Mistrz olimpijski i mistrz świata w drużynie Johann Andre Forfang skrytykował norweską federację (NSF) za to, że skoki narciarskie są jedyną dyscypliną, w której zawodnicy nie otrzymują stałego wynagrodzenia i jedynym ich dochodem są premie z zawodów.
Dla przykładu NSF wypłaca członkom kadry A w biegach narciarskich w przeliczeniu 13-20 tysięcy euro w formie stypendium zawodniczego, a w kombinacji norweskiej 5-10 tysięcy euro. W dodatku zawodnicy obu dyscyplin mogą dysponować jednym miejscem reklamowym na ubiorze i zawierać prywatne umowy ze sponsorami.
Federacja na nas nieźle zarabia, a my otrzymujemy zero koron i ten model funkcjonuje od lat, ponieważ nikt nie ma odwagi o tym głośno powiedzieć. My też potrzebujemy minimum bezpieczeństwa finansowego - powiedział skoczek.
Triumfator Pucharu Świata Halvor Egner Granerud zarobił miliony w minionym sezonie, lecz jak zwrócił uwagę Forfang, zwycięzca jest tylko jeden i ma ogromne pieniądze, a pozostali pozostają w jego cieniu i muszą zadowolić się mniejszymi premiami.
Rozumiem, że obecnie reprezentacja w skokach ma kłopoty finansowe i nie posiada głównego sponsora, lecz ten model trwa od wielu lat i nie dostawiliśmy od federacji wynagrodzeń nawet w najlepszych sezonach. Dajcie nam chociaż małe miejsce reklamowe, a my je sobie sprzedamy - powiedział Norweg.
NSF nie zamierza jednak zmieniać swojej polityki finansowej. Przewodnicząca komitetu ds. skoków w NSF Stine Korsen powiedziała dziennikowi "Verdens Gang", że "skoki nie są naszą bardzo dochodową dyscypliną i myślę, że nasz obecny model jest dobry, a Johann i jego koledzy odpowiednio kapitalizują swoje talenty".
28-letni skoczek zdobył w swojej karierze złoty medal olimpijski drużynowo oraz srebrny indywidualnie na skoczni normalnej w Pjongczangu. W mistrzostwach świata zdobył trzy srebrne medale drużynowo oraz w MŚ w lotach trzy złote drużynowo.