Rozstawiona z numerem czwartym Serena Williams po raz trzeci wygrała wielkoszlemowy turniej US Open (z pulą nagród 20,657 mln dol.), pokonując 6:4, 7:5 Serbkę Jeleną Jankovic (nr 2.). Amerykańska tenisistka po pięciu latach przerwy powróciła na fotel liderki rankingu WTA.
Nie grałam tu po to, by zostać numerem jeden, lecz po to, by znów wygrać w Nowym Jorku, a prowadzenie w rankingu to miły bonus. Ciężko na to wszystko pracowałam i chcę podziękować moim rodzicom i oczywiście mojej siostrze Venus za wielkie wsparcie, no i Sashy, mojemu sparingpartnerowi - powiedziała po meczu Amerykanka. Poprzednio młodsza z sióstr Williams triumfowała na twardych kortach w Nowym Jorku w 1999 i 2002 roku, natomiast Jankovic po raz pierwszy wystąpiła w wielkoszlemowym finale.
W ponad dwugodzinnym pojedynku 27-letnia Amerykanka grała bardzo agresywnie i szalenie ryzykownie, czego skutkiem było 39 niewymuszonych błędów, ale i 44 wygrywające uderzenia. U Jankovic te statystyki to odpowiednio 22 zepsute zagrania i tylko 15 "winnerów". Ogromna presja, jaką Williams wywoływała na rywalkę przy jej serwisie sprawiła, że miała do dyspozycji 16 piłek na przełamanie, z których wykorzystała pięć. Sama jednak trzykrotnie (Serbka miała osiem "break pointów") straciła własne podanie.
Jestem dumna z występu w finale, ale też rozczarowana, jak zawsze, gdy przegrywam ważny mecz. Dzisiaj wieczorem Serena była ode mnie lepsza, grała po prostu za dobrze. Zresztą muszę jej pogratulować wspaniałego turnieju. Dla mnie ten finał był ważnym podsumowaniem sezonu, w którym zmagałam się z kilkoma kontuzjami. Na szczęście udało mi się je przezwyciężyć - powiedziała Jankovic, która w sierpniu przez tydzień była liderką rankingu WTA Tour.
Pojedynek Williams z Jankovic był pierwszym w historii US Open kobiecym finałem rozegranym w niedzielę, bowiem tradycyjnie w tym dniu odbywa się finał singla mężczyzn. Tym razem - w wyniku uderzenia na wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych tropikalnego sztormu Hanna - mecz o tytuł został wyznaczony na poniedziałek. Zmierzą się w nim Szkot Andy Murray (nr 6.) i Szwajcar Roger Federer (2.), triumfator czterech ostatnich edycji tej imprezy.