"Andrzej Gmitruk był pracoholikiem. Boks był jego życiem i pasją. Miał w sobie to 'coś', co trudno jest zdefiniować" - tak o zmarłym dziś trenerze boksu mówi były bokser Robert Gortat. Gmitruk zmarł w wieku 67 lat. Prokuratura wszczęła śledztwo w jego sprawie. Gmitruk trenował m.in. Andrzeja Gołotę, Tomasza Adamka, Artura Szpilkę czy Mateusza Masternaka.
Miałem okazję z nim krótko współpracować. Ciężko powiedzieć, na czym polegał jego fenomen. Nie był może wybitnym bokserem, ale dobrze żył z zawodnikami, miał do nich podejście. Uczył się tego latami. Kiedyś boks wyglądał trochę inaczej, a pięściarzy było dużo więcej, więc łatwiej było zdobyć doświadczenie - wspomina Gortat.
Jak podkreślił, nigdy nie słyszał od zawodników negatywnych opinii o Gmitruku i jego warsztacie trenerskim.
Pracował jeszcze z naszymi medalistami olimpijskimi. Był też świetnym komentatorem telewizyjnym. Nie zmyślał, mówił, jak jest. Takich ludzi jest coraz mniej, takich trenerów już chyba nie będzie. Z taką werwą, pasją, zaangażowaniem, chęcią do pracy i potężnym warsztatem szkoleniowym - uważa Gortat.
Jego zdaniem Gmitruk posiadł umiejętność poprawienia już ukształtowanych zawodników. A to jest niezwykle trudne. Wiem z własnego doświadczenia, prowadzę akademię, w której ćwiczą już dzieci sześcioletnie. Bo ich najłatwiej uczyć od podstaw prostych rzeczy. Andrzej Gmitruk dostawał gotowych bokserów i... robił z nich jeszcze lepszych. Jemu się to po prostu udawało, on to potrafił - stwierdził Gorta.
Andrzej Gmitruk zmarł nad ranem w domu w Hipolitowie na Mazowszu. Straż pożarna przed świtem otrzymała informację o pożarze domu jednorodzinnego. Jak nieoficjalnie ustalił reporter RMF FM Krzysztof Zasada, gdy strażacy przyjechali na miejsce, płonął drewniany taras i stół ogrodowy. Pogotowie ratunkowe w kuchni, oddalonej o kilka metrów od ognia, udzielało pomocy Gmitrukowi. W tym czasie cztery zastępy straży ugasiły płomienie.
Jak usłyszał nasz reporter od śledczych, na tę chwilę przyczyna śmierci Andrzeja Gmitruka jest nieustalona. Nie ma przesłanek, by twierdzić, że ktoś przyczynił się do śmierci trenera boksu - usłyszał w prokuraturze dziennikarz RMF FM. Na jutro zarządzono sekcję zwłok.
Prokuratura już wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci trenera. Jak tłumaczy - to robocza kwalifikacja przyjmowana w podobnych przypadkach.
(mpw)