarz płaczącej kobiety, w której można również dopatrzeć się twarzy Matki Chrystusowej. Oprócz napisów wspominających upamiętnionych na niej Profesorów mogą Państwo w tle dojrzeć ślady dotyku dłoni, podobne do tych jakie można spotkać przy starych domach czy kościołach, katedrach lub pałacach, a powstałych z cegły "palcówki". To symboliczny dobry dotyk tych, którzy są na tej tablicy, ale i tych, którzy kiedykolwiek żyli, żyją i będą żyć w tym domu. U dołu widzicie Państwo różę, a jej łodyga przypomina do złudzenia obozowy splot drutu kolczastego - zarówno tego niemieckiego, faszystowskiego, hitlerowskiego, narodowego socjalizmu, jak i tego drutu powojennych obozów, które często powstawały na tym samych miejscach, wykorzystując ich infrastrukturę, ale tym razem zostały założone przez nowego okupanta, czyli socjalizmu Rosji radzieckiej i jej współpracowników. W nich ginęli równie piękni ludzie, między innymi Polscy patrioci... Czy uczono nas o tych faktach w szkole? Czy dziś ktoś o nich uczy w placówkach edukacyjnych? Róża, oprócz funkcji ozdobnej, pełni również praktyczną, bo zawsze można ją przyozdobić wstążką biało-czerwoną lub umieścić kwiat.
Na ostatnim, jakby odrębnym fragmencie tablicy są wymienieni fundatorzy: "Tablica sfinansowana przez mieszkańców oraz Instytut Pamięci Narodowej 2020 r." Odsłonięcia tablicy przy licznie zebranych gościach i w obecności Posterunku Honorowego WP dokonali: córka Państwa Pisarków, mgr Dorota Krzywicka-Kaindel i syn profesora Władysława Dobruckiego, prof. dr hab. Jerzy Dobrucki.
Na końcu swojego szczegółowego sprawozdania Waldemar Skuratowicz podziękował swoim rodzicom - last but not least. Nie chodziło wyłącznie o wdzięczność syna dla matki i ojca. Mieszkając w tym budynku, od samego początku jego powstania tj. od roku 1957, żyli w wielkiej sąsiedzkiej przyjaźni zarówno z Państwem Dobruckimi jak i Państwem Pisarkami. Mimo swojego podeszłego wieku (mama 89 lat, tato 95 lat - razem 72 lata w związku małżeńskim) wspierali mnie w realizacji zadania powierzonego przez Wspólnotę i są również autorami tego sukcesu. Mama była chyba ostatnią osobą z sąsiadów, która rozmawiała z Profesorem Pisarkiem przed jego ostatnią drogą na Śląsk, z której już nigdy do nas nie miał powrócić.
Reportaż, który pojawił się w najnowszym odcinku mojego cyklu "Nowa Huta krok po kroku", jest poświęcony pamięci trojga wybitnych nowohucian. To będzie obraz utrwalony w pamięci przedstawicieli trzech pokoleń rodziny Skuratowiczów. Zapraszam do wysłuchania ich poruszających reminiscencji. Są bowiem zdania utrwalone w materii metali, ale równie ważne, a może nawet ważniejsze są słowa, gesty i sceny wskrzeszane w umysłach konkretnych ludzi.
Od samego początku mojej nowohuckiej serii zwracam uwagę na ten osobisty fenomen. Nazwałem go sobie "miękkim pomnikiem", "delikatnym monumentem", "nieuchwytną rzeźbą". Pełno w Nowej Hucie (jak w każdym innym miejscu naszego kraju i świata) takich punktów na mapie, których nie uwzględniają żadne oficjalne przewodniki. W moim podcaście powtarzam frazę: "tego w internecie nie znajdziecie". Nawet jeśli w sieci można dziś umieścić słowo pisane, mówione, fotografie i filmy, to jest to tylko kolejna ujrzana w czułym aparacie cząstka naszego prywatnego mikroświata. Zdaję sobie sprawę, że podążając tą drogą, nigdy nie dotrę do celu. Jest to bowiem jak próba dotarcia do linii horyzontu. Przystawiając światu pisarskie i reporterskie zwierciadło, w rzeczywistości próbujemy tylko łapać dłonią na ścianie świetliste plamki "zajączków" z lusterek.
Na razie takim fantomem, widmem jest kolejna szlachetna idea Waldemara Skuratowicza. Jednak możliwe, że i tym razem temu człowiekowi o niespożytej energii, odziedziczonej po swoich rodzicach, tak zahartowanych w życiowych bojach o godny byt dla rodziny, uda mu się osiągnąć kolejny sukces. I znów dopnie swego.
Przed nami jeszcze do zrealizowania stoją co najmniej dwa projekty: nazwanie nowohuckiej ulicy imieniem któregoś z naszych tablicznych bohaterów oraz wykonanie ławeczki z odlewem naturalnej wielkości - siedzącej postaci Profesora Walerego Pisarka - na której można byłoby sobie przycupnąć i wysłuchać gawędy profesora o języku polskim...
W swoim najnowszym nowohuckim wierszyku próbowałem dokonać syntezy dwóch światów - językowego i technologicznego, materialnego i duchowego. Pomyślałem, że to jest nasza przepiękna Rzeczpospolita Obojga Narodów, ta sama ojczyzna różnych uczonych - wybitnych humanistów i technologów. Polskich, nowohuckich.
śniłem właśnie jak ci troje
Profesorom: Krystynie Pisarkowej, Waleremu Pisarkowi oraz Władysławowi Dobruckiemu.
(oddając w chłodzie błyskawiczny hołd - dłońmi z notesem i długopisem - przed pamiątkową tablicą na osiedlu Słonecznym 2)
bezcelowo walcują język?
nieznaną mowę w rozbiorze żeliwa
które to po torturach skorodowało niekonkretnym krajem
straciło na znaczeniu i proste mu zdania wygasły
by jak hasła z krzywego rogu ksiąg
móc kłamstw wyłonić się chłamem
a śpiące zdań taśmociągi wiozą tam rudę dopełnień
gdzie tak dawno leniwy zległ złom niegramatycznych prareguł
i anonim robotnik pracownik
w piecu rozgrzanym wytapia war
wrzącej od żaru i całkiem już ciekłej
zupełnie płynnej strugi pleonazmów
po czym przemysł ciężki jak błąd
trafia do słownika wyrazów zakazu
pył grafitowych przecinków zgrzyta nam teraz w zębach
a to "my" jest domyślne a czasem wręcz wymyślone
bo dialekt dzielnicy znów ma nowy odcień
stali ostatniej i wiecznych przemilczeń
NOWA HUTA KROK PO KROKU. WSZYSTKIE PODCASTY BOGDANA ZALEWSKIEGO ZNAJDZIECIE >>> TUTAJ <<<