Na drugim piętrze domu w Borodziance wisi drewniana szafka. Widać ją doskonale z ulicy. Pilnuje jej ceramiczny kogucik i sterta pionowo ustawionych talerzy. Szafka została, ale kuchni już nie ma. Zabrała ją rosyjska rakieta razem z połową zburzonego domu. Takiego dzielnego kogucika dostał w prezencie brytyjski premier Boris Johnson podczas wczorajszej wizyty w Kijowie. "Bądź wytrzymały jak ta kuchenna szafka" - to nowe podnoszące na duchu hasło Ukraińców. Talerzy już nikt nie dotknie. Nie wiadomo, co się stało z właścicielem mieszkania. W nieistniejącej przestrzeni narodził się symbol.

REKLAMA

To jeden z wielu paradoksów tej wojny. Ukraińcy są mistrzami świata w wyszukiwaniu znaczeń w miejscach, w których ich pozornie nie ma. Na przykład białoruski chirurg, uciekając przed reżimem Łukaszenki, wyciągnął z serca ukraińskiego żołnierza nabój. Widziałem film z tej operacji. Widziałem film z tej operacji. Serce pompuje krew, a sprytna ręka chirurga zanurza w jego mięśniu pincetę. Po chwili na metalową miskę upada kawałek metalu, zabarwiając ją na czerwono. To najpiękniejszy odgłos triumfu nad śmiercią. Lepszy od wielkanocnej pisanki. Bardziej przekonywający od wszystkich opowieści o życiu pozagrobowym.

Wielkanoc się zbliża wielkimi krokami. Do Ukrainy dotrze siedem dni po naszej polskiej. Taki jest kalendarz prawosławia. Chrystus będzie miał dodatkowy tydzień, by zdecydować, czy wróci na ten świat, czy pozostanie martwym. Nie jestem religijny, ale mogę sobie wyobrazić, jak patrzy przez ściany kamiennego grobu na Ukrainę, na te wszystkie okrucieństwa i mordy. A krzyże w tym kraju rosną do samego nieba, jak grzyby po krwawym deszczu. Na miejscu Chrystusa, w tym roku bym z nimi nie konkurował. Rosja przybiła Ukrainę do drzewa. Teraz szykuje w Donbasie kolejną Golgotę.

Rosjanie są religijnym narodem. Nacierając na Kijów, żołnierze stworzyli bazę w seminarium duchownym w miejscowości Vorzel. Zamienili miejsce w chlew, a uciekając przed ukraińskim kontrnatarciem, zabrali ze sobą monstrancję i pamiątkowy kielich, z którego pił podczas odprawianej mszy Jan Paweł II. Pewnie teraz żłopią z niego kwas chlebowy albo wódkę, zagryzając kawałkiem surowego boczku. Wcześniej zostawili w prezencie odbezpieczone granaty w pralce i pod kuchennym krzesłem, z napisem - prosimy usiąść. To nie jest mściwa armia. Wie, jak odwdzięczyć się za gościnę.

Wrócę do Borisa Johnsona. Nie przepadam za nim - ma na sumieniu brexit i dał ciała podczas pandemii. Jego wizyta w Kijowie nie wymagała dużej odwagi, ale widząc, jak maszerował z Zełenskim i pozdrawiał mieszkańców, przez moment poczułem do niego sympatię. A zaraz potem do mojej drugiej ojczyzny. Najpierw wyszkoliła ukraińskich żołnierzy w obsłudze broni. Potem ją dostarczyła - wyrzutnie przeciwczołgowe i przeciwlotnicze. Rakiety, które potrafią zatopić okręty. Lista jest długa i będzie rosła, dopóki ostatni rosyjski żołdak brukać będzie swą obecnością ukraińską ziemię.