"Drugie życie Roberta Kubicy" - tak włoska agencja Ansa podsumowała powrót polskiego kierowcy do Formuły 1. W Abu Zabi ogłoszono, że od przyszłego roku będzie jeździł w zespole Williamsa. "Oto spełniło się marzenie fanów F1" - podkreśla się w komentarzach.
We Włoszech powrót Kubicy osiem lat po wypadku na rajdzie samochodowym w Ligurii jest jednym z najważniejszych wydarzeń sportowych czwartku. Polak cieszył się zawsze w tym kraju ogromną sympatią i był podziwiany jako nadzwyczajny kierowca Formuły 1. Wielkim wstrząsem dla włoskich fanów sportu był jego wypadek na rajdzie Ronde di Andora koło Savony w lutym 2011 roku, po którym trzymano kciuki za jego powrót do zdrowia oraz rehabilitację, gdy był w szpitalu w Pietra Ligure.
Agencja Ansa podkreśla, że drugie życie Kubicy rozpocznie się na torze Formuły 1 w Australii w marcu przyszłego roku.
"To epilog historii, przepełnionej odwagą, determinacją i niewyczerpaną pasją, która zasługuje na to, by opowiedziało o niej Hollywood" - ocenia włoska agencja. Przypomina, że Polak ma za sobą "osiem lat pobytu w salach operacyjnych i rehabilitacyjnych, cierpień i poświęcenia". Jak dodaje, zrobił wszystko, by ponownie zasiąść w bolidzie.
Ansa zwraca uwagę na to, że niewiele osób wierzyło w to, że mu się to uda ze względu na ciężkie obrażenia, jakie odniósł w wypadku. Wszystkie włoskie media przytaczają słowa Polaka: Rozumiem, że z ludzkiego punktu widzenia trudno było wierzyć w ten powrót. Tylko ja się nie poddałem.
"La Gazzetta dello Sport" pisze na swojej stronie internetowej: "Marzenie wszystkich fanów Formuły 1, by zobaczyć znów Roberta Kubicę na torze, spełnia się".
"La Repubblica" kładzie nacisk na to, jak ogromną pracę wykonał w ostatnich latach, a zwłaszcza miesiącach, by cel ten został osiągnięty.
W wywiadzie dla telewizji Sky Sport udzielonym płynnie po włosku Polak powiedział, że nowy rozdział w życiu traktuje jako wielkie wyzwanie. Podkreślił, że odczuwa dumę i wyznał, że ma za sobą trudny okres z "momentami wściekłości, strachu i wątpliwości ". Ale nigdy nie poddałem się i to jest największa nagroda, jaką mogę dostać - dodał.
(j.)