Norweg Lars Bystoel zwyciężył w trzecim konkursie 54. edycji Turnieju Czterech Skoczni. W Innsbrucku pod nieobecność Adama Małysza do serii finałowej awansował tylko jeden Polak – Rafał Śliż ostatecznie uplasował się na 26. miejscu.
Bystoel w serii finałowej skoczył 129,5 metra czyli o 2,5 metra dalej niż w pierwszej odsłonie konkursu. Na podium wyprzedził Czecha Jakuba Jandę, który popisał się najdłuższym skokiem w konkursie – na odległość 133 metrów. Na trzecim miejscu uplasował się kolejny z Norwegów Bjoern Einar Romoeren, który skoczył 128,5 metra.
Rafał Śliż w drugiej serii skoczył 117 metrów – o 5 metrów bliżej niż w pierwszej części konkursu. To dało mu ostatecznie 26. lokatę i pierwsze punkty w klasyfikacji Pucharu Świata. Polak w pierwszej serii sprawił miłą niespodziankę, pokonał Austriaka Manuela Fettnera i zajął 17. miejsce. Jako jedyny z czwórki Polaków awansował do serii finałowej.
Ta sztuka nie udała się Robertowi Matei, który skoczył 118 metrów, zajął 37. lokatę i odpadł w rywalizacji z Norwegiem Andreasem Bardalem, który wylądował półtora metra dalej. Polski skoczek mówił, że jego skok był rwany i „zabrakło luzu”. Do serii finałowej nie zdołał awansować także Stefan Hula, który skoczył tylko 107,5 metra i został sklasyfikowany na 47. pozycji.
Najwięcej nadziei polscy kibice pokładali w Kamilu Stochu, który we wczorajszych kwalifikacjach zajął drugie miejsce – dał się wyprzedzić tylko ubiegłorocznemu tryumfatorowi Pucharu Świata, Finowi Janne Ahonenowi. W pierwszej serii nie zdołał jednak pokonać Michaela Uhrmanna. Po skoku na 116 metrów zajął tylko 41. miejsce.
W zawodach nie brał udziału Adam Małysz, który wycofał się z TCS, by spokojnie przygotowywać się do igrzysk w Turynie.