Reprezentacja Irlandii Północnej nie wygrała losu na loterii. Tryumfowała na pierwszym miejscu w grupie eliminacyjnej do Euro, a do Francji pojechała bez większych kompleksów. Ostatni raz irlandzcy kibice czuli taki dreszczyk emocji 30 lat temu, kiedy to jedenastka z Ulsteru grała w mistrzostwach świata w Meksyku. To szmat czasu. Wystarczy, by wychować nowe pokolenia piłkarzy.

REKLAMA

W drużynie trenera Michaela O’Neilla nie ma wielkich gwiazd. Pięciu zawodników z kadry występuje w angielskiej Premiership, reszta to zawodnicy słabszej klasy. Ktoś nawet obliczył, że z komercyjnego punku widzenia, cała jedenastka irlandzkich piłkarzy nie jest warta tyle, co Robert Lewandowski. To tylko statystyka, której przytaczanie skutecznie skraca czas przed gwizdkiem w Nicei. Może zdumiewać, ale nie oznacza wcale, że Irlandczycy nie potrafią grać w piłkę.

Trener nie od razu...

Ich największym atutem jest gra w zespole - mądra współpraca na murawie i wielki szacunek dla trenera. Sam Michael O’Neill może pochwalić się niezwykłą historią. Jak każdy selekcjoner zaczynał od gry w piłkę, a gdy zawiesił na kołku buty wyglądało, że na dobre skończyła się jego piłkarska kariera. O’Neill próbował szczęścia w różnych zawodach. Został nawet doradcą finansowym. Potem było wielkie przebudzenie i powrót największej pasji. Na poważnie O’Neill zajął się trenowaniem w Szkocji. Tam zdobywał selekcjonerskie ostrogi, zanim zauważyli go północno-irlandzcy działacze footballowi. Reszta jest historią.

Nierozerwalna więź

Po rozgromieniu Grecji 3-1 w ostatnim meczu eliminacyjnym do Euro i zakwalifikowaniu się do turnieju, O’Neill mógł praktycznie przestać chodzić o własnych siłach. Wszędzie noszono go na rękach. Otrzymał tytuł trenera roku, a jego piłkarze podczas konferencji prasowych otwarcie mówili, że zrobią dla niego absolutnie wszystko. Dalej tak mówią. Już sama obecność Irlandii Północnej w turnieju jest dla nich i dla kibiców wielką nobilitacją. Ale wiadomo, apetyt w futbolu rośnie w miarę grania na co raz wyższym poziomie.

Statystyka

Oczekiwania kibiców temperują pewne fakty. Irlandzcy bukmacherzy wypłacą im trzysta funtów za każdego postawionego, jeśli chłopcy z Ulsteru zdobędą we Francji złoto. Gorzej oceniane są tylko szanse Albanii i Węgier. Jeśli drużyna O’Neilla wygra z reprezentacją Polski, dwa funty zamienią się w pięć. Zielono-biali faktycznie mieli szczęście zakwalifikować się do Euro. Nieco mniejsze, znaleźć się w grupie razem z biało-czerwonymi, Niemcami i Ukrainą. Na pewno będą walczyć jak lwy. Ale kibice z północy Zielonej Wyspy, nauczeni wieloletnim oczekiwaniem na cud, wiedzą, że lepiej zachować zdrowy dystans teraz, niż poniżej wypłakiwać hektolitry.

Jest jeszcze jedna statystyka godna przytoczenia. Irlandia Północna zmierzyła się z Polską dziewięć razy. Cztery wygrała, przegrała trzy, a dwa spotkania zakończyły się remisem. Tego zestawiania nie przytacza się w Irlandii zbyt często...żeby nie zapeszyć.

Pełna koncentracja

Cokolwiek się stanie we Francji to miłe, że skromna jedenastka pod wodzą równie skromnego Michaela O’Neilla, będzie mogła zaprezentować swe umiejętności wśród najlepszych. Można się po niej spodziewać futbolu defensywnego i inteligentnych wypadów na pole karne przeciwnika. Styl gry jaki uprawiają Irlandczycy zawęża u rywali granicę błędu. Chwila nieuwagi lub bujania w obłokach, a piłka może znaleźć się w siatce po tej bolesnej, polskiej stronie. Trener Nawałka na pewno o tym wie. Nasi piłkarze również muszą o tym pamiętać.