"PZPN powinien być przygotowany. Było wiadomo, że Michniewicz pozostanie selekcjonerem do końca grudnia. Potem było szukanie selekcjonera i powinni mieć koncepcję, kogo szukają i jak będzie przedstawiał się ten skład sztabu szkoleniowego" – mówił w internetowym Radiu RMF24 Dariusz Dziekanowski, były reprezentant Polski. W piątek w samo południe Fernando Santos na PGE Narodowym ma ogłosić nazwiska swoich pierwszych powołań. 24 marca gramy z Czechami, a trzy dni później z Albanią.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Piotr Salak: Czy pan się spodziewa zaskoczeń w tych powołaniach Fernando Santosa?
Dariusz Dziekanowski: Z obserwacji swoich asystentów i Santosa myślę, że tak - jeden, dwóch piłkarzy będzie nowych, ale jednak wielu zawodników będzie z tej kadry, która była na mistrzostwach świata w Katarze.
Nie będzie wielkiej rewolucji, tak już sam selekcjoner zapowiadał wcześniej, ale być może kogoś nowego powoła. Sądzi pan, że to będą piłkarze z naszych ekstraklasowych boisk?
Myślę, że może dwóch, trzech zawodników będzie z ekstraklasowych boisk. Wiemy o tym, że nie ma polskich zawodników, którzy się wyróżniają w naszej ekstraklasie. Wszyscy grają za granicą albo siedzą na ławce rezerwowych. Także powinniśmy myśleć o tym, żeby ci piłkarze, którzy byli na mistrzostwach świata pokazali to, co mają najlepsze.
Przed tym zgrupowaniem trener ogłosił już listę 50 nazwisk, ale ta lista jest utajniona w jakichś dziwnych okolicznościach i selekcjoner dopiero w piątek wybierze tę dwudziestkę piątkę, którą ujawni. Pana nie dziwi ten sposób wybierania, czy ogłaszania kadry?
Nie, dlatego, że taka duża lista na pewno już się nie powtórzy. Nie będzie tylu zawodników na następne zgrupowanie, które będzie w czerwcu. Sądzę, że Fernando Santos zawęzi listę, może do 30 piłkarzy. Teraz w piątek powoła 25 zawodników. Myślę, że nie będzie to zaskoczeniem dla żadnego zawodnika. Większość z nich zdaje sobie sprawę, że jest na tej liście, więc taki zawodnik dowiaduje się przed meczem, czy będzie grał, czy będzie siedział na ławce rezerwowych i musi się do tego odpowiednio przygotować, także to nie będzie problemem dla polskich zawodników.
Jak pan patrzy na tę listę problemów, które ma przed sobą Fernando Santos, a wygląda na to, że ona jest wyjątkowo długa, to rzeczywiście chyba wygląda na to, że nowy selekcjoner będzie miał trudne zadanie. Pojawiło się mnóstwo kontuzji przed tym pierwszym meczem.
Tak, to prawda. Jest mnóstwo kontuzji. Są zawodnicy, którzy nie grają w swoich klubach, a ostatnio byli w pierwszej jedenastce reprezentacji Polski. Mam tu na myśli Bereszyńskiego, Kiwiora, czy to, że Szczęsny też siedzi na ławce rezerwowych, Milik jest kontuzjowany. Jest wiele problemów, ale po to zatrudniliśmy takiego fachowca, o uznanej renomie, żeby to właśnie on rozwiązywał te problemy.
A sądzi pan, że będziemy świadkami jakiejś wielkiej sensacji przed meczem z Czechami - np. że zmieni się obsada bramki?
Może się zmienić. Nikt nie ma abonamentu na to, aby grać w pierwszej reprezentacji. Myślę, że tu trener musi zwrócić uwagę na pewne relacje, które są w zespole. Musi dobrać takich zawodników, którzy nadal mają duże ambicje i są bardzo głodni grania w reprezentacji. Może się zdarzyć, że będą jakieś niespodzianki, że niektórzy zawodnicy już raczej konsumują swoją reprezentacyjną karierę, a nie wyznaczają sobie cele.
Gdy PZPN ogłaszał nazwisko nowego selekcjonera, to mieliśmy też od razu albo wkrótce usłyszeć nazwiska jego asystentów. A potem się okazało, że jeden kandydat na asystenta sam nie chce, drugiego nie chciał Fernando Santos. Co pan myśli o tej całej sytuacji?
To jest cyrk i tak nie powinno być. Polski Związek Piłki Nożnej powinien być już przygotowany. Było wiadomo, że Michniewicz pozostanie selekcjonerem do końca grudnia. Potem było szukanie selekcjonera i powinni mieć koncepcję, kogo szukają i jak będzie przedstawiał się ten skład sztabu szkoleniowego. Myślę, że takie przeczołganie i używanie czy Łukasza Piszczka czy innych osób, nie jest w porządku, nie jest fair. I to, że prezes Kulesza mówi o tym, że da propozycję asystentów dla Santosa, ale raczej z tego nie korzysta, to jest trochę niepoważne dawać propozycje, kiedy wiadomo, że trener z tego nie skorzysta. Myślę, że to powinno być już przygotowane. Pamiętamy, że Paulo Sousa miał tylko swoich asystentów, trenerów, i cały sztab szkoleniowy, więc powinniśmy się przygotować na to, że trener, który przychodzi objąć takie stanowisko, chce mieć swoich ludzi, ale też można wcześniej, przed podpisaniem, zaproponować i wskazać kandydatów, którzy najbardziej będą odpowiadać trenerowi tej reprezentacji. Bo zgadzam się z tym, ze Santos powinien mieć osobę, do której ma zaufanie, którą zna i której nie musi poznawać. Kogoś, kto będzie po prostu partnerem w reprezentacji. Myślę, że taki upór przy tym, że to będzie osoba mniej znana trenerowi był niepotrzebny. A to, co zrobił PZPN, odsyłając do reprezentacji takiego łącznika Radosława Michalskiego, to było nieporozumienie, dlatego że tak, jak Santos powiedział, nie potrzebuje łącznika, potrzebuje osobę, która będzie pracowała dla niego, czyli dla polskiej reprezentacji.
Myśli pan, że to będzie miało jakikolwiek związek na początek pracy Santosa, ten falstart z tym startem i sprawa z asystentami?
Nie. Myślę, że to jest takiej klasy fachowiec, że o tych nieporozumieniach trzeba jak najszybciej zapomnieć i nie pozwoli na to, aby w sztabie szkoleniowym ktoś rozmyślał o asystentach. Temat jest zamknięty. Myślimy o tym, żeby wybrać jak najlepszą taktykę, jak najlepsze przygotowania, żeby dobrać osobowo i mentalnie, wziąć pod uwagę przede wszystkim poziom sportowy i starać się, żeby zawodnicy jak najszybciej zaczęli grać tak, jak oczekuje tego Santos, czyli na swoim najlepszym poziomie. Przypomnę tylko, że tak samo, jak za Beenhakkera, nie było łatwo, bo te pierwsze dwa mecze nie były zbyt dobre. Mam tu na myśli mecz towarzyski z Danią, czy potem pierwszy mecz eliminacyjny. To było poznanie tych reprezentacji, bo co innego widzi się z trybun, a co innego widzi się na zgrupowaniu, kiedy obserwuje się tych zawodników, jak się zachowują między treningami, co robią na treningu, jakie są między nimi relacje. To są informacje, jakie otrzymuje cały sztab szkoleniowy i potem musi wyciągnąć z tego wnioski i wybrać jak najlepszych pod względem sportowym, a przede wszystkim mentalnym.
Opracowanie: Wiktoria Urban