Nasza piłkarska kadra zagra wieczorem z Czarnogórą w eliminacjach mistrzostw świata 2014. "Nie pozostaje nic innego jak wygrać" - mówi 40-krotny reprezentant Polski Tomasz Iwan w rozmowie z Patrykiem Serwańskim. Dodaje, że jego zdaniem najlepszy wariant na spotkanie z Czarnogórą to wystawienie dwóch ofensywnych pomocników.
Patryk Serwański: Mecz z Danią wlał w serca kibiców trochę optymizmu. Ta poprawa nastroju pozwala myśleć o zwycięstwie w wieczornym meczu z Czarnogórą?
Tomasz Iwan: Szanse na zwycięstwo są w piłce zawsze. Najważniejsze, że ciągle mamy matematyczne szanse na awans na mundial. To trzeba wykorzystać. Dla kibiców, dla zawodników to mecz o przedłużenie nadziei. Na pewno spotkanie z Czarnogórą niczego nie rozstrzygnie, ale ważne, żebyśmy zostali w grze, żeby kolejne mecze miały wartość. Musimy więc wygrać. Wspomniał pan o meczu z Danią. To było cenne zwycięstwo, ale tylko w sparingu. To jest inny prestiż, inna ranga, inne podejście zawodników, choć oczywiście na pewno wygrana pozwoliła nam się nieco podbudować. Plan na Czarnogórę może być tylko jeden - trzeba zdobyć trzy punkty. Nie pozostaje nam nic innego jak wygrać, bo w przeciwnym razie tracimy definitywnie szanse na awans.
W meczu z Danią dobrze zagrali ofensywni pomocnicy Mateusz Klich i Piotr Zieliński. Może właśnie ta dwójka wspierająca Roberta Lewandowskiego jest w stanie rozstrzygnąć losy meczu z Czarnogórą?
W tych młodych jest przyszłość kadry. Nasi młodzi piłkarze grają w coraz lepszych klubach. Takimi zawodnikami są właśnie Klich i Zieliński. Na pewno mogą być w tym meczu wsparciem dla doświadczonych - Lewandowskiego, Błaszczykowskiego, Boruca. Gdybym był trenerem, nie kalkulowałbym wieczorem, tylko postawił na dwóch ofensywnych pomocników i na Lewandowskiego na szpicy. Napastnik Borussii był ostatnio mocno krytykowany, kibice wygwizdali go podczas meczu z Danią. Uważam, że niesłusznie. Gra w klubie to zupełnie inna sprawa. Tam ma kolegów innego pokroju, to zgrana drużyna. Robert w tej machinie dobrze się odnajduje. W kadrze nie strzela bramek, ale bierze ciężar gry na siebie, walczy. Często cofa się po piłkę. Może właśnie większa liczba ofensywnych graczy byłaby wyjściem z tej sytuacji. Lewandowski będzie na pewno dobrze pilnowany przez Czarnogórców, ale w takiej sytuacji Klich, Zieliński czy Sobota mogą mieć więcej swobody.
W marcu Ukraińcy strzelili Polakom bardzo szybko dwie bramki. Niedawno ten sam scenariusz w eliminacjach Ligi Mistrzów oglądali piłkarze Legii w wykonaniu zawodników Steauy Bukareszt. Może pora, żeby to nasz zespół od początku zaatakował i zepchnął rywala do obrony?
Świetny pomysł, ale naprawdę realizacja takich planów nie jest prosta. Mówiliśmy o naszych młodych zawodnikach. Dla nich ten mecz będzie wyjątkowy. Inna presja, większe oczekiwania kibiców. Pytanie, jak ten mecz się ułoży właśnie w kontekście tych młodych kadrowiczów. Jeśli to rywale strzelą nam bramkę, może być tak, że ci mniej doświadczeni będą unikać gry. Oczywiście tak nie musi być, ale trzeba o tym zagrożeniu pamiętać. Warto, żebyśmy szybko strzelili bramkę, ale musimy być bardzo odpowiedzialni i skuteczni w obronie, bo strata bramki może mieć fatalne konsekwencje.
Wierzy pan w to, że przed nami złota piłkarska jesień pełna zwycięstw biało-czerwonych?
Należy wierzyć w zwycięstwa Polaków w tych dwóch najbliższych meczach z Czarnogórą i San Marino. Co będzie później? Na razie trudno się nad tym zastanawiać, ale na pewno nie będę mówił jak pan Jan Tomaszewski, że nie mamy już żadnych szans. Póki piłka w grze, wszystko jest możliwe i zawsze trzeba walczyć do ostatniego momentu.