Jak się komunikujesz z innymi? Czym fotografujesz i filmujesz? Gdzie robisz osobiste notatki? Zawsze masz w kieszeni telefon, który jest twoim niezbędnym urządzeniem we wszystkich tych sprawach? Wiedz, że szpiedzy mają cię w kieszeni! Taki wniosek wysnułem z lektury nowej książki, którą czytałem w smartfonie. Błędne koło? Obłęd?
Absurd? Nie, to racjonalne podsumowanie informacji z dziennikarskiego śledztwa. Sprawozdanie z tego szokującego dochodzenia zawarto w książce "Pegasus: How a Spy in Your Pocket Threatens the End of Privacy, Dignity, and Democracy". Po angielsku ten tom napisało dwoje Francuzów. Sandrine Rigaud to dziennikarka śledcza, która reżyserowała pełnometrażowe filmy dokumentalne dla francuskiej telewizji. Koordynowała wielokrotnie nagradzany Projekt Pegasus. Laurent Richard jest mieszkającym w Paryżu i, podobnie jak Rigaud, cenionym twórcą filmów dokumentalnych. Jest założycielem Forbidden Stories - sieci dziennikarzy śledczych, do których Rigaud dołączyła. Podejmują oni przerwaną pracę reporterów, których zamordowano.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
"Insignis" - polskie wydawnictwo opublikowało ten tom w tłumaczeniu pt. "Pegasus. Jak szpieg, którego nosisz w kieszeni, zagraża prywatności, godności i demokracji". Rozmawiałem z autorem przekładu Michałem Strąkowem. Podcast zaczyna się i kończy tak jak podsłuchana rozmowa. Taka żartobliwa uwertura i finał, ale sprawę trzeba traktować śmiertelnie serio. Nasz świat zmienia się na naszych oczach? To zgrane powiedzenie. Nasz świat ma miriady oczu, którymi za nami wodzi. A to tylko jeden zmysł. Jesteśmy non stop uwięzieni w jakichś diabolicznych pudłach, jak cyber-konfesjonałach z Lucyferem przebranym za księdza. To moje porównanie możecie uznać za zbyt kwieciste, a nawet kiczowate, ale może kiedy przeczytacie tę książkę, nie będziecie już reagowali z sarkazmem.
Jaka jest skala możliwości programów szpiegowskich, takich jak izraelski Pegasus? Oto znaczący fragment książki: Gdzie jest teraz twój telefon? To małe urządzenie, które nosisz w kieszeni, prawdopodobnie pełni funkcję twojego osobistego kalendarza, mapy, urzędu pocztowego, telefonu, notatnika, aparatu fotograficznego - w gruncie rzeczy jest twoim zaufanym powiernikiem. Matthew Noah Smith, profesor etyki i filozofii politycznej, napisał w 2016 roku, że telefon komórkowy "jest przedłużeniem umysłu (...) Nie sposób przeprowadzić zasadniczego rozróżnienia między procesami zachodzącymi w galaretowatej kuli w twojej czaszce a procesami zachodzącymi w małym pudełku z krzemu, metalu i szkła, jakim jest twój iPhone.
A więc powoli następuje integracja naszych organizmów ze Sztuczną Inteligencją. Nie trzeba już do tego cyborgizacji, zamiany ludzi w androidy? Następuje "zwyczajna" konwergencja funkcji naszego umysłu z codziennymi urządzeniami takimi jak smartfon.
Nosisz w kieszeni telefon? A to "Oni" maj ci w kieszeni. "Oni" czyli ludzie zej woli, ktrzy nie zawahaj si uy twojego smatfona przeciwko tobie. Taki wniosek wypywa z ksiki "Pegasus. Jak szpieg, ktrego nosisz w kieszeni, zagraa prywatnoci, godnoci i demokracji". Tom... pic.twitter.com/H2Ja2CVIjI
RMF24plMay 15, 2023
Sytuacja jest niezwykła, jakbyśmy już teraz byli bohaterami powieści S/F. Dzieją się rzeczy, o których w formie literackich fabuł pisali prorocy przyszłych metamorfoz - Stanisław Lem czy Philip K. Dick. Oto kolejny fragment książki "Pegasus": Dysk SSD, na którym przechowywane są zdjęcia w twoim telefonie, to twoje wspomnienia w taki sam sposób, w jaki twoimi wspomnieniami są pewne grupy neuronów przechowujące obrazy w mózgu. Umysł wykracza poza nasze mózgi i obejmuje nasze telefony.
