Piłkarze Rakowa Częstochowa po wygranej na wyjeździe z Arisem Limassol 1:0 awansowali do decydującej rundy eliminacji Ligi Mistrzów. Pierwsze spotkanie polski zespół wygrał 2:1.
"Zagramy o fazę grupową Ligi Mistrzów" - napisał tuż po meczu Raków Częstochowa w mediach społecznościowych.
W decydującym etapie kwalifikacji Champions League rywalem mistrza Polski będzie Sparta Praga bądź FC Kopenhaga. W rewanżowym meczu w stolicy Czech po 90 minutach jest 1:1 i będzie dogrywka, gdyż pierwsza potyczka zakończyła się bezbramkowym remisem.
Bramkę we wtorkowym meczu zdobył Fran Tudor w 49. minucie (rzut wolny).
FRAAAAAAAAAAAN!TUDOOOOOOOOOR! PROWADZIMY W LIMASSOL! ---49' #ARIRCZ 0:1 pic.twitter.com/GclX7Vcb52
Rakow1921August 15, 2023
W przypadku niepowodzenia w dalszych rozgrywkach Raków wystąpi w fazie grupowej Ligi Europy.
Gospodarze musieli odrabiać straty i od razu przystąpili do ataku. Już w 75. sekundzie gry Mariusz Stępiński, zawodnik Arisu Limassolu, który tym razem znalazł się w podstawowej jedenastce, groźnie uderzył zza pola karnego, a piłka przeleciała tuż nad poprzeczką. W ósmej minucie w dogodnej okazji znalazł się Mihlali Mayambela, ale jego strzał głową był nieudany.
Raków w początkowych minutach nie potrafił przenieść gry na połowę rywali, zbyt szybko i łatwo tracił piłkę.
Po kwadransie gra stała się bardziej wyrównana, ale na krótko i w 21. minucie znowu groźnie zrobiło się pod bramką mistrza Polski. Po rzucie wolnym Vladana Kovacevica przeegzaminował Alex Moucketou-Moussounda, a piłka po dobitce Mayambeli minimalnie minęła prawy słupek.
Schowani za podwójną gardą częstochowianie mieli problem nie tylko z konstruowaniem akcji, ale i wymienieniem kilku podań, często zwalniali grę, wycofywali piłkę do obrońców czy bramkarza, by w ten sposób kraść czas. Zadania nie ułatwiała im temperatura, bo według strony internetowej UEFA spotkanie toczyło się w 33-stopniowym upale.
W 34. minucie znowu z dobrej strony pokazał się "Mario", bo z takim napisem na koszulce grał Stępiński, ale jego uderzenie "szczupakiem" okazało się niecelne. Polski napastnik w cypryjskiej drużynie kolejny raz spróbował szczęścia tuż przed końcem pierwszej połowy, ale piłka trafiła w słupek.
Miejscowi mieli wyraźną przewagę, ale długimi fragmentami brakowało im pomysłu na sforsowanie obrony Rakowa. W pierwszej połowie oddali jednak aż dziewięć strzałów, choć tylko jeden w światło bramki. Przy nazwie polskiej drużyny w tym elemencie widniało zero.
Białoruski trener mistrza Cypru Alaksiej Szpileuski w przerwie dość niespodziewanie zostawił w szatni Stępińskiego, a łącznie dokonał dwóch zmian, ale zanim jego lekko przemeblowany zespół złapał właściwy rytm... stracił gola.
Najpierw w dobrej sytuacji znalazł się Fabian Piasecki, ale jego strzał z pola karnego obronił Vana Alves. W 49. minucie brazylijski bramkarz był jednak bezradny, gdy Chorwat Fran Tudor idealnie nad murem przymierzył z rzutu wolnego. 0:1.
Raków poczuł się pewniej. Jeszcze lepszą okazję miał Władysław Koczerhin, bo był praktycznie sam na sam z bramkarzem Arisu - nie potrafił jednak pokonać Brazylijczyka. Goście domagali się też odgwizdania rzutu karnego za rzekomy faul na Marcinie Cebuli, ale jedynym efektem ich pretensji była żółta kartka dla trenera Dawida Szwargi.
Z każdą minutą wydawało się, że piłkarze Rakowa bardziej panowali nad tym, co działo się na boisku. Gra częściej toczyła się na połowie gospodarzy, którzy nie potrafili przedrzeć się przez zasieki ustawiane przez częstochowian dalej - niż w pierwszej części meczu - od własnej bramki. Dobrze spisywał się w środku pola Szwed Gustav Berggren, który miał sporo przechwytów i umiejętnie regulował tempo gry swojego zespołu.
W 78. minucie pokazał się Karol Struski. Drugi z Polaków w ekipie z Limassol uderzył groźnie po rzucie rożnym, ale Kovacevic był na posterunku i wybił piłkę. Po chwili Bośniak po raz kolejny tego dnia pozwolił się pokonać Mayambeli.
W końcówce piłkarze obu drużyn byli wyraźnie zmęczeni i nie potrafili zmienić wyniku.
Żółte kartki zobaczyli w trakcie meczu Alex Moucketou-Moussounda (Aris), Marcin Cebula (Raków). Sędzią był Matej Jug (Słowenia). Mecz oglądało około 7 tysięcy widzów.
Wynik spotkania na Facebooku skomentował premier Mateusz Morawiecki. "Raków Częstochowa TOP" - napisał.