Rok temu, po filmie „Tylko nie mów nikomu” był wstyd i obrzydzenie. Teraz po „Zabawie w chowanego” jest złość, gniew, ale też nadzieja.

REKLAMA

Kolejny film Tomasza i Marka Sekielskich opowiadający o molestowaniu seksualnym przez osoby duchowne jest inny niż poprzedni. "Tylko nie mów nikomu" był bardziej przekrojowy, efektowny, opowiadający kilka historii naraz. "Zabawa w chowanego" jest bardziej kameralna, spokojna, mniej emocjonalna.

Film jest oskarżeniem klasy politycznej, która po szumnych zapowiedziach rządzących i opozycji odłożyła na bok sprawę pedofilii. Jest oskarżeniem organów ścigania, które z cichym przyzwoleniem ułatwiają tuszowanie spraw kuriom. W końcu jest oskarżeniem Kościoła, który w swojej strukturze jawi się raczej jako bezduszna korporacja, niż "szpital polowy", który chciałby widzieć papież Franciszek.

Tym razem dzięki autorom skupiamy się na pedofilii dwóch księży, którzy przez lata krzywdzili chłopców w diecezji wrocławskiej i kaliskiej. Postaci księdza Kani i Hajdacza mają jeden punkt wspólny - biskupa Edwarda Janiaka.

Przed kim chowa się biskup?

Janiak od 1996 roku nosi purpurową piuskę. Najpierw przez 16 lat jest biskupem pomocniczym we Wrocławiu, a w 2012 roku zostaje ordynariuszem w Kaliszu. To tam spotyka księdza Arkadiusza Hajdasza.

W filmie widzimy, jak na przestrzeni kilku lat, biskup Janiak unika zajęcia się sprawą księdza, wobec którego są liczne podejrzenia. Przenosi go z parafii na parafię, ukrywa go w kaliskim szpitalu, nie reaguje na doniesienia. Do rażących zaniedbań przyznaje się sam... w oświadczeniu po opublikowaniu filmu.

"zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem"

To tekst spowiedzi powszechnej, którą wierni powtarzają podczas każdej mszy. Robi to również bp Janiak. Mimo tego, od co najmniej 2016 roku wie o skłonnościach pedofilskich księdza i przez 3 lata zaniedbuje sprawę - nie rozpoczyna dochodzenia kanonicznego, nie zgłasza sprawy do prokuratury, a w 2017 roku przenosi księdza Hajdasza do szpitala w Kaliszu i powierza mu funkcję kapelana.

Do popełnionych błędów przyznaje się w oświadczeniu, gdzie przytaczając rozmowę z 2016 roku z rodzicami skrzywdzonego chłopaka tłumaczy się, że nie musiał zgłaszać sprawy do prokuratury, ani rozpoczynać dochodzenia kanonicznego, bo wtedy "obowiązywały inne uregulowania prawne". Robi to dopiero w 2018 roku, kiedy sprawa niezależnie trafia do prokuratury, dopiero w 2019 roku pozbawia księdza Hajdasza funkcji kapłańskich.

Biskup przez lata bawi się w chowanego. Ze śledczymi, z ofiarami i ich rodzinami i z Panem Bogiem. Samo to skandaliczne zaniedbanie jest rażącym błędem i powinno być powodem natychmiastowego usunięcia z urzędu.

Jedynym rozsądnym wyjściem bp Janiaka z tej sytuacji byłaby rezygnacja. Czy starczy mu odwagi? Do tej pory mu jej brakowało.

Donos dający nadzieję

Jeżeli miałbym szukać jednego, pozytywnego efektu tego filmu, jest to reakcja prymasa Polski Wojciecha Polaka, delegata do spraw ochrony dzieci i młodzieży przy Episkopacie.

Dwie godziny po premierze filmu Polak poinformował, że na podstawie przedstawionych faktów, kieruje sprawę bp Janiaka do Stolicy Apostolskiej. Pierwszy raz mamy do czynienia z sytuacją, kiedy jeden polski biskup "donosi" na swojego kolegę z episkopatu.

Jeżeli Stolica Apostolska zastosuje najostrzejszą karę, czyli usunie Janiaka z urzędu, będzie to pierwszy przypadek, kiedy polski biskup zostanie zdymisjonowany z powodu ukrywania przypadków pedofilii. To może uruchomić falę kolejnych spraw, które zaczną wychodzić na jaw w całej Polsce.

Skończy się zabawa w chowanego - zacznie się prawdziwe oczyszczenie.