Kolporter Korona zagra w półfinale Pucharu Polski. Ekipa z Kielc przegrała wprawdzie w Poznaniu z Lechem 2:3, ale zaliczka (zwycięstwo 1:0) z pierwszego meczu pozwoliła jej na awans.

REKLAMA

Dla poznaniaków był to mecz ostatniej szansy zakwalifikowania się do rozgrywek europejskich pucharów. Na zajęcie lokaty w lidze, gwarantującej udział w Pucharze UEFA, pozostała im malutka iskierka nadziei. Dla Lecha ten sezon praktycznie się skończył.

Pierwsza połowa meczu była wyjątkowo kiepskim widowiskiem. Jak było do przewidzenia, lechici pierwsi zaatakowali, ale ich akcjom brakowało zdecydowania, polotu i dynamiki. Mało widoczny był reprezentacyjny rozgrywający Rafał Murawski, a liczne wrzutki w pole karne stawały się łatwym łupem rosłego bramkarza gości Macieja Mielcarza.

Gospodarze już w 6. min mieli niezłą okazję do zdobycia bramki. Po dośrodkowaniu Jakuba Wilka z rzutu rożnego, Przemysław Pitry głową trącił piłkę, ale minimalnie minęła słupek. Potem przez długie minuty z boiska wiało nudą.

Kielczanie zupełnie nie kwapili się do ataków. Skupili się przede wszystkim na przeszkadzaniu rywalom w rozgrywaniu akcji. Często faulowali, a przy każdej nadarzającej się okazji opóźniali grę.

W 42. min Kolporter wywalczył rzut wolny z okolicy narożnika pola karnego. Mocne dośrodkowanie Roberta Bednarka z rzutu wolnego przeciął obrońca Lecha - Zlatko Tanevski. Uczynił to jednak niefortunnie, zupełnie zaskoczył swojego bramkarza. W tym momencie goście byli już jedną nogą w półfinale, gdyż podopieczni Franciszka Smudy, by myśleć o awansie, musieli strzelić trzy gole.

Nadzieje 14-tysięcznej publiczności na grę w półfinale PP przywrócił Przemysław Pitry, który wykorzystał dokładne podanie Marcina Kikuta i przelobował zbyt daleko wysuniętego Mielcarza.

Mecz nabrał rumieńców, tempo rozgrywania akcji zupełnie nie przypominało ślimaczej gry z pierwszych 45 minut. Lechici przypuścili szturm na bramkę Kolportera, ale szybko zostali skarceni. Wybiegającego na czystą pozycję Krzysztofa Gajtkowskiego przewrócił Bartosz Bosacki. Decyzja arbitra mogła być tylko jedna - rzut karny i czerwona kartka dla byłego obrońcy reprezentacji Polski. Brazylijczyk Hermes pewnie "11" zamienił na bramkę i wydawało się, że kielczanie znów mogą spać spokojnie.

Tymczasem poznańscy piłkarze pokazali charakter, jakim często imponowali w rundzie jesiennej. Najpierw Marcin Zając wykorzystał nieudaną pułapkę ofsajdową, a cztery minuty później Tanevski dobił strzał z rzutu wolnego Piotr Reissa. Gospodarzom do pełni szczęścia brakowało już tylko jednej bramki. Grająca w przewadze jednego zawodnika Korona została zepchnięta do defensywy, ale jednocześnie groźnie kontratakowała.

Tuż przed końcem Marcin Robak z bliska przestrzelił. "Piłkę meczową" miał też Pitry, który nieczysto uderzył piłkę głową stojąc kilka metrów przed bramką gości.

W półfinale zagra także Cracovia, która w rewanżu wygrała u siebie z Radomiakiem 1:0. "Pasy", które awans praktycznie zapewniły już sobie w pierwszym meczu (wygrały w Radomiu 3:1), dopiero po raz drugi w historii zagrają więc w najlepszej "czwórce" PP - po raz pierwszy od 1962 roku.

Jedynego gola meczu zdobył w 75. minucie Piotr Giza, wykorzystując rzut karny podyktowany za faul Marcina Pacana na Marku Basterze.