Od wysokiej porażki rozpoczęli polscy hokeiści decydujący bój o igrzyska olimpijskie w Pjongczang w 2018 roku. W swoim pierwszym meczu turnieju kwalifikacyjnego w Mińsku ulegli Słoweńcom aż 1:6 (0:2, 0:3, 1:1). Hattricka ustrzelił występujący na co dzień w NHL Anze Kopitar.
Oprócz Polaków i Słoweńców w mińskim turnieju rywalizują jeszcze dwie ekipy - Białorusini i Duńczycy. Biało-czerwoni są w tym gronie najniżej notowanym zespołem - w rankingu Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (IIHF) zajmują 20. pozycję. Pięć "oczek" wyżej plasuje się ich czwartkowy rywal - Słowenia, trzynasta jest Dania, a Białorusini sklasyfikowani są na 9. miejscu.
Paszport do Pjongczang wywalczy tylko zwycięzca mińskich rozgrywek.
Czwartkowa potyczka Polaków i Słoweńców była już drugim ważnym meczem tych ekip w ciągu niespełna pięciu miesięcy. Pod koniec kwietnia obie drużyny spotkały się w mistrzostwach świata Dywizji 1A w Katowicach - górą byli wówczas biało-czerwoni, którzy wygrali 4:1 (choć ostatecznie to Słoweńcy wywalczyli awans do światowej elity).
Do Mińska reprezentacja Słowenii przyjechała jednak w mocniejszym składzie - m.in. z gwiazdorem NHL, kapitanem Los Angeles Kings Anze Kopitarem.
Słoweńcy od początku spotkania sprawiali lepsze wrażenie, a duża w tym zasługa właśnie 29-letniego Kopitara. To on, w 16. minucie, otworzył wynik meczu, a później zapisał na swoim koncie jeszcze dwa trafienia - ostatnie, na 6:0, zaledwie 16 sekund po rozpoczęciu trzeciej tercji. Po jednym golu dołożyli Ziga Jeglic, Jan Mursak i Ales Kranjc.
Za kilka dobrych interwencji należy jednak pochwalić naszego bramkarza Przemysława Odrobnego, a całej polskiej ekipie nie można odmówić ambicji i woli walki.
Honorowy gol dla biało-czerwonych padł w 58. minucie: Paweł Dronia popisał się świetnym podaniem przez pół lodowiska, a wykorzystał je Krystian Dziubiński. Jeszcze lepszą sytuację Polacy stworzyli sobie w ostatnich sekundach meczu, ale wynik już się nie zmienił.
Po końcowej syrenie strzelec jedynej bramki dla biało-czerwonych przyznał, że drużyna wychodziła na lód pełna optymizmu, ale źle rozpoczęła spotkanie. Mieliśmy bardzo słaby początek, złapaliśmy trzy kary, a Słoweńcy są mocni w tym elemencie gry, strzelili bramkę. Nam gra się nie kleiła. Przeciwnik bardzo mądry, doświadczony, wykorzystał wszystkie nasze błędy - stwierdził Dziubiński w rozmowie z serwisem PZHL.tv.
Adam Borzęcki zaznaczył, że do Mińska przyjechała inna drużyna niż ta, z którą biało-czerwoni mierzyli się - i wygrali - w Katowicach. Przyjechało wielu zawodników z wyższej, że tak powiem, półki. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że będzie ciężko, że to jest mocna ekipa, ale nie chcieliśmy się poddać - podkreślał. Mieliśmy nadzieję, że będzie to wyglądało trochę inaczej. Nie mogliśmy się za bardzo otworzyć, przeciwko takiej drużynie jak Słowenia trzeba grać uważnie, "zamurować" trochę tył i czekać, żeby coś weszło z przodu. Tak się nie stało, strzelili pierwszą bramkę, drugą - mówił.
W piątek podopieczni trenera Jacka Płachty zmierzą się z Białorusinami, a w niedzielę zamkną mińską rywalizację meczem z Danią, która ma w swoim składzie wielu hokeistów z NHL.
Wszystkie trzy drużyny są mocne. My musimy się postawić, spróbować grać prosto - mam nadzieję, że z Białorusią właśnie tak zagramy - podsumował Borzęcki.
Bramki:
dla Polski - Krystian Dziubiński (58);
dla Słowenii - Anze Kopitar (16, 29, 41), Ziga Jeglic (18), Jan Mursak (25), Ales Kranjc (33).
Kary: Polska - 12 minut; Słowenia - 6 minut.
W drugim meczu turnieju w Mińsku Białorusini pokonali Duńczyków 5:2 (2:1, 0:0, 3:1) i po pierwszym dniu zmagań plasują się w tabeli na drugiej pozycji. Stawce - dzięki lepszemu bilansowi bramek - przewodzą Słoweńcy, a zamykają ją biało-czerwoni.
Bramki:
dla Białorusi - Aleksander Pawłowicz (12), Artiom Wołkow (18), Sergiej Kosticyn (44, 60), Andrej Stas (54);
dla Danii - Nicklas Jensen (3), Jannik Hansen (59).
Kary: Białoruś - 24 minuty; Dania - 10 minut.
Po raz ostatni polscy hokeiści wystąpili w olimpijskim turnieju w 1992 roku w Albertville - zajęli wówczas 11. miejsce.
(edbie)