Droga Stolno - Wąbrzeźno. Przykładowa, bo takich są tysiące. Bardzo wąsko, bardzo wielkie dziury, bardzo dużo drzew po obu stronach rosnących tuż przy asfalcie i bardzo wielu pieszych wędrujących po zmroku bez żadnych odblasków. Często wędrujących całymi rodzinami z małymi dziećmi. Nocą staram się jechać środkiem drogi na wypadek, gdyby ktoś nieodpowiedzialny urządził sobie taki spacer. Gdy z naprzeciwka nadjeżdża inny samochód, zwalniam do 40- 50 km/h, aby mieć jakąkolwiek szansę na dostrzeżenie pieszych, rowerzystów itd. Jadę taką drogą z duszą na ramieniu. To ja kierowca, czyli potencjalny morderca, jak był uprzejmy nazwać mnie minister transportu, rozpoczynając swą fotoradarową krucjatę.
Przyklasnął mu premier twierdząc, że jako facet, który przejechał ponad milion kilometrów, wie jaką adrenalinę daje prędkość. Oświadczam więc, że jako kobieta przejeżdżająca średnio około 40 tysięcy kilometrów rocznie od 20 lat, nie potrzebuję adrenaliny w postaci prędkości, potrzebuję dróg, po których w miarę płynnie, sprawnie i bezpiecznie można dotrzeć do celu.
Nie jestem przeciwniczką fotoradarów w miejscach, gdzie rzeczywiście są potrzebne. Jestem przeciwniczką zastawiania pułapek na kierowców, czyli ustawiania przenośnych urządzeń tuż przy tablicy wyjazdowej z miejscowości X, na dodatek w szczerym polu i na sztucznym ograniczeniu prędkości. Jestem przeciwniczką dzielenia ludzi na złych kierowców i biednych, poszkodowanych pieszych. Jako potencjalny morderca najbardziej boję się właśnie nieodpowiedzialności potencjalnych mordowanych.
Jeśli zaostrzamy kary dla kierowców, dlaczego nawet nie staramy się w jakikolwiek sposób karać tych, którzy spacerują po drogach stwarzając zagrożenie? Dlaczego wciąż wielu pieszych nie wie, że kierowca oślepiony światłami nadjeżdżającego z naprzeciwka samochodu nie ma żadnych szans na dostrzeżenie potencjalnej ofiary? Jeśli rzeczywiście chodzi o bezpieczeństwo, to minister powinien zabrać się za obie strony medalu, bo na razie mimo czytania przez Sławomira Nowaka poruszających skądinąd wyznań matek, które w wypadkach straciły dzieci, to fotoradarowa krucjata wygląda jedynie na szczególną dbałość o budżet.
Najpierw dobre drogi, a potem fotoradary. Tak powinna wyglądać kolejność. Sama po sobie wiem, że jeśli mam w bliskiej perspektywie choćby odcinek autostrady to jadę wolniej, nawet nie próbuję wyprzedzać. Jeśli wiem, że muszę przejechać 400 kilometrów ot choćby po krajowej dziesiątce usłanej wysepkami, mając przed sobą ciężarówki i tiry zbite w grupy od 3 do 10 pojazdów, to wyprzedzam, nie chcąc wlec się z prędkością 50 km/h. Czy to jest bezpieczne? Pewnie nie jest, tym bardziej, że w tym samym czasie poboczami wędrują piesi. Matki, ojcowie z małymi dziećmi, z wózkami. Bez wyobraźni.