"Jeśli pierwszy mecz pójdzie po naszej myśli, wtedy ciśnienie, które w tej chwili jest po naszej stronie, przejdzie na stronę Bułgarów. To może być nasza szansa na zwycięstwo w drugim meczu" - powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM szef Wydziału Szkolenia PZPS Witold Roman. "Bułgaria gra naprawdę nieźle. Musimy pokazać, że nieźle to jednak zbyt mało na Polskę" - dodał. Polscy siatkarze dziś i jutro zagrają z Bułgarami w Lidze Światowej. Wynik tej rywalizacji zdecyduje o ewentualnym awansie biało-czerwonych do turnieju finałowego.
Maciej Jermakow: Po tych czterech porażkach na początku fazy grupowej miny nie mogły być zbyt tęgie. Pan wierzył w to, że ta karta się odwróci i jednak będziemy mieli szansę na awans?
Witold Roman: Ja myślę, że wiara jest obowiązkiem ludzi, którzy są związani z siatkówką. Wierzyłem w to, że trener Andrea Anastasi wie, co robi, chociaż tak naprawdę do tej pory nie wiemy czy wszystko o czym marzymy się spełni. Przede wszystkim trzeba jeszcze wygrać w Bułgarii. Wtedy jest szansa na to, aby spełniły się nasze marzenia. Niemniej trzeba przyznać, że została zrobiona niezła praca i gramy lepiej, ale czy na tyle dobrze, aby awansować? O tym przekonamy się dzisiaj, bo moim zdaniem to dzisiejszy mecz będzie kluczem do ewentualnego awansu.
Dzisiejszy mecz będzie kluczem, a co będzie kluczem do jego wygrania? Na co musimy szczególnie zwrócić uwagę w meczu z Bułgarami?
Przede wszystkim musimy dobrze przyjmować. Miałem okazję rozmawiać z trenerem Anastasim w sprawie analizy tego wszystkiego, co się dzieje. On powiedział, że jeśli przyjmujemy, to zaczynamy grać dobrze. I tu będzie klucz naszej dobrej gry. Oczywiście trzeba też Bułgarów umieć zatrzymać. Jakieś cztery lata temu jeszcze Raul Lozano (były trener polskiej reprezentacji - red.) powiedział, że Bułgarzy są drużyną, która ma największe możliwości, jeśli chodzi o atak na świecie. Wtedy jeszcze w to nie wierzyłem, a dzisiaj okazuje się, że rzeczywiście pod tym względem są dobrzy. Myślę, że jeśli układać będą inne elementy, oby nie za szybko, to wtedy będą mocni i będą groźni dla wszystkich. I to jest jakby nasz cel. Wydawało się, że tej drużyny nie uda się skompletować, zrobić z niej bardzo groźnego przeciwnika w momencie i kiedy nie będzie już Kazijskiego oraz pierwszego rozgrywającego to wszystko się troszkę rozsypie i układanie tego będzie trwało dłużej. Nagle ta drużyna powstała i gra naprawdę nieźle. Teraz my musimy pokazać, że nieźle to jednak za mało na Polskę.
Ta sytuacja z zeszłego roku, kiedy Polaków żegnano rzucanymi zapalniczkami, wyzwiskami i potrzebna była eskorta policji może jakoś na nich wpłynąć? Czy to może ich jeszcze bardziej wzmocnić do tego, żeby pokazać, że przyjeżdżamy my Polacy i mówiąc wprost - nie damy się zastraszyć?
Ja myślę, że na miejscu Bułgarów raczej bym tego nie robił już drugi raz. To tylko może wpłynąć na to, że nasz zespół przystąpi do walki z większym zębem. Oczywiście ta adrenalina, która wyzwala się na samym początku, kiedy to powitanie jest nie najlepsze, działa przez pewien czas. Wypala się mniej więcej w połowie pierwszego seta i potem już działają instynkty, działają wytrenowane nawyki, działa to, co normalnie w grze jest najważniejsze. Wtedy już tak naprawdę nie zwraca się uwagi na to jak reaguje publiczność, tylko po prostu patrzy się na wynik i stara się wykonać swoją pracę jak najlepiej. I to jest ważne, aby nasi zawodnicy skoncentrowali się na tym wykonywaniu swojej pracy jak najlepiej, a wtedy myślę, że będzie nieźle.
Szansa na to, że w niedzielę będziemy cieszyć się z awansu do finału jest pana zdaniem duża?
Szansa jest - tak bym powiedział. A czy jest duża, to będziemy mogli powiedzieć dopiero po pierwszym meczu, bo jeśli ten pierwszy mecz pójdzie po naszej myśli, to wtedy myślę, że również ciśnienie, które w tej chwili niestety jest po naszej stronie, przejdzie na stronę Bułgarów i wtedy będzie ciekawe zobaczyć jak radzą sobie w stresie. To może być również nasza szansa na zwycięstwo w drugim meczu. Niestety tak sobie sprokurowaliśmy, że musimy zwyciężyć dwa razy, więc starajmy się, aby ten pierwszy mecz poszedł po naszej myśli, a później wykorzystajmy szansę, przy większej nerwowości Bułgarów, na awans.