Remis z Anglią na Wembley 1:1 z 1973 roku zapisał się trwale w historii naszego futbolu. Ten wynik pozwolił nam po 36 latach pojechać na mistrzostwa świata. Polacy na turnieju w RFN zdobyli niespodziewanie brązowe medale, a piłkarze stali się narodowymi bohaterami. "To było preludium do rozwoju tej późniejszej, dobrej reprezentacji. Ten remis pozwolił nam uwierzyć w siebie"- mówi pół wieku po tym spotkaniu obrońca z reprezentacji trenera Górskiego Antoni Szymanowski.
W naszej grupie eliminacyjnej na mundialu w 1974 roku były tylko trzy drużyny. Oprócz nas Anglia i Walia. Trudno było o optymizm. Wyspiarski, fizyczny futbol. Tylko jedna przepustka na mistrzostwa świata. W marcu 1973 w pierwszym meczu przegraliśmy na wyjeździe z Walią 0:2 (za zwycięstwo przyznawano wtedy 2 punkty, za remis 1).
W czerwcu na Stadion Śląski do Chorzowa przyjechali Anglicy. Na trybunach 90 tysięcy widzów. Wygrywamy 2:0 po golach Roberta Gadochy i Włodzimierza Lubańskiego. Akcja, w której legendarny napastnik Górnika zabiera piłkę Bobby’emu Moore’owi, przeszła do historii naszej piłki.
We wrześniu gości u nas Walia. Wraca z bagażem trzech bramek autorstwa Gadochy, Grzegorza Laty i Jana Domarskiego.
Wreszcie 17 października 1973 przyszło nam się zmierzyć z Anglią na Wembley. Do awansu wystarczył nam remis.
Wembley, stadion, na którym zaledwie siedem lat wcześniej Anglicy zdobyli tytuł mistrzów świata. To właśnie tam mieliśmy stoczyć walkę o awans na mundial. Pozbawienie Anglików prawa gry na takiej imprezie jak mistrzostwa świata? Wszyscy wiemy, jak to się skończyło. Remis 1:1, który dał nam awans. Zwycięski remis.
Bramkę dla Polski w tamtym spotkaniu strzelił po podaniu Laty Domarski. W pewnym sensie stał się zakładnikiem tamtego strzału i tamtego gola. Uderzenie z pierwszej piłki z 17 metrów. Peter Shilton przepuszcza piłkę pod własnym ciałem, popełnia błąd. I tak przez 50 lat przy wielu okazjach wracaliśmy do bramki Domarskiego. W meczu na Wembley świetnie w naszej bramce spisywał się Jan Tomaszewski, ale wielką interwencją popisał się także Antoni Szymanowski. Obrońca w ostatnich fragmentach spotkania wybił piłkę z linii bramkowej:
Ten mecz został głównie zapamiętany dzięki Jankowi Tomaszewskiemu, który był najważniejszym zawodnikiem. Bohaterem został Janek Domarski i nikt im tych zasług nie odbiera. Nigdy później nie widziałem Janka Tomaszewskiego w takiej formie. Ale były też małe akcenciki, jak choćby właśnie ta moja interwencja pod sam koniec meczu. Co by się stało, gdybym tych nóg nie złączył razem i nie ta piłka by wpadła do bramki? Marzenia by prysły - wspomina prawy obrońca naszej drużyny.
Wembley rozpoczęło wielką erę naszej piłki. To był prawdziwy "mecz założycielski". Co prawda wcześniej nasz zespół sięgnął po olimpijskie złoto w Monachium, ale to sukcesy na mundialach w 1974 i 1982 roku zapisały się najmocniej w historii. Wszystko dzięki remisowi z Anglią.
To był przełomowy mecz dla rozwoju drużyny Kazimierza Górskiego. Oczywiście wcześniej zdobyliśmy złoty medal olimpijski w Monachium, ale to było preludium do rozwoju późniejszej reprezentacji. Zastanawiam się, co by było, gdybyśmy tego meczu nie zremisowali i nie było nam dane zagrać na mistrzostwach świata. Ta drużyna pewno tak by się nie rozwinęła. A ten remis pozwolił nam uwierzyć w siebie. Staliśmy się reprezentacją, z którą każdy bał się grać. Nie było przeciwnika, z którym nie moglibyśmy sobie poradzić - podkreśla Szymanowski.
Naszym stylem gry i naszymi piłkarzami zachwycał się cały świat. Co by było, gdyby sytuacja geopolityczna pozwoliła Biało-Czerwonym wyjeżdżać wcześniej do klubów zagranicznych? Tego sporu nigdy nie rozstrzygniemy. Bezspornym pozostaje wpływ meczu na Wembley na historię naszego futbolu w latach 70-tych i 80-tych. Mit tego spotkania kibicom towarzyszy do dziś, choć pierwszy gwizdek w tym spotkaniu rozbrzmiał pół wieku temu.
Jan Tomaszewski - Adam Musiał, Mirosław Bulzacki, Jerzy Gorgoń, Antoni Szymanowski - Henryk Kasperczak, Kazimierz Deyna, Lesław Ćmikiewicz - Robert Gadocha, Jan Domarski, Grzegorz Lato.