Wszedł do dorosłej piłki z przytupem - jako 19-latek był już królem strzelców ekstraklasy i mistrzem Polski. Został najlepszym snajperem turnieju olimpijskiego w Barcelonie, zagrał w finale na Camp Nou przy blisko stutysięcznej publiczności. Może żałować, że szczyt jego piłkarskiej kariery przypadł na lata 90., gdy polska reprezentacja nie potrafiła się zakwalifikować do żadnego wielkiego turnieju. Andrzej Juskowiak to jeden z nominowanych w plebiscycie eurosport.interia.pl i RMF FM na najlepszego polskiego piłkarza w historii.

REKLAMA

Andrzej Juskowiak dziś jest telewizyjnym ekspertem, wiceprezesem Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej, prezesem klubu TPS Winogrady w Poznaniu, skautem w Lechu. A także biznesmenem, bo jak mało który piłkarz potrafił racjonalnie myśleć tak na boisku, jak i poza nim.

>>>WYBIERZ Z NAMI NAJLEPSZEGO ORŁA WSZECH CZASÓW<<<

Potrzebował półtora roku

"Jusko" pochodzi z Gostynia, tu zaczął grać w Kani. W drugiej połowie lat 80. Lech Poznań był już dość dobrze rozeznany w tym, który młody piłkarz z okręgu może zrobić karierę. Do Gostynia było ledwie 75 km, Juskowiak był więc obserwowany, podobnie jak np. Waldemar Kryger z Buku - obaj trafili do "Kolejorza" na początku 1988 r. W przypadku "Juskowiaka" zdobywanie miejsca w składzie trwało półtora roku.

Gdy po słabym początku sezonu 1989/90 sztab trenerski Lecha wzmocnił, w roli menedżera, Jerzy Kopa, zmieniła się także rola niespełna 19-letniego napastnika. "Jusko" w pierwszym meczu, w którym mu zaufano, strzelił dwa gole Śląskowi Wrocław i miejsca w składzie już nie oddał. Miał świetną wiosnę, zdobył w niej 12 bramek, a pięć z nich strzelił Stali Mielec (6-1).

Lech wskoczył wówczas na pierwsze miejsce w tabeli i już go nie oddał. Juskowiak zaś został, jako 19-latek, najlepszym snajperem rozgrywek. W historii ligi młodsi od niego byli tylko Ernest Wilimowski i Włodzimierz Lubański.

W Poznaniu mogli pluć sobie w brodę

W Lechu "Jusko" spędził jeszcze dwa sezony. O dziwo, w europejskich pucharach strzelił dla "Kolejorza" tylko jednego gola, za to nie byle komu. Jesienią 1990 r. poznaniacy trafili w drugiej rundzie Pucharu Europy na ówczesną największą potęgę - Olympique Marsylia. "Jusko" trafił w 58. minucie na 3-1, ale Francuzi dorzucili jeszcze jedną bramkę, a w rewanżu rozgromili rywala aż 6-1. Juskowiak miał mocną pozycję w drużynie, w której konkurencja w ataku była olbrzymia.

Gdy w 1992 r. Lech pędził po kolejny tytuł, dostał ofertę od Sportingu Lizbona na 1,8 miliona dolarów. Dobito targu, a po kilku miesiącach działacze "Kolejorza" mogli sobie pluć w brodę. Juskowiak został bowiem królem strzelców turnieju olimpijskiego w Barcelonie, a Polska dotarła do finału tej imprezy. Tam, na wypełnionym stadionie Camp Nou, uległa Hiszpanii 2-3, tracąc gola w ostatniej minucie. Działacze Sportingu zacierali zaś ręce - oto trafiła im się perełka, zna którą nie musieli wydać fortuny.

W roli tłumacza... Jose Mourinho

O Juskowiaka walczył Bobby Robson, który wcześniej chciał go ściągnąć do PSV Eindhoven, ale w międzyczasie sam przeniósł się do Portugalii. Jego tłumaczem był wtedy... Jose Mourinho. W Lizbonie wychowanek Kani Gostyń spotkał inną wielką postać piłki - młodego Luisa Figo. Sporting był jednak trochę w cieniu FC Porto, choć akurat polski napastnik spisywał się bardzo dobrze.

Po trzech sezonach "Jusko" został wypożyczony do Olympiakosu Pireus. Grecka piłka nie cieszyła się wielkim zainteresowaniem, po wygaśnięciu umowy napastnik reprezentacji Polski przeniósł się do Bundesligi. Miał dobre notowania, choć akurat dwa sezony w Borussii Moenchengladbach były tymi słabszymi. Błysnął już w VfL Wolfsburg, gdzie po rundzie jesiennej sezonu 1998/99 był liderem klasyfikacji strzelców Bundesligi.

W sumie w niemieckiej ekstraklasie rozegrał blisko dwieście ligowych spotkań, zdobył 57 bramek, był cenionym królem pola karnego. Świetnie ustawiał się w szesnastce, doskonale uderzał z obu nóg, gra głową też była jego mocną stroną.

Miał też epizod w Stanach Zjednoczonych, a ostatnie lata kariery spędził w niemieckim drugoligowcu Erzgebirge Aue. Jako grający autorytet - gdy klubowe władze zrobiły mu pożegnalny mecz, akurat z Lechem Poznań, stadion się wypełnił, a "Jusko" doczekał się specjalnej piosenki odśpiewanej przez kibiców z Aue.

Jeden słabszy punkt

I w tej prawie wzorcowej karierze jest jeden słabszy punkt. To reprezentacja Polski, która w latach 90. miała akurat dołek, a srebrni medaliści z Barcelony nie byli w stanie tego zmienić. Juskowiak w kadrze zadebiutował w maju 1992 r. w Szwecji - w narodowych barwach rozegrał w sumie 39 spotkań, zdobył w nich 13 bramek.

Nie pojechał na żadną wielką imprezę, choć pomagał drużynie w kwalifikacjach do mundialu w 2002 roku. Wtedy jednak przytrafiła mu się kontuzja - stracił przez nią całą jesień w roku poprzedzającym mundial, a w efekcie - także turniej w Korei Południowej.

Andrzej Juskowiak

(urodzony 3 listopada 1970 r. w Gostyniu)

Kariera:

1982-1987 Kania Gostyń

1988-1992 Lech Poznań (95 meczów - 43 gole)

1992-1995 Sporting Lizbona (74 m. - 25 g.)

1995-1996 Olympiakos Pireus (25 m. - 15 g.)

1996-1998 Borussia Moenchengladbach (52 m. - 12 g.)

1998-2002 VfL Wolfsburg (108 m. - 40 g.)

2002-2003 Energie Cottbus (24 m. - 5 g.)

2003 New York/New Jersey MetroStars (5 m. - 1 g.)

2004-2007 Erzgebirge Aue (110 m. - 33 g.)

1992-2001 reprezentacja Polski (39 m. - 13 g.)

Sukcesy:

Wicemistrz olimpijski, a zarazem król strzelców turnieju finałowego w Barcelonie (1992 r.), dwukrotny mistrz Polski z Lechem Poznań (1990, 1992 r.), zdobywca Superpucharu Polski (1990 r.) i król strzelców pierwszej ligi (1990 r.). Ze Sportingiem Lizbona wygrał w 1995 r. Puchar Portugalii.

Andrzej Grupa