Piłkarze Śląska Wrocław, pokonując Piast Gliwice 1:0 odnieśli szóste z rzędu zwycięstwo, co jest ich historycznym osiągnięciem, i umocnili się na prowadzeniu w ekstraklasie.

REKLAMA

W pierwszych trzech kolejkach tego sezonu zespół trenera Jacka Magiery zdobył tylko punkt, ale od czwartej serii już nie stracił żadnego. Wygrana z Piastem była szóstą z rzędu, co w jednym sezonie zdarzyło się po raz pierwszy w historii wrocławskiego klubu. Wcześniej sześć kolejnych zwycięstw Śląsk odnotował "na spółkę" (4+2) w edycjach 2018/19 i 2019/20.

W dwóch poprzednich sezonach Piast wygrał na stadionie Śląska, ale w sobotę nie udało mu się kontynuować tej passy. Jedynego gola dla gospodarzy zdobył w 41. minucie Hiszpan Matias Nahuel.

Ważne dla losów spotkania, które obserwowało prawie 18 tys. widzów, wydarzenie miało też miejsce cztery minuty później, kiedy drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ujrzał Arkadiusz Pyrka z Piasta.

W doliczonym czasie drugiej połowy rzutu karnego nie wykorzystał Erik Exposito. Hiszpański napastnik Śląska, który z ośmioma trafieniami prowadzi w klasyfikacji strzelców, trafił w poprzeczkę.

Cieszmy się i doceniajmy, co mamy, bo wygrać sześć meczów w rzędu to duża sztuka. Doceńmy też pracę zawodników, bo w każdy mecz wkładają bardzo dużo energii. Teraz czas na regenerację, bo czeka nas ciężkie siedem dni. Najpierw trudny wyjazd na Puchar Polski z Jagiellonią Białystok, a później wyjazdowy mecz z Wartą Poznań - ocenił szkoleniowiec lidera.

Piast, który był rewelacją rundy wiosennej, wygrał tylko jeden z dziewięciu meczów w tym sezonie i z dorobkiem dziewięciu punktów plasuje się na 13. pozycji.

Jagiellona podzieliła się punktami z ŁKS

Druga jest z 16 pkt jest w tabeli właśnie Jagiellonia. Mogła mieć dwa więcej, ale w ostatniej chwili straciła zwycięstwo w wyjazdowym starciu z ŁKS. Remis beniaminkowi uratował Hiszpan Dani Ramirez, wykorzystując rzut karny.

Podział punktów to sukces beniaminka, gdyż długimi fragmentami mecz nie układał się po myśli łodzian. Całą drugą połowę grali w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Kosowianina Engjella Hotiego. W dodatku krótko przed przerwą z powodu urazu boisko musiał opuścić hiszpański obrońca Nacho Monsalve.

Oba gole dla gości zdobył Angolańczyk Afimico Pululu, który najpierw wykorzystał rzut karny, a następnie trafił do siatki po indywidualnej akcji, powiększając dorobek do pięciu bramek. Goście powinni prowadzić wyżej, ale po raz kolejny świetnie w bramce ŁKS spisywał się młody Aleksander Bobek.

To był niesamowity, szalony mecz. Było dużo emocji i zwrotów akcji. Na gorąco czujemy rozczarowanie, bo mamy poczucie bardziej straconych dwóch punktów niż zyskanego jednego. Z drugiej strony, zawsze wychodzę z założenia, że ma się tyle, na ile się zasłużyło. Może w tym meczu nie zrobiliśmy na tyle dużo, żeby wygrać - zauważył szkoleniowiec "Jagi" Adrian Siemieniec.

ŁKS przerwał serię porażek na trzech i z siedmioma punktami zajmuje 16. lokatę.

Niżej są tylko Korona Kielce, które zremisowała z Widzewem Łódź 1:1, a trener gości Daniel Myśliwiec podtrzymał miano niepokonanego w ekstraklasie, oraz - także mający sześć punktów - Ruch Chorzów, który w niedzielę w Gliwicach zmierzy się z Rakowem Częstochowa.

Nieudany powrót Glika

Nie udał się powrót do polskiej ekstraklasy po 13 latach Kamila Glika. 103-krotny reprezentant Polski wyszedł w podstawowym składzie Cracovii na pojedynek z Pogonią Szczecin, a "Pasy" przegrały aż 1:5. To ich piąty mecz bez zwycięstwa, a druga porażka z rzędu i jednocześnie w sezonie.

Katastrofa gospodarzy rozpoczęła się w ósmej minucie, gdy rzut karny wykorzystał Kamil Grosicki. Później dwukrotnie do bramki miejscowych trafił Austriak Alexander Gorgon. Cracovia zmarnowała nawet "jedenastkę" - strzał Patryka Makucha obronił rozgrywający drugi mecz w Pogoni rumuński bramkarz Valentin Cojocaru. Honorową bramkę dla krakowian uzyskał w końcówce Michał Rakoczy.

Mogę tylko przeprosić kibiców za to, co musieli przeżywać podczas tego meczu. Im ciszej nad tą trumną, tym lepiej. Najgłupsze diagnozy są te wygłaszane zaraz po meczu, bo można zrobić komuś krzywdę - powiedział trener "Pasów" Jacek Zieliński, który zwrócił uwagę - choć zaznaczył, że nie szuka usprawiedliwienia, że na ostatnim treningu wypadło mu dwóch obrońców - Jakub Jugas i Arrtu Hoskonen.

Przykro mi tylko, że trochę "wpuściliśmy na konia" Kamila Glika i musiał zadebiutować w tak nieudanym dla nas meczu, choć nie mam do niego pretensji - dodał.

Po 14 punktów mają Legia Warszawa, która w niedzielę w ligowym klasyku podejmie Górnika Zabrze, oraz Lech Poznań po wygranej ze Stalą Mielec 2:1. Goście prowadzili, ale później gola i asystę zaliczył Filip Marchwiński.

Radomiak zremisował z Puszczą

W innym sobotnim meczu Radomiak zremisował z Puszczą Niepołomice 1:1. Goście uzyskali prowadzenie po stałym fragmencie gry i golu Łukasza Sołowieja, a minutę później szóstym trafieniem w sezonie wyrównał Brazylijczyk Pedro Henrique.

W pierwszej połowie rzutu karnego nie wykorzystał Rafał Wolski z Radomiaka - jego uderzenie obronił rozgrywający drugi mecz w polskiej lidze po wypożyczeniu z Aston Villi 19-letni Oliwier Zych.

Łącznie trzy "jedenastki" zmarnowano w tej kolejce.

Oprócz spotkań w Gliwicach i Warszawie, w niedzielę Zagłębie Lubin zagra z Wartą Poznań. Tym razem nie przewidziano meczów w poniedziałek, gdyż od wtorku w kalendarzu są już mecze 1. rundy Pucharu Polski. W środku tygodnia odbędą się też dwie zaległe ligowe potyczki kwartetu polskich uczestników europejskich pucharów - w środę Pogoń zmierzy się z Legią, a w czwartek Lech z Rakowem.