"Liczę na sześć podejść, dobre widowisko i dobry wynik" - mówi młodzieżowy mistrz Europy Krzysztof Zwarycz na kilka dni przed mistrzostwami świata w podnoszeniu ciężarów, które w niedzielę rozpoczną się we Wrocławiu. Rozmawiał z nim Patryk Serwański.

REKLAMA

Patryk Serwański: Zapewne część osób myśli sobie, że to co robicie na treningach to tylko i wyłącznie podnoszenie sztangi, ale to ogromne uproszczenie. Podnoszenie ciężarów to skomplikowana technicznie dyscyplina. Co wchodzi w skład waszych treningów?

Krzysztof Zwarycz: Podstawą naszej dyscypliny są silne ręce, nogi, plecy. Codziennie pracujemy nad tym, żeby wzmocnić te mięśnie, ale dbamy o całe ciało. Każdy mięsień jest odpowiedzialny za jakąś czynność w naszym sporcie. Wystarczy spojrzeć jak zbudowany jest ciężarowiec. Cała sylwetka. Mięśnie są doskonale widoczne. To są długie godziny spędzone na siłowni. A jak wygląda przykładowy trening już ze sztangą? Zaczynamy od przysiadów potem są elementy podrzutu i rwania. Oczywiście wykonujemy też pełne próby i dopracowujemy konkretne elementy.

Czy ktoś bardzo silny, ale z gorszą techniką może być mistrzem?

Według mnie jeśli ktoś trenuje długo i jest naprawdę silny, to łatwiej przyswaja się technikę i dźwiganie jest po prostu łatwiejsze.

Można powiedzieć, że jesteście trochę jak skoczkowie narciarscy? W tamtej dyscyplinie malutki błąd decyduje o tym, że skok jest nieudany. U was w ułamkach sekundy można popsuć konkretne podejście?

Jeśli ktoś oglądał rwanie, to widać, że taki ruch trwa bardzo krótko, ale zapewniam, że my czujemy każdy centymetr tej sztangi. Musimy wiedzieć jak się przenosi, wiedzieć gdzie jest w konkretnym momencie. Nie wystarczy jej poderwać. Trzeba mieć wyczucie, żeby później z nią wstać. Każdy element ruchu musi być dopracowany.

Za wami trudne zgrupowanie. Dużo treningów, ale czy podczas tej wytężonej pracy jest choć trochę czasu na spokój, relaks?

Ostatnia część przygotowań to już tylko i wyłącznie praca. Cały dzień jest rozplanowany w najmniejszych szczegółach. Każdy z nas wolny czas wykorzystuje na regenerację, sen. Nie ma już choćby wspólnych wyjść na miasto, żeby coś zjeść.

Na co liczy pan we Wrocławiu? Ostatnio w Tallinie na mistrzostwach Europy U-23 zdobył pan przecież złoto.

Liczę na sześć podejść, dobre widowisko i dobry wynik. A jakie miejsce mogę wywalczyć - przekonam się dopiero na zawodach.

Adrian Zieliński na razie nie wie, czy fakt, że mistrzostwa odbędą się w Polsce będzie mu pomagał. Powiedział mi, że chętnie odpowie na to pytanie po zawodach. A jak to wygląda w pańskim przypadku?

To na pewno dodatkowa mobilizacja do treningu, a kiedy już stoimy na pomoście to moim zdaniem nie ma znaczenia, gdzie startujemy. Mamy po prostu wyjść, chwycić sztangę, dać z siebie wszystko, walczyć z rywalami i wygrywać.