Alfie Evans. Chłopiec - Wojownik. Walczący z nieludzkim sądem, prawem, brakiem wyboru i ludźmi wolnymi, w demokratycznym i tolerancyjnym świecie, w którym niby każdy jest równy...
Decyzja Sądu Brytyjskiego w sprawie rodziny Evansów jest nieludzka na wielu płaszczyznach. Rozdziera się serce, gdy okazuje się, że w dwudziestym pierwszym wieku, w szpitalu, wśród lekarzy, którzy powinni łagodzić cierpienie i ratować życie, siłowo, wobec protestów bezsilnej rodziny, skazuje się dziecko na wielogodzinne umieranie przez duszenie się. Tak zdecydował Sąd Brytyjski: odłączony od aparatury chłopiec nie może zostać zgodnie z życzeniem rodziców przetransportowany do Włoch, gdzie otrzymałby opiekę i możliwość godnego życia i godnego odejścia. Sędzia wyjaśnił: “to ostatni rozdział w sprawie tego niezwykłego chłopca". Niektórzy komentatorzy mówią, iż to werdykt trudny, choć szlachetny.
Otóż nie. Nie jest szlachetne skracanie cierpienia człowieka poprzez odebranie mu życia. Gdyby to dotyczyło członka naszej rodziny, naszego dziecka, mojego dziecka, nikt nie dałby się przekonać, że zadanie mu śmierci (głodowej śmierci!) jest dla niego lepsze.
Wszystkie te argumenty rodzą ból, rozpacz, niemoc, poczucie niesprawiedliwości. Przejmuje pytanie, dokąd nas ten brak logiki, ta hipokryzja doprowadzi, w świecie, gdzie tak dużo mówi się o równości, tolerancji, wolności wyboru, również w kontekście wolności wyboru co do życia lub śmierci dziecka nienarodzonego.
Sądy, które w jednych sytuacjach są “pro choice", w innych tego wyboru odmawiają. Dziwne, że w jednej i drugiej sytuacji nie jest to decyzja “pro life".
Jawnych sprzeczności jest więcej. Przecież część społeczeństwa walczy i manifestuje, by rodzice mieli wybór, czy chore dziecko ma się narodzić, czy nie. Kobiety walczą o prawo wyboru narodzin nawet dziecka zdrowego. Paradoksalnie rodzicom Alfiego prawo wyboru się zabiera.
Mama Piotrusia, cierpiącego na podobną chorobę jak Alfie, pisze: mamy świadomość, że nie uda się go wyleczyć. Nie walczy się o zdrowie, ale o komfort życia, o to, żeby mógł oddychać, żeby nie był głodny, nie czuł bólu i żeby się nie bał. Cieszą się każdym dniem i tym, że pozwolą mu odejść, kiedy przyjdzie jego czas. Bez bólu, bez walki, w ramionach najbliższych mu ludzi. Tylko tyle.
Tylko tyle należy się rodzinie Evansów. Prawo do godności życia i godności odejścia ich dziecka. Wtedy, kiedy przyjdzie jego czas. Nie wcześniej. Nie z powodu decyzji tego nieludzkiego świata, nie z powodu pokrętnie pojmowanej, nielogicznej wolności...
To nie może być “ostatni rozdział".