Musimy coś z tym zrobić! Wzywają naukowcy i filozofowie. O co apeluje cytowany w książce "Pegasus" profesor Smith? Postuluje poszerzenie naszej osobistej strefy prywatności o telefony komórkowe. Jeśli państwo nie ma prawa dostępu do myśli w naszej głowie, to dlaczego miałoby mieć prawo dostępu do fragmentów naszych myśli, przechowywanych przez nas w telefonie komórkowym? W dzisiejszych czasach powierzamy telefonom komórkowym prawie wszystkie sekrety, niekiedy nawet nie zdając sobie z tego sprawy; używamy ich też do przesyłania treści dotyczących najbardziej intymnych aspektów naszego życia (np. sexting). Jeśli uważasz, że prywatność zapewnią ci systemy szyfrowania, koniecznie przeczytaj tę książkę i pomyśl o pięćdziesięciu tysiącach osób, których numery telefonów znalazły się na liście celów do inwigilacji za pomocą systemu Pegasus."
Autorytaryzm jest tego powodem? To państwa totalitarne są jedynym źródłem problemu? Nic bardziej odległego od prawdy. Nasza demokratyczna i wolnościowa część globu jest tak samo uwikłana w ten mroczny proceder. Weźmy przykład Francji.
Rozdział poświęcony działaniom Francuzów może wywrócić na nice nasze tradycyjne postrzeganie świata i utrwalone podziały na "dobrych" i "złych". Jak czytamy w tomie Laurenta Richarda i Sandrine Rigaud latem 2011 roku, kiedy to tydzień po obaleniu przez libijskich rebeliantów krwawego dyktatora Muammara Kaddafiego dwoje reporterów "Wall Street Journal" natknęło się w jednym z budynków biurowych w Trypolisie na wypełnione sprzętem komputerowym pomieszczenie, które okazało się centrum operacyjnym niezwykle rozbudowanego systemu cybermonitoringu. Jak napisali w swoim artykule dziennikarze "Wall Street Journal", "w niedawno opuszczonej przez personel sali pozostało mnóstwo materiałów szkoleniowych, plakatów i podręczników w języku angielskim, sygnowanych nazwą Amesys - firmy należącej do francuskiego koncernu technologicznego Bull SA, która dostarczyła i zainstalowała system monitoringu".
Terroryzm libijskiego "zamordysty" wspierany przez "złotoustych" Francuzów, którzy wciąż powtarzają slogany o "swobodach obywatelskich" i "prawach człowieka"? Niewiarygodne, ale prawdziwe. Opis może mrozić krew w żyłach: Okazało się, że francuska firma (z błogosławieństwem francuskiego rządu) sprzedała Kaddafiemu system służący do inwigilowania internetu, który umożliwiał czytanie e-maili, a także monitorowanie czatów i wiadomości elektronicznych wysyłanych przez każdego libijskiego internautę. Dzięki temu reżim Kaddafiego był w stanie identyfikować i namierzać przeciwników politycznych dyktatora. Na jednym z plakatów wiszących na ścianie biura w Trypolisie firma Amesys chwaliła się możliwościami swojego systemu: "W przeciwieństwie do wielu innych systemów przechwytywania danych internetowych, które przeprowadzają podstawowe filtrowanie na podstawie adresów IP i wyodrębniają z globalnego strumienia danych tylko dane dotyczące aktywności konkretnego użytkownika (systemy typu Lawful Interception, czyli uprawnionego przechwytywania), system EAGLE Interception analizuje i przechowuje wszystkie dane komunikacyjne z monitorowanego łącza (system typu Massive Interception, czyli masowego przechwytywania)".
Fantastyczne narzędzie mordu dla krwawego watażki z Trypolisu. Przesada? Niestety nie: Działalność libijskich służb bezpieczeństwa nie ograniczała się do inwigilacji internetu. Internautę przyłapanego na korzystaniu z czatu, na którym spotykali się krytycy libijskiego reżimu, mogły spotkać bardzo poważne konsekwencje, począwszy od zatrzymania i przesłuchania. Kilkoro aresztowanych przez bezpiekę Kaddafiego Libijczyków wystąpiło później w charakterze świadków na procesie toczącym się przed francuskim sądem w 2013 roku; zeznali oni między innymi, że libijscy śledczy byli w stanie zacytować im słowo w słowo treść wysłanych przez nich e-maili i SMS-ów, postów zamieszczonych na Facebooku (...)". Opozycjoniści w Libii dzięki Francuzom namierzeni, byli potem okrutnie torturowani.
Okazuje się, że wiedza na temat tego, kiedy i gdzie jesteśmy chronieni, jest ważna, ale jeszcze ważniejsze jest zdawanie sobie sprawy z tego, kiedy i gdzie jesteśmy narażeni na niebezpieczeństwo. Zasadniczo w cyfrowym świecie jesteśmy na nie narażeni zawsze i wszędzie. Warto sobie przeczytać te dwa zdania powoli, a nawet nauczyć się ich na pamięć.
Na koniec przytoczę wypowiedzi śledczych dziennikarzy, dotyczących ich sposobów obrony przed totalną inwigilacją. (Używam tego sformułowania, zdając sobie sprawę, że jest przestarzałe, nie oddaje już istoty zagrożenia, bo co wspólnego z "totalną inwigilacją" ma umieszczenie za pomocą Pegasusa treści kompromitujących właściciela, w taki sposób, że nie ma żadnych śladów takiej ingerencji. Zaatakowany praktycznie nie może się bronić przed oskarżeniami.) Bariery stawiane przez dziennikarzy śledczych to nie jest dziś wyłącznie ich domena, narzędzia koniecznie, by mogli wykonywać swój niebezpieczny zawód. Pomyślałem z przerażeniem, że WSZYSCY ludzie muszą stworzyć wokół siebie jakieś osobiste cyber-mury. Oto wskazówki profesjonalistów: Opieramy się na założeniu, że każde urządzenie może zostać zhakowane. (...) I dlatego, mimo że regularnie sprawdzamy nasze telefony, to i tak je wyłączamy i zostawiamy w innym pomieszczeniu [za każdym razem, gdy zamierzamy omawiać jakieś wrażliwe tematy]. Albo wychodzimy z biura i omawiamy je podczas spaceru. (...) "Gdybym miał się zamartwiać każdym możliwym rodzajem ataku i tym, czy znajdę odpowiednie środki do jego wykrycia, moje życie stałoby się nie do zniesienia. Musiałbym sprawdzać kolejno wszystkie urządzania. Przeczesać pomieszczenie F-skanerem i innym sprzętem, sprawdzić każde gniazdko elektryczne. Upewnić się, czy żadne anteny nie są skierowane w stronę okna. To po prostu niewykonalne. Zamiast tego trzeba zadać sobie pytanie: «W jaki sposób mogę zminimalizować zagrożenia na poziomie operacyjnym?». I tu z pomocą przychodzi nam kategoryzacja. Organizowanie spotkań tylko w określonych miejscach, nigdy w innych. Jeśli wiem, że mój telefon może zostać zhakowany, to nie używam go do załatwiania ważnych spraw. Nigdy nie mam go przy sobie w trakcie spotkań, na których omawiane są poufne informacje i nie zdradzam mojego numeru nikomu spoza grona zaufanych osób. (...) Mój laptop wyposażony jest w zabezpieczenia, które w pewnym stopniu ograniczają podatność na cyfrowe ataki, pozwalają blokować próby zainfekowania złośliwym oprogramowaniem i tak dalej. Ale mimo to nie używam tego laptopa do celów prywatnych i nie zabieram go ze sobą na spotkania [dotyczące Projektu Pegasus]. Jeśli posiadam jakieś poufne materiały i obawiam się, że ktoś mógłby włamać się do mojego domu, to pamiętam o tym, by zawsze zabierać je ze sobą. Takie środki ostrożności mają znaczenie. Te słowa są znaczące. Jak cała ta książka.