PGE Narodowy wciąż przeklęty dla polskich żużlowców. W rozegranym tam wyścigu o Grand Prix, drugiej eliminacji mistrzostw świata, triumfował Australijczyk Jason Doyle. Na drugim miejscu uplasował się Bartosz Zmarzlik, a trzeci był Brytyjczyk Robert Lambert.
Szymon Woźniak odpadł w półfinale, a Mateusz Cierniak i Dominik Kubera zakończyli starty na fazie zasadniczej turnieju.
Turniej GP na PGE Narodowym odbył się po raz ósmy. Jeszcze nigdy nie udało się tu wygrać Polakowi.
Sobotnie zawody rozpoczęły się dla Polaków dobrze, gdyż w pierwszej serii pewnie triumfował Zmarzlik, a pasjonującą, zakończoną sukcesem walkę o zwycięstwo z najlepszym w piątkowym sprincie Brytyjczykiem Danielem Bewleyem stoczył Woźniak. Trzecie miejsce zajął Kubera, a bez punktu pozostał startujący z "dziką kartą" mistrz świata juniorów Cierniak.
Wyścig kończący drugą serię to spotkanie Zmarzlika i Woźniaka, których niespodziewanie "pogodził" Martin Vaculik.
Zaciętą rywalizację dwójki polskich zawodników za plecami Słowaka wykorzystał Lambert, który na ostatnich metrach wyprzedził Zmarzlika. Punktów w tej serii nie zdobył nie tylko Woźniak, ale również Kubera i Cierniak.
W swoim trzecim wyścigu drugie zwycięstwo odniósł Zmarzlik, a czwarty w tym biegu Kubera praktycznie stracił szansę na awans do półfinału. Po chwili jego los podzielił Cierniak, natomiast dwa kolejne punkty Woźniaka dawały mu realną szansę na miejsce w "ósemce".
Zmarzlik jeździł w sobotę w kratkę. W 13. wyścigu zdobył zaledwie jeden punkt, przegrywając z Duńczykiem Mikkelem Michelsenem i Łotyszem Andrzejem Lebiediewem. Tym razem po dwa punkty zdobyli Woźniak i Kubera, a kolejne "zero" zanotował Cierniak.
W ostatniej serii turnieju zasadniczego awans do półfinału przypieczętowali drudzy w swoich wyścigach Zmarzlik i Woźniak, po raz czwarty tego wieczoru jako ostatni przyjechał Kubera, a honorowo z zawodami pożegnał się Cierniak, wygrywając swój bieg.
Z pierwszego miejsca do półfinałów awansował Doyle - 14 pkt. Drugi był Vaculik - 12, trzeci Zmarzlik - 10, a piąty Woźniak - 9. Cierniak ukończył zawody na 14. miejscu - trzy punkty, a na 15. Kubera - dwa.
Obaj Polacy spotkali się w drugim półfinale. Bezapelacyjnie wygrał go Zmarzlik, drugi był Vaculik, a odpadli trzeci Bewley i ostatni Woźniak.
Wcześniej do decydującego wyścigu awansowali Doyle i Lambert, który minimalnie wyprzedził zwycięzcę pierwszego turnieju GP w Gorican Australijczyka Jacka Holdera. Na pierwszym łuku upadł na tor Niemiec Kai Huckenbeck i poturbowany wycofał się z powtórki.
W finale Doyle prowadził od startu do mety, a Zmarzlik nie był w stanie go dogonić.
Plan wykonałem. Fajnie tu być drugi raz w finale, przy tej publiczności. Muszę prosić o cierpliwość polskich kibiców. Przed rokiem byłem trzeci, teraz drugi i tak krok po kroku wspinam się coraz wyżej. Zobaczymy za rok - powiedział po zawodach Zmarzlik.
38-letni Doyle przyznał, że to zwycięstwo dodało mu wiary we własne możliwości.
To mój wielki sukces blisko siedem lat po ostatnim zwycięstwie w Grand Prix. Nie młodnieję, ale cały czas mam w głowię, że mogę być najlepszy i to zwycięstwo w Warszawie mnie w tym utwierdziło. Będę musiał przypomnieć sobie słowa australijskiego hymnu, bo przez te wszystkie lata słuchałem głównie polskiego - zażartował Doyle, choć pierwszy tegoroczny turniej GP wygrał także Australijczyk - Jack Holder.
Awans do półfinału za sukces uznał Woźniak. On miał jednak jeszcze inny powód, by cieszyć się z udziału w sobotnim turnieju.
Byłem tu na pierwszym turnieju Grand Prix w 2015 roku. Chciałem wtedy zabrać tatę, który tracił wzrok, żeby zobaczył zawody na tym wspaniałym stadionie. Odpowiedział, że przyjdzie, jak ja tu będę startował. Obiecałem mu to i dzisiaj mnie tu dopingował. Trochę lat mi to zajęło, ale teraz jest mi dużo lżej na sercu, że dotrzymałem słowa - podkreślił Woźniak.
Kolejny turniej GP odbędzie się 18 maja w niemieckim Landshut. Jason Doyle jest obecnie liderem klasyfikacji mistrzostw świata. Drugie miejsce zajmują ex aequo Bartosz Zmarzlik i Jack Holder.