Wielka Brytania przyjęła z niedowarzeniem wywiad, jakiego udzielili Alexander Pietrow i Rusłan Boszirow publicznej telewizji w Moskwie. Finansowana przez Kreml stacja wyemitowała rozmowę, która mogłaby stać się skeczem Monty Pythona, gdyby zamach na byłego rosyjskiego szpiega w Salisbury z użyciem broni chemicznej nie był poważną sprawą. Na szczęście Brytyjczycy maja wyczucie ironii. Nie mylą rzeczywistości z bajką.
Were not agents: UKs suspects in #Skripal case talk exclusively with RTs editor-in-chief LIVE: https://t.co/k8NA6RPsxD pic.twitter.com/loRSk7zk7D
RT_com13 wrzenia 2018
Pietrow i Boszirow szyli swą opowieść grubym ściegiem - byli zwykłymi turystami. Nigdy nie pracowali dla rosyjskiego wywiadu, nie otrzymali zlecenia na zgładzenie Skripala i w ogóle nie mają pojęcia, dlaczego ich twarze znalazły się na pierwszych stronach gazet. To - ich zdaniem - jakiś gigantyczny przypadek. Przyjechali do Wielkiej Brytanii z trzydniową wizytą. Wynajęli pokój w małym hoteliku we wschodnim Londynie, a jednym celem ich podroży, marzeniem, które pragnęli spełnić, było odwiedzenie katedry w Salisbury. Do tego zachęcali ich przyjaciele.
Fakt, to miasto może pochwalić się imponującym budynkiem. "Z 123 metrowa wieżą i starym zegarem" - recytowali wyuczone na pamięć fakty z Wikipedii Rosjanie. Oprócz katedry pragnęli także pojechać do Stonehenge, ale pochodząca z Syberii para nie mogła sobie poradzić z brytyjskim śniegiem - dokładniej, z kilkoma jego płatkami.
Zatem zostali w Salisbury i spacerowali. Dwa dni z rzędu przez dwie godziny. Pierwszego robiąc turystyczny rekonesans, a drugiego, realizując cel podroży do Wielkiej Brytanii. Nie doszli nawet do katedry, ale zwiedzili lokalny parking i dziwnym trafem przeszli obok domu Siergieja Skripala. Znajduje się 25 minut od centrum piechotą w odwrotnym kierunku do katedry.
Opowieść Rosjan należy zestawić z ustaleniami śledztwa brytyjskiej policji i komórki antyterrorystycznej Scotland Yardu. Z list pokładowych samolotów przylatujących do Wielkiej Brytanii i zapisu monitoringu, inspektorzy zdołali zidentyfikować obu mężczyzn. Dokładnie, co do minuty rozpisali ich krótki pobyt na Wyspach, który mógłby stać się scenariuszem thrillera.
Prokuratura doszła do wniosku, że istnieją wystarczające dowody, by oskarżyć Petrowa i Boszirowa o zamach na Skripalów. Znaleziono ich nieprzytomnych 4 marca na ławce niedaleko centrum handlowego w Salisbury. Trzy godziny później Rosjanie siedzieli w samolocie lecącym do Moskwy. Jak na zorganizowanych turystów przystało, zarezerwowali dwa takie powrotne loty. Drugi na dzień następny. Gdyby przypadkiem ich zwiedzanie Salisbury się opóźniło lub nie odniosło należytego skutku.
To ubliża naszej inteligencji - oświadczyła brytyjska Premier Theresa May po emisji wywiadu w Russia Today. Komentatorzy prześcigają się wyszukiwaniu epitetów, które precyzyjnie mogły by opisać ten absurd. Stek kłamstw jest najczęściej powtarzanym zwrotem. Rosjanie przemilczeli fakt, że w ich pokoju hotelowym znaleziono mikroskopijne ślady nowiczoka. To nie jest substancja, którą raczy się gości w minibarze.
Według policji, przemycili ją do Wielkiej Brytanii w specjalnie zmodyfikowanej buteleczce perfum. Podczas akcji w Salisbury wylali jej zawartość na klamkę domu Siergieja Skripala, po czym porzucili w bliżej nieznanym miejscu. Dwa miesiące później pojemnik znalazła para Brytyjczyków. Myśląc, że to kosmetyki, kobieta wtarła jego zawartość w nadgarstki. Zmarła po tygodniu na atak serca. Jej partner przeżył, ale przeszedł zapalenie opon mózgowych i do dziś nie odzyskał w pełni wzroku. Rosyjska turystyka w Wielkiej Brytanii staje się coraz bardziej niebezpieczna.
Podczas wywiadu Rosjanie wyglądali na zatroskanych. Nie z powodu faktu, że po raz pierwszy od zakończenia drugiej wojny światowej w Europie użyto broni chemicznej. Nie dlatego, że łącznie z policjantem zatruto w obcym państwie pięć osób, w tym jedną śmiertelnie, i wystawiono na niebezpieczeństwo setki innych. Są zmartwieni, ponieważ obawiają się o własne bezpieczeństwo. Po opublikowaniu ich nazwisk (ponoć są prawdziwe prawdziwe) i zdjęć, ich życie - jak twierdzą - wywróciło się do góry nogami.
Z pewnością bezpieczniej dla wszystkich byłoby, gdyby Rosjanie pozostali w domu i przeczytali raz jeszcze o katedrze z Salisbury w Wikipedii. Można tam również znaleźć wiele ciekawych informacji o Stonehenge, do którego też nie dojechali. Sponsorowana turystyka ma swoje konsekwencje, również dla samych turystów.
Trudno określić, jaki będzie dalszy ciąg tej historii. Władze brytyjskie postanowiły nie występować do Moskwy z wnioskiem o ekstradycję, ponieważ nie miałoby to żadnego sensu. Rosyjska konstytucja nie zezwala na wydalanie z kraju rosyjskich obywateli. Nawet niebezpiecznych turystów. Wystosowany Europejki Nakaz Aresztowania Pietrowa i Broszirowa zadziała tylko w dwóch przypadkach - jeśli opuszczą swój kraj i znajdą się na terenie Unii Europejskiej i gdy Wielka Brytania po Brexicie zachowa stosowne umowy z zakresie współpracy wymiarów sprawiedliwości. Pierwszy przypadek jest mało prawdopodobny. W drugim, na dwoje baka wróżyła. Brexit może mieć dla Brytyjczyków nieprzewidziane konsekwencje.
Jak w kinie, również i ta historia rodem z Jamesa Bonda miała wcześniejszą odsłonę. W 2006 roku inny były rosyjski agent i wróg prezydenta Rosji, Władimira Putina, został otruty śmiercionośnym polonem. Na łożu śmierci Aleksander Litwinienko oskarżył o ten zamach Kreml, a brytyjskie służby, tak jak i w przypadku Skripalów, zidentyfikowały prawdopodobnych sprawców. Jeden z nich do dziś jest deputowanym w Dumie, a drugi skutecznym biznesmenem. Nie przyznają się do winy, ale też roztropnie nie wyjeżdżają za granicę. Nie można wykluczyć, że jakiś potężny reżyser napisze w tej historii kolejny rozdział. Jeśli na pokładzie rejsowego samolotu można przemycić wyprodukowaną w państwowym laboratorium broń chemiczną, a następnie użyć jej do zgładzenia niewygodnego przeciwnika, wszystko jest możliwe.
Zarówno sprawa Litwinienki, jak i Skripalów nie napawają optymizmem. Śmierć niewinnej Brytyjki przeraża. Na naszych oczach świat przeistacza się w coraz bardziej bezwzględny film. Tytuł i napisy końcowe nie określają jego treści. Wprowadzają jedynie w błąd. Mamy do czynienia z surrealistycznym obrazem, gdzie czarne jest białym, a aktorzy coraz częściej antybohaterami. Zupełnie jak we wczorajszym wywiadzie z Russia Today.