Już w niedzielę Ebi Smolarek może poznać smak zemsty. Nasz napastnik będzie sobie chciał powetować wszystkie przykrości, jakich doznał podczas gry w niemieckiej Borussii Dortmund. W Niemczech wymyślali różne głupoty na mój temat, dokuczali mi - mówi "Przeglądowi Sportowemu" Smolarek.

REKLAMA

Dla napastnika reprezentacji czas spędzony w Bundeslidze nie był pasmem sukcesów. Mimo że był czołowym strzelcem swojej drużyny nie cieszył się uznaniem prezesa klubu i dziennikarzy. Ebiemu wypominano fakt, że w jego organizmie wykryto ślady marihuany, nazywając go "Hasz-Bomberem".

Miałem też konflikt z prezesem. Kiedy strzelałem bramki on w ogóle się nie cieszył, tylko siedział niewzruszony - opowiada piłkarz Racingu Santander. I przyznaje, że odżył po przenosinach do Hiszpanii.

Liga hiszpańska była moim marzeniem, a nie Bundesliga. Tak samo jak prasa hiszpańska jest lepsza od niemieckiej. Nie czepiają się mnie i nie przekręcają moich słów - zaznacza, tym razem z uśmiechem.

A mówiąc o niemieckich piłkarzach, nie odczuwa strachu. Co więcej, jest pewien że w niedzielę to właśnie Polacy uniosą ręce w geście triumfu i rozpoczną przygodę z Euro od zwycięstwa Nie boimy się Niemców. Wygraliśmy kilka ważnych meczów, dlaczego nie mielibyśmy wygrać tego? - pyta retorycznie Ebi.