„Wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do pewnego rytmu. Mniej doświadczeni trenerzy mogą mieć problem z przygotowaniem się do tegorocznych mistrzostw świata” – mówi w rozmowie z RMF FM wiceprezes PZLA Tomasz Majewski. Były kulomiot opowiedział, gdzie teraz trenują nasi lekkoatleci i zaprosił na halowe imprezy, które w lutym odbędą się w Polsce. Będzie można na żywo obejrzeć polskie i zagraniczne gwiazdy w wielu konkurencjach.

REKLAMA

Patryk Serwański: Zaczyna się ta zimowa część lekkoatletycznego sezonu. Zawodnicy jeszcze trenują w kraju i na świecie, ale przed nami ciekawe i ważne mityngi. Jesteśmy pod tym względem w europejskiej czołówce.

Wiceprezes PZLA Tomasz Majewski: Ten kalendarz będzie bogaty i to już w lutym. Także niech kibice ostrzą sobie zęby, szykują portfele i kupują bilety. 4 lutego w Łodzi odbędzie się Pedros Cup. Osiem konkurencji w bardzo mocnej obsadzie. Dwa dni później w Toruniu Copernicus Cup. To będzie część światowego cyklu IAAF Indoor Tour. Tam zobaczymy światowe gwiazdy a także najważniejsze postaci naszej lekkiej atletyki. 12 lutego w Szczecinie konkurs tyczkarzy i tyczkarek - także w wybornej obsadzie. W połowie lutego mamy jeszcze Halowe Mistrzostwa Polski w Toruniu.

Często te konkurencje rozgrywane w halach są na nieco innych zasadach. To często wynika z ograniczeń obiektów, w których się odbywają. To dla zawodników trochę dodatkowej frajdy i uśmiechu?

Te zmienione warunki to rzeczywiście kwestia niedostatków infrastruktury. Nie zawsze jest komfortowo, ale rywalizacja zawsze jest na poważnie. Skok o tyczce, pchnięcie kulą - takie konkurencje można rozgrywać choćby w centrach handlowych. Rywalizacja jednak zawsze jest ta sama. Element zabawowy istnieje, ale walczy się o wynik, o pieniądze. Wszystko na poważnie.

Kulminacją sezonu halowego będą Mistrzostwa Europy w Glasgow. Czy ta impreza pokaże nam już tendencje dotyczące jakości przygotowań naszych lekkoatletów do Mistrzostw Świata, które odbędą się na jesieni?

To będzie bardzo indywidualna kwestia. Sezon jest bardzo długi. Odległość pomiędzy Glasgow a Dohą to ponad pół roku. W niektórych przypadkach halowe Mistrzostwa Europy pokażą czy idą w dobrą stronę. Dla uznanych gwiazd to będzie po prostu kolejny zaliczony start. W tym przypadku ważniejsze będą mocne starty letnie. Generalnie wnioski po Glasgow będzie można wyciągnąć tylko w u niektórych sportowców. Będą mogli sprawdzić czy zmiany, które wprowadzili działają.

Twój przyjaciel Piotr Małachowski niedawno zdecydował się na poważne zmiany i jak zapewnia odżył. Znów ma chęci do pracy. U tak doświadczonego sportowca wykrzesanie z siebie energii do pracy po okresie, w którym traci się nadzieję, to chyba wyjątkowo trudne.

Piotrek trenuje już 20 lat. Zaczął 21 rok treningów. Ja sam byłem w takim punkcie i trzeba szukać nowych rozwiązań, żeby jeszcze się chciało. Cieszę się, że Piotrek fajnie się wdrożył. Teraz jest na zgrupowaniu w Spale z nowym trenerem. Są nowe bodźce i to wszystko działa. Mam nadzieję, że Piotrek przez jeszcze dwa lata kariery pokaże na co go stać.

Na razie wszyscy nasi zawodnicy i zawodniczki są zdrowi, trenują. Jedynie Adam Kszczot już dawno poinformował, że sezon halowy odpuszcza. Pozostali trenują i co pokazują choćby na portalach społecznościowych nastroje dopisują.

Ważna będzie postawa tych, którzy wracają po kontuzjach jak Aśka Jóźwik, Angelika Cichocka. Poza tym kadra jest zdrowa. Wyłączając Adama, który słusznie odpuszcza sezon halowy. Na razie nie mamy żadnych niepokojących sygnałów. Wszyscy solidnie pracują na obozach. Większość w ciepełku w dobrych warunkach. Myślę, że pokażą formę już w pierwszych startach halowych.

A gdzie dokładnie rozjechali się teraz nasi lekkoatleci?

Większość jest w RPA. Anita Włodarczyk jest w Stellenbosch, blisko Kapsztadu. Największa grupa jest w Potchefstroom. To dwieście kilometrów od Johannesburga. Nasi lekkoatleci jeżdżą tam od kilkunastu lat. Tam się zjeżdża cały świat. Część trenuje w Spale. Marcin Lewandowski i Angelika Cichocka są w Kenii. Mieli problemy po drodze, ale dotarli szczęśliwie na miejsce. W kwietniu to się wszystko pozmienia. Część pojedzie w góry w Europie, część do Turcji czy USA.

Wszyscy przyzwyczaili się, że Mistrzostwa Świata odbywają się w sierpniu. W tym roku w Katarze to będzie dopiero przełom września i października. To generuje duże trudności w przygotowaniach?

To jest problem. Ustalmy - wszyscy są przyzwyczajeni do pewnego rytmu. Ostatni raz tak późno Mistrzostwa były 18 lat temu w Sydney, ale to była połowa września. Dla części mniej doświadczonych trenerów to będzie problem. Jako związek pomagamy, radzimy i staramy się wszystko ustalać. Większość naszych czołowych zawodników nie będzie startować w maju. Chcemy, żeby dopiero w czerwcu były te pierwsze ważne starty w pełnej formie. Maj powinien być okresem do przetrenowania. Namawiamy naszych miotaczy z rzutów długich, żeby startowali na zimowym Pucharze Europy, żeby był ten naturalny przerywnik, bo przez to wydłużenie sezonu powstaje poważny głód startów i monotonia bardzo dopada. Skupiamy się na tym, żeby trafić z formą i dobrze przygotować się do warunków w Dausze. Upały, duża wilgotność, palące słońce. Część może sobie z tym nie poradzić.

Autor: Patryk Serwański

Opracowanie: Marlena Chudzio