W niedzielę po południu Roman Paszke po raz trzeci wystartuje w rejs dookoła świata trasą pod wiatr. Rozpoczętą pod koniec grudnia próbę bicia rekordu prędkości zakończył po kilku godzinach. Jego katamaran zderzył się z dryfującym obiektem. Gemini 3 jest już sprawny i gotowy do rejsu.
Na jednostce udało się już wymienić bezpiecznik płetwy sterowej, który zerwał się podczas zderzenia. Jak przyznał Paszke, do takich awarii po zderzeniu z dryfującymi obiektami dochodzi na Gemini 3 średnio raz na dwa lata. Biorąc pod uwagę tylko warunki pogodowe, start do kolejnej próby mógłby odbyć się nawet dziś.
Paszke musi jednak poczekać na przedstawiciela międzynarodowej organizacji zajmującej się żeglarskimi rekordami szybkości. Komisarz WSSRC ma dotrzeć na Wyspy Kanaryjskie w południe. Po spotkaniu z nim żeglarz wypłynie z portu w Las Palmas.
Linię startu powinien przekroczyć późnym popołudniem. Prognozowana pogoda powinna mu sprzyjać. Dziś jest co prawda nawet troszkę lepszy ten pasat, ale w tej chwili już nie ma to specjalnie znaczenia. Cały czas jest pasat. Ten wiatr jest dość silny, tak że myślę, że bardzo szybko oddalę się od Gran Canarii - mówił dziś naszemu reporterowi kapitan Paszke.
Będzie to dla niego już trzecia próba pobicia rekordu. Pierwszą podjął 14 grudnia 2011 roku. Na początku stycznia, będąc w odległości ok. 300 mil morskich od przylądka Horn, musiał przerwać rejs z powodu uszkodzenia lewego pływaka i zawinąć do argentyńskiego portu Rio Gallegos. W dziwnych okolicznościach jego katamaran został zarekwirowany i po długiej batalii prawnej, w połowie czerwca został odzyskany.