Zbigniew Mentzel jest bardzo oryginalnym prozaikiem, autorem książek, które niezmiernie trudno określić gatunkowo. "Wszystkie języki świata", "Spadający nóż" oraz - najnowsza książka - "Krzycz! Teraz!" układają się w rodzaj trylogii, chociaż pisarz w rozmowie ze mną odżegnuje się od takiej klasyfikacji. Zgadza się za to, że opisywane zdarzenia są oparte na jego własnych przeżyciach w PRL-u.
Odsyłają do okresu komunistycznej Polski, w której on sam był publicystą liberalnej jak na owe czasy gazety "Polityka". Do "dyktatury ciemniaków" pisarz ma stosunek bardzo krytyczny. Według Mentzla była to podła epoka, w której królował oportunizm, a ludzi niezależnych wdeptywano w ziemię. W takim etapie naszej historii dojrzewają powieściowe persony, które można uznać za porte-parole autora, za wyrazicieli jego poglądów; osoby te przeżywają kolejne wersje jego własnej biografii.
Sporo uwagi autor "Wszystkich języków świata" poświęcił postaciom rodziców powieściowego bohatera, wyraźnie wzorowanym na swoich najbliższych- ojcu i mamie. To przedstawiciele wojennego pokolenia, którzy mocno ucierpieli podczas niemieckiej okupacji, przeżyli osobiste traumy, z których potem, w komunie, nie byli wciąż w stanie się wydobyć. Do okrutnej przeszłości, która cały czas im ciążyła (śmierć ukochanego z jednej strony a z drugiej pobyt w obozie jenieckim), dochodziła wyraźna różnica charakterów. Tak więc mentzlowski bohater borykał się nie tylko z licznymi niedogodnościami i barierami komunizmu. Musiał też uczestniczyć w dramacie rodzinnym, który w dużym stopniu naznaczył go na przyszłość.
Mentzel znalazł dla siebie swoistą, wyjątkową narracyjną formułę. Zdarzenia oddane na pozór realistycznie co i raz obnażają symboliczną siatkę odniesień, jakiś inny zagadkowy świat. Jego status jest jednak niepewny, ontologia budzi liczne wątpliwości. Czytelnik bez przerwy zadaje sobie pytanie: czy to jakaś ukryta matryca osobowego losu czy też syndrom psychopatologiczny?
Lejtmotywy, obsesyjne asocjacje, homonimy, powracające sytuacje jakby w seriach déjà vu, mogą być dowodem, że to, co człowiekowi się przydarza na co dzień, jest podszyte jakimś dodatkowym sensem, że w naszym życiu stale obecny jest wymiar metafizyczny, zwykle niewidoczny, ale od czasu do czasu wyłaniający się z mroku na światło dzienne, rozbłyskujący jakimiś iluminacjami, objawieniami i ekstazami.
Jednak może być też inne, bardziej prozaiczne, medyczne wyjaśnienie tego stanu rzeczy. Takie są symptomy cyklofrenii, choroby psychicznej, charakteryzującej się poszukiwaniem związków tam, gdzie ich nie ma. Ta przypadłość umysłowa objawia się cyklami maniakalnego ożywienia i depresyjnych "dołów" emocjonalnych. Rzekoma transcendencja byłaby więc jedynie efektem psychozy. Świadczyłyby o tym ryzykanckie zachowania, kompulsywne czynności, uparta powtarzalność zajęć (np. bohater słucha non stop jednego utworu - "White Rabbit" grupy Jefferson Airplane). To etap przebywania "w górze" psychicznego rollercoastera, "w dole" bohater wpada zaś w stany melancholii i autodestrukcji.
Jednymi z najciekawszych wątków we wszystkich utworach Mentzla jest ukazanie zaskakującego wymiaru jakiejś zwyczajnej na pozór płaszczyzny rzeczywistości. We "Wszystkich językach świata" banalna nauka obcej mowy nabiera znaczenia niemal biblijnego, z aluzjami do budowy Wieży Babel czy Zstąpienia Ducha św. W "Spadającym nożu" giełdowe machinacje, zanim zostaną obnażone, sugerują prawie że gnostycką ezoterykę. Z kolei w "Krzycz! Teraz!" erotyzm ukazany jest w postaci energii językowej, czegoś, co nazwałbym lingwistycznym libido.
O te i inne aspekty zapytałem Zbigniewa Mentzla w rozmowie, którą przeprowadziłem w tym miesiącu. Jej fragment ukazał się w czwartek 16 września 2021 roku w internetowym radiu RMF24, w porannym paśmie, które prowadzę od 7:00 do 12:00. Zachęcam do słuchania programu w sieci i zapraszam do (p)odsłuchania mojego wywiadu.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio