Kapitan reprezentacji Polski Robert Lewandowski, który w wygranym 3:0 meczu Ligi Narodów z Bośnią i Hercegowiną we Wrocławiu zdobył dwie bramki, nie ukrywał radości, jednak przestrzegł przed hurraoptymizmem.
To był jego 114. występ w reprezentacji. 32-letni napastnik coraz wyraźniej prowadzi pod tym względem w klasyfikacji wszech czasów. Na dodatek ma już 63 bramki w kadrze i również jest zdecydowanym liderem w historii drużyny narodowej. Mimo efektownego zwycięstwa, Lewandowski stara się twardo stąpać po ziemi.
Czuliśmy się dziś bardzo pewnie, jednak musimy zdawać sobie sprawę, że są pewne elementy do poprawy. Graliśmy pressingiem w nowy dla nas sposób, nie wszystko funkcjonowało najlepiej, choć przy bramkach widoczna była jakość. Jesteśmy dziś liderem grupy, ale nie oddaje to faktycznego stanu rzeczy. Nie przesadzajmy z ocenami, cieszymy się ze zwycięstwa, ale to, że jesteśmy w tej chwili na czele nie oznacza, że Polska jest najlepszą drużyną w grupie - podkreślił kapitan kadry.
W środowy wieczór strzelił nie tylko dwa gole, ale zaliczył też efektowną asystę przy trafieniu Karola Linettego. Na dodatek to właśnie po faulu na Lewandowskim piłkarz rywali Anel Ahmedhodzic zobaczył już w 15. minucie czerwoną kartkę.
Zostałem pociągnięty za rękę, w innym wypadku wyszedłbym sam na sam z bramkarzem, więc decyzja sędziego była słuszna. Wykluczenie jednego z rywali na pewno ułatwiło nam grę w ofensywie i kontrolowanie przebiegu spotkania. Karol Linetty zagrał dziś świetne spotkanie, Mateusz Klich też jest w doskonałej formie, to przynosi efekty - dodał Lewandowski.
Polska po czterech kolejkach grupy A1 Ligi Narodów ma siedem punktów i o jeden wyprzedza Włochy, a o dwa Holandię. W środowych meczu tych zespołów w Bergamo padł remis 1:1.
Pozostający bez zwycięstwa Bośniacy zamykają tabelę z dorobkiem dwóch punktów.