Adam Kszczot (RKS Łódź) swym najlepszym wynikiem w sezonie 1.44,59 zdobył w biegu na 800 m złoty medal mistrzostw Europy w Berlinie. Czwarty był Michał Rozmys (UKS Barnim Goleniów) - 1.45,32, a piąty Mateusz Borkowski (RKS Łódź) - 1.45,42. Obaj poprawili rekordy życiowe.
Srebrny medal wywalczył Szwed Andreas Kramer - 1.45,03 (wyrównany rekord kraju), a brązowy Francuz Pierre-Ambroise Bosse - 1.45,30.
Kszczot po raz drugi z rzędu obronił tytuł - mistrzem kontynentu został w 2014 roku w Zurychu i dwa lata później zwyciężył w Amsterdamie.
Kilka minut przed finałem 800 m bieg na 400 m wygrała Justyna Święty-Ersetic (AZS AWF Katowice) czasem 50,41.
Polak po zwycięstwie w Berlinie powiedział, że każde kolejne złoto przychodzi trudniej.
Chciałoby się powiedzieć, że jest się pewniakiem, staje na starcie i ot tak wygrywa. Tak to jednak nie działa. Zawsze wam mówię o tym, że są to miesiące, lata ciężkiej pracy i zbierania doświadczenia. To się nie zmienia. Warto jednak - nie tylko dla rodziny, syna, dla mojej żony, ale także dla tych wszystkich ludzi, którzy zwracają się do mnie z różnymi swoimi problemami i historiami. Oni mieli różne problemy, m.in. wychodzili z nałogów bądź przechodzili przez inne trudne momenty. Piszą do mnie, że oglądają moje starty i zwycięstwa i to im pomaga. Lata mojej pracy i obserwowania samego siebie zwracają się z nawiązką - podkreślił mocno refleksyjny po berlińskim triumfie Kszczot.
Dodał, że teraz ma już w Europie wszystko, co było do zdobycia, bo sięgnął po raz pierwszy w historii po trzy tytuły z rzędu. Mnie też wiele nie wychodzi, mam chwile wątpliwości, strach w oczach i sercu. Wiem jak to pokonać i przekuć na te dobre, mocne strony. To jest piękne, bo każdego roku jestem innym człowiekiem, zmagam się z innymi problemami i wykonuję nieco innych trening - przyznał Kszczot.
Polski mistrz biegu na dystansie dwóch okrążeń przyznał, że w przyszłym roku najprawdopodobniej nie wystartuje w sezonie halowym, bo kiedyś musi odpoczywać.
W przyszłym roku chcę mieć od początku sezonu otwartego znacznie lepszą dyspozycję. Będzie to sezon długi, bo mistrzostwa świata w Dausze będą dopiero pod koniec września - wskazał Polak. Przyznał, że jest niezwykle dumny z dwóch pozostałych Polaków, którzy biegli w berlińskim finale i wyraził wiarę, że oni także będą osiągali wielkie sukcesy.
Taktyka była taka, żeby ruszyć bardzo mocno już 200 metrów przed metą. Trzeba było zaryzykować, bo to taki sport i taka konkurencja. Bardzo ciężko przyszło mi zdobycie tego złota po długim sezonie halowym. Przygotowania były bardzo trudne, ale jak się okazało - owocne - dodał.
Podkreślił, że przed każdym kolejnym sezonem zacząć przygotowania jest cztery razy trudniej niż poprzednio. Jeżeli chcemy osiągnąć sukces, wiedząc jak ta droga smakuje, to nie jest to łatwe - stwierdził.
Teraz polski biegacz chce nieco odpocząć, ale w tym sezonie będzie miał jeszcze sporo startów. Bardzo ważny będzie dla niego czas spędzony z rodziną, bo chce powychowywać syna. To piękne, że dzięki obozom w Polsce mogę widzieć na co dzień jego rozwój - przyznał.
(m)