Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek został uznany przez magazyn "Forbes" i firmę Pentagon Research najbardziej wpływowym człowiekiem sportu 2017 roku. Na podium znaleźli się również Adam Małysz i Robert Lewandowski. W czołowej piątce są trzy osoby ze świata futbolu. Oprócz Bońka oraz kapitana polskiej reprezentacji, napastnika Bayernu Monachium Lewandowskiego, piąta lokata przypadła selekcjonerowi kadry Adamowi Nawałce.

REKLAMA

Ranking pokazuje jednak, że coraz więcej jest w nim miejsca dla przedsiębiorców, a także byłych sportowców. Osób, które mają pomysł, co robić po swojej karierze - powiedział jeden z pomysłodawców zestawienia Adam Pawlukiewicz.

W sumie było 200 kandydatów. Potem w badaniach rynkowych zostało uwzględnionych 80 osób. Ważnym elementem jest także zdanie 16 członków kapituły eksperckiej. Oceniano głównie wizerunek i rozpoznawalność danych osób. Ogólna ocena składała się z dwóch różnych kryteriów: połowa to był oddźwięk społeczny, czyli rozpoznawalność, wizerunek i medialność, a druga połowa to ranking ekspercki.

"W obecnym świecie trzeba być medialnym, umieć rozmawiać z dziennikarzami, ważne jest cieszyć się dobrym wizerunkiem i być cenionym przez ekspertów" - ocenili twórcy rankingu, w którym obecni są sportowcy, menedżerowie, sponsorzy, działacze, dziennikarze sportowi. "W kategorii samej rozpoznawalności na pierwszym miejscu po raz pierwszy znalazł się Lewandowski. 80 procent społeczeństwa go rozpoznaje. Wyprzedził on w tym elemencie nawet Małysza, który Polakom kojarzy się z sukcesami i po swoim powrocie do skoków narciarskich, choć w innej roli, znowu zyskuje" - zaznaczono.

Jednym z tych zawodników, którzy jeszcze w trakcie kariery zaczęli dbać o biznesową stronę swojego życia był rajdowiec Krzysztof Hołowczyc.

Marketingowcy bardzo lubili, jak się pojawiałem w telewizji. Trzeba mieć świadomość, że jak jest sukces, to media są na każdym kroku. Dla samego zawodnika nie zawsze jest to przyjemne, tym bardziej, często nie mówi się nawet o sporcie - wspominał. Podkreślił, że dbanie o "brand", jakim staje się sportowiec, jest równie ważna jak jego kariera związana z rywalizacją. Istotne jest jednak także to, jakimi ludźmi się taki zawodnik otacza.

"Jeśli chce się być wielkim mistrzem, trzeba niestety poświęcić wszystko"

Ktoś taki powinien podpowiedzieć, dokąd iść, z kim rozmawiać, z jakich eventów zrezygnować, a gdzie koniecznie się pokazać - dodał i przyznał, że sam często po wyścigach też marzy tylko o tym, by znaleźć się w hotelu i wziąć prysznic, ale zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne są obowiązki medialne. Ustawia się kolejka kamer i do każdej trzeba podejść, powiedzieć parę słów, najlepiej pełnych emocji, bo wtedy kibic to doceni - powiedział Hołowczyc. Wiele wspólnego między sportem a biznesem widzi Robert Korzeniowski. Czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie sportowym uważa, że w obu sferach jest bardzo ważna kooperacja wielu relacji międzyludzkich.

Obie dziedziny uczą też pokory wobec sukcesu, wszystko trzeba wypracować na zasadach relacji z ludźmi. Sport uczy wyraźnego wyznaczania celów. Inną sprawą jest, czy to osiągamy, czy nie. Na to wpływ ma wiele procesów metodycznych i biznesowych. Wszystkiego, czego nauczyłem się w sporcie, miało zastosowanie w biznesie - przyznał Krzysztof Hołowczyc. Jak zaznaczył, każda chwila, jaką sportowiec poświęca na relacje z mediami, sponsorami, menedżerami, będzie miała konsekwencje w przyszłości.

Jeśli chce się być wielkim mistrzem, trzeba niestety poświęcić wszystko. Nie może być tu mowy o dwutorowości, nie ma czasu na cokolwiek innego. Wyczynowy sportowiec to zwierzę, koń, który musi dać z siebie wszystko. Ale potem jak się kończy karierę, wtedy potrzebny jest jakiś wzorzec. Sport trzeba menedżersko obudować, ale sportowcy powinni mieć czystą głowę i sami nie zajmować się takimi sprawami - tłumaczył Hołowczyc.

(ug)