Gol Pawła Brożka w ósmej doliczonej minucie dał Wiśle Kraków remis 1:1 w spotkaniu z Lechem Poznań. Napastnik "Białej Gwiazdy" nie mógł sobie chyba wyobrazić lepszego pożegnania z klubem, do którego trafił w 1999 roku. Dzięki tej bramce Wisła przedłużyła swoje szanse na zajęcie czwartego miejsce, dającego prawo gry w kwalifikacjach Ligi Europejskiej.
Przed rozpoczęciem gry odbyły się dwie uroczystości. Najpierw uhonorowano piłkarzy Wisły, którzy przed piętnastu laty wywalczyli jedyny w historii krakowskiego klubu dublet - czyli zostali mistrzami Polski i zdobyli Puchar Polski. Kibice nagrodzili owacją swoich dawnych idoli, w tym największe gwiazdy tamtej ekipy - Macieja Żurawskiego i Kamila Kosowskiego.
Potem uroczyście pożegnano dwóch niezwykle zasłużonych dla "Białej Gwiazdy" zawodników - Brożka i Arkadiusza Głowackiego. Obydwaj spędzili przy Reymonta po 16 sezonów.
Głowacki przyszedł do Wisły w styczniu 2000 roku i od tego czasu reprezentował jej barwy z dwuletnią przerwą na grę w Trabzonsporze. W krakowskim klubie zagrał w 461 oficjalnych meczach (najwięcej w historii) i zdobył 18 bramek.
Brożek trafił do Wisły w wieku 16 lat w 1999 roku. Jest najbardziej utytułowanym piłkarzem w historii klubu i drugim strzelcem, po Kazimierzu Kmieciku. W 397 oficjalnych meczach zdobył 166 bramek. Przyczynił się do wywalczenia siedmiu tytułów mistrza Polski.
Kibice skandowali ich nazwiska, przygotowali też oprawę na ich cześć. Na wywieszonym transparencie umieszczono napis: "Gra w Wiśle była dla Was była honorem, nie obowiązkiem".
39-letni Głowacki, który od dłuższego czasu leczy kontuzję, ogłosił już zakończenie kariery. Młodszy o cztery lata Brożek zamierza jeszcze znaleźć sobie nowy klub.
Lech przyjechał do Krakowa pod wodzą nowego trenera Rafała Ulatowskiego, który zastąpił zdymisjonowanego w poniedziałek Nenada Bjelicę.
W pierwszej połowie spotkanie stało na niezłym poziomie, choć obydwa zespoły dobrze grały, ale tylko do linii pola karnego. Z wypracowywaniem okazji bramkowych nie było już tak prosto. Goście najbliżej objęcia prowadzenia byli w 14. minucie, gdy po dobrym dośrodkowaniu Kamila Jóźwiaka, głową strzelał Christian Gytkjaer. Julian Cuesta wybił jednak zmierzającą pod poprzeczkę piłkę.
Wisła bramce Matusa Putnocky’ego zagroziła po podobnej akcji. Dośrodkował Nikola Mitrovic, a niecelny strzał głową oddał Marko Kolar, który zastąpił pauzującego za kartki Carlitosa. Chorwat jeszcze raz mógł wpisać się na listę strzelców. Jakub Bartkowski dośrodkował jednak za wysoko i nie zdołał sięgnąć piłki, a stał sam przed pustą bramką.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli poznaniacy i w 49. minucie objęli prowadzenie. Po składnej akcji piłkę do siatki skierował Gytkjaer dobijając strzał Radosława Majewskiego. Duńczyk w niedawnym meczu w Krakowie skompletował hat-tricka, a teraz znowu obrońcy "Białej Gwiazdy" nie potrafili go upilnować. Gytkjaer przy okazji przerwał trwająca 362 minuty serię, w trakcie której Wisła nie pozwoliła rywalom na zdobycie bramki.
W 57. minucie mecz został przerwany na kilka minut, gdyż stadion został zadymiony, po tym jak kibice Wisły użyli środki pirotechniczne. Musiała interweniować też straż pożarna, gdyż zapaliły się wiszące na płocie flagi. Piłkarze zeszli do szatni.
Po wznowieniu gry Lech mógł podwyższyć prowadzenie. Po strzale Darko Jevtica piłka odbiła się od słupka i opuściła boisko.
Wydawało się, że już nic nie zabierze Lechowi zwycięstwa, zwłaszcza że Wisła nie potrafiła wypracować sobie okazji bramkowych. Jednak w ósmej minucie doliczonego czasu gry Brożek wpadł w pole karne i mocnym strzałem w długi róg zdobył swojego pożegnalnego gola dla Wisły, swojego 139. w ekstraklasie.
(az